Batumi to miasto, do którego nic nie było w stanie mnie zniechęcić. Ani koszmarnie długa droga marszrutką z Tbilisi, ani współpasażerka wioząca żywe kurczaki w kartonie po bananach. Nie odstraszył mnie też wylewający się z chłodnicy płyn zmuszający naszego kierowcę do częstych postojów, dzięki czemu podróż do Batumi trwała w nieskończoność. Nie zniechęcił mnie również deszcz robiący tylko minutowe przerwy od swojej nieustającej aktywności.
Do Batumi dotarłam jako chodzący obraz nędzy i rozpaczy. Brudna, zmęczona i głodna. Siedząc w jakiejś podłej knajpie z lepkimi od tłuszczu stolikami, zaczęłam gorączkowo myśleć gdzie będę spać, bo odwiedziłam Batumi trochę na spontanie. Ale przecież wiadomo, że szczęśliwe zbiegi okoliczności wiodą nas ku dobrym decyzjom. Psim swędem trafiłam na ostatni wolny pokój w małej kamienicy na Placu Europy. Właściciel przywitał mnie uśmiechem szerokim jak te banany na pudełku w marszrutce i poczęstował domowym winem. Zaserwował też czaczę i słodkie bułeczki. Już wtedy wiedziałam, że będzie mi dobrze w Batumi.
Batumi – czy warto go odwiedzić? Myślę, że nie każdemu się tu podoba. Jedni uważają, że nic tu nie ma i to jakaś gruzińska farsa, drudzy mówią, że to takie gorsze, postsowieckie Las Vegas. A ja spróbuję Was przekonać, że podczas zwiedzania Gruzji absolutnie nie może Was tu zabraknąć! Chodźcie, pokażę Wam, czym urzekło mnie Batumi!
Batumi w dwa dni – przewodnik po mieście kuriozów
Co warto zrobić w Batumi? Zrozumieć jego fenomen!
Batumi jest miastem na wskroś dziwnym. Kurioza gonią tu absurdy i nie da się go w żaden sposób sklasyfikować. W tym miejscu przenikają się dwa światy. Pierwszy pełen jest zuchwałych planów o unikatowym kurorcie nad Morzem Czarnym, obfitującym w cuda współczesnej architektury i strzeliste wieżowce. W drugim świecie, brak funduszy bezlitośnie depta te marzenia i daje w zamian urbanistyczny chaos.
Wiele budynków nadal stoi niedokończonych. Niektóre dumnie prezentują swoje żelbetonowe konstrukcje, a przyklejone do nich puste dźwigi budownicze kontrastują z rozpadającymi się domami starego Batumi. Droga do poznania miasta wiedzie też szlakiem wielkich i anonimowych blokowisk. W powybijanych oknach wisi pranie, a ściany z blachy głucho odbijają padający deszcz. Jedna strona miasta kompletnie nie pasuje do drugiej. Władze Gruzji bardzo chciały tchnąć w Batumi ducha nowoczesności i ekskluzywność turystycznych doznań, ale ewidentnie coś nie pykło.
Kicz w Batumi ma swój urok!
Zwiedzanie Batumi może być na wskroś przyjemne, ale pod jednym warunkiem – trzeba wyrzucić z głowy poczucie obciachu i polubić kiczowate obrazki. Bez tego miasto może Was mocno rozczarować. Nie znajdziecie tej dziwnej przyjemności w sklejaniu do kupy holenderskiego wiatraku, ogrodów japońskich, Wieży Czaczy, z której kiedyś lała się strumieniami lokalna wódka, czy niedokończonej Wieży Gruzińskiego Alfabetu.
Nie będzie Wam sprawiało frajdy szukanie odpowiedzi, po co w Batumi wybudowano wieżowiec z niedziałającą, zewnętrzną karuzelą na ostatnim piętrze? Albo postawiono wielkie koło młyńskie i zbudowano hotel w kształcie rzymskiego Koloseum? Myślicie, że widzieliście już wszystkie dziwne budynki w przestrzeni publicznej? Obczajcie zatem bryłę McDonalda w Batumi, albo ciąg wieżowców obok których tańczą fontanny. To jest dopiero dziwne, mówię Wam!
Gdzie zjeść najlepsze adżarskie chaczapuri w Batumi? Zapomniałam!
Batumi jest stolicą gruzińskiego regionu Adżari, a w jego historii i smakach przenikają się wpływy Europy, Azji, Indii i Arabii. Najpopularniejszym daniem jest słynne adżarskie chaczapuri. W całej Gruzji jest to topowa przekąska, ale tutaj ma swoją specjalną odmianę. Ciasto formowane jest w kształt łódki, a do sera dodaje się masło, śmietanę oraz surowe jajko. Całość zapieka się w kamiennym piecu.
Podczas zwiedzania Batumi, trafiłam na małą knajpkę wciśniętą między budynki mieszkalne. Uznałam, że tu pewnie dobrze zjem, bo jestem jedynym człowiekiem z plecakiem. I miałam rację, gdyż był to strzał niezwykle udany! Pełen tłustych i kalorycznych uniesień! Nie mam niestety zdjęcia i namiarów na knajpkę, bom zjadła chaczapuri szybciej, niż strzela migawka mojego aparatu!
Ulice starego Batumi
Batumi to nie tylko kuriozalne twory urbanistyczne. To też rzędy domów z niską zabudową i drewnianymi balkonami, które do złudzenia przypominają kolonialne miasteczka na Karaibach. Między domami biegną ciasne uliczki, prowadzące na zaniedbane podwórka albo pod drewniane schody do nikąd. Ktoś trzepie dywan, ktoś inny czyta gazetę.
Tuż obok małe knajpki zapraszają na posiłek, a kawiarnie kuszą zapachem mocnej kawy. Jest też jedna kawiarenka internetowa, która w dobie smartfonów i wszechobecnego wifi stanowi obraz żywcem wyjęty z nie tak dawnej przeszłości. Tylko gdzieniegdzie, na przesmykach ulic widać iglicę wieżowca z niedziałającą karuzelą przypominającą, że w tym mieście ciężko o spójność i jakikolwiek ład.
Wielokulturowość miasta Batumi
Batumi to miasto wielonarodowościowe. Jego historyczne przechodzenie z rąk do rąk zaowocowało całkiem dużą mieszanką kulturową. Spacerując po Batumi traficie na dzielnicę, w której strzelisty minaret z meczetu Orta wystaje ponad zabudowania. Potem przejdziecie obok żydowskiej synagogi, żeby następnie zahaczyć o grecki kościół św. Mikołaja i katolicki kościół ormiański.
Prawie wszystkie świątynie największych religii świata znajdują się w odległości kilku kroków od siebie. Warto, a nawet trzeba ruszyć ich szlakiem. Pierwszy raz miałam okazję wejść do meczetu i mimo, że nie jestem osobą wyjątkowo uduchowioną to podpatrywanie tak intymnej czynności jak modlitwa drugiego człowieka było dla mnie wydarzeniem niemal mistycznym.
Pomnik Ali i Nino w Batumi – poczujcie tę miłość!
Pomnik „Ali i Nino” to chyba najsłynniejsza atrakcja Batumi. Instalacja stojąca w Parku Cudów to dwie ażurowe, 8 – metrowe rzeźby mężczyzny i kobiety, które są autorską interpretacją zakazanej miłosnej między gruzińską chrześcijanką Niną, a azerskim muzułmaninem Nino.
Rzeźby są ruchowe i co jakiś czas zbliżają się do siebie. Chwilę zatrzymują w pocałunku, a potem wzajemnie się przenikają. Byłam tak zajęta wpatrywaniem się w ten miłosny spektakl, że nie słyszałam, jak z drugiego końca deptaku mój kolega, z którym zwiedzałam Batumi wołał mnie na molo, bo akurat przepływały tuż obok delfiny. I to jest idealny przykład na to, że miłość przysłania nam rzeczy ważne i istotne! Nawet jak jest ażurowa to potrafi nieźle zamieszać w głowie!
Plac Europy w Batumi – spokojnie dudniące serce miasta
Tutaj właśnie znalazłam super fajny nocleg i przez dwa bite dni podziwiałam z tarasu na dachu jedno z ładniejszych miejsc w mieście. Plac Europy w Batumi to rozległa przestrzeń otoczona secesyjnymi budynkami, która odgradza starówkę od nadmorskiej promenady. Stoi tu pomnik Medei, upamiętniający historię regionu Adżaria, a czas na placu odmierza przepiękny zegar astronomiczny zdobiący gmach Banku Narodowego Gruzji.
Tutaj kupiłam najdroższy sok z granatu, a także zostałam zaatakowana przez cygańskie dzieci, które wyrwały mi banany z ręki i uciekły. Mimo tych dwóch „atrakcji”, Plac Europy ma w sobie coś intrygująco pięknego. Taką europejską nutkę z domieszką Orientu, co niesamowicie działa człowiekowi na zmysły.
Gdzie są te cholerne pola herbaciane w Batumi !?
Każdy kto był w Batumi na stówę usłyszał od rodziców oraz dziadków: „Batumi?! Ach tak, to Filipinki o nim śpiewały! I jak? Jakie są te pola herbaciane”?? Miałam tak i ja. Przed podróżą i po podróży. Przed wyjazdem musiałam obiecać, że przywiozę zdjęcie z herbacianymi połaciami. Po powrocie musiałam gęsto tłumaczyć, że w tym mieście nie ma żadnych pól herbacianych!
Owszem, region Adżaria słynął z plantacji herbaty, ale obecnie można znaleźć jakieś pojedyncze uprawy. Po upadku Związku Radzieckiego biznes herbaciany przestał być opłacany i większość herbacianych manufaktur zwyczajnie upadła. Dlatego od razu przygotujcie się na to, że w Batumi „cykadami dźwięczący świt świadkiem będzie szczęścia chwil” jednak to szczęście nie będzie miało nic wspólnego z herbatą:)
Street art i murale w Batumi
Street art w Batumi, to proszę ja Was ma się iście doskonale! Sporo działał tutaj pewien gruziński streetartowy twórca, który w swoim projekcie LAMB łączy elementy gruzińskiej kultury oraz….owcy. Ten młody chłopak pochodzi z górzystego regionu Tuszetia, gdzie owce są głównym źródłem utrzymania tamtejszych rodzin.
Zwierzę to stanowi dla niego ważny symbol przywiązania do rodziny i tradycji, toteż w naturalny sposób owca stała się bohaterką wszystkich malunków. Jego prace rozsiane są po całym mieście, co super kontrastuje z ogólnym klimatem Batumi. Oprócz projektu LAMB znajdziecie też inne, bardzo fajne murale, za którymi warto się nachodzić po zaułkach ulic i lekko szemranym porcie. Zwiedzanie Batumi szlakiem murali to naprawdę mega fajna opcja na poznanie miasta!
Nadmorska Promenada w Batumi
Na tej promenadzie mocno bije serce całego Batumi. Ten główny deptak miasta ciągnie się przez prawie 8 km, mijając po drodze wszystkie najważniejsze rzeźby, instalacje artystyczne, architektoniczne potworki i klimatyczne miejsca do odpoczynku. Znajdziecie tutaj palmy w kształcie ananasa, drewniane mola, pomarańczowe budki dla ratowników wodnych, delfinarium i nawet sztuczne jezioro!
Wszystko to okraszone turkusowym kolorem wody i kamienistą plażą, na której warto poczekać do wieczora na zachód słońca. Przeszłam prawie całą promenadę co rusz stwierdzając, że Batumi nie da się opisać w kategoriach fajne lub niefajne. Ono jest po prostu tak bardzo nieoczywiste, że ciężko stwierdzić czy to jeszcze przyjaźń, czy to już kochanie?
2 komentarze
wspaniale piszesz, ciekawie używasz języka, pięknie łączysz słowa. Czyta się ciebie jakby człowiek pił najsmaczniejsze wino. Gęste czerwone i pełne smaku. To dar. Dobrze że prowadzisz bloga. Batumi opisane zjawiskowo. Lecę czytać dalej 🙂
Bardzo mi miło:):):) Mam nadzieję, że wpis się przyda przy okazji wizyty w Batumi:)