Kielce są miastem, przez które zazwyczaj przejeżdża się w drodze dokądś. Rzadko się tu ktoś zatrzymuje i właściwie na zadane pytanie: co jest w Kielcach?, większość z nas odpowiada: chyba nic, ja tu tylko przejeżdżam. A przecież ludzie jedyni! jest tyle radostek, które zawdzięczamy stolicy województwa świętokrzyskiego, że głowa mała!
Gdyby nie Kielce to Stefan Żeromski nie chodziłby do szkoły, a gdyby nie chodził do szkoły to by się chłopak nie nauczył tak pięknie pisać o miłości. Gdyby nie Kielce to nie byłoby rapera Liroya, a gdyby nie było rapera Liroya to dzieci pokolenia bluz z kapturem marki Fruit of the Loom i karteczek z segregatora nie miałyby do czego podrygiwać na szkolnych dyskotekach (kto nigdy nie skakał do góry w rytm Liroya, ten nie wie co to życie). Gdyby nie Kielce to nie wiedzielibyśmy, że jak piździ, to zazwyczaj piździ jak w kieleckim. I w końcu gdyby nie Kielce to nie byłoby Majonezu Kieleckiego, a gdyby nie było Majonezu Kieleckiego to nie byłoby niczego, a świat pogrążyłby się w mroku.
I co? Dalej uważacie, że Kielce to jakiś tam pryszczaty chłystek na mapie Polski? Otóż jesteście w wielkim błędzie!
Kielce odwiedziłam na zaproszenie Urzędu Miasta, aby w ramach odbywającego się tu corocznie Święta Kielc sprawdzić, co warto zwiedzić w mieście i zobaczyć jak Kielce dziarskim krokiem wchodzą do gry w turystyczne makao z innymi polskimi miejscówkami weekendowymi. Spędziłam tu dwa dni pełne wrażeń i powiem jedno – drżyjcie w panice Krakowie, Wrocławiu czy inny Poznaniu, bo Kielce umieją w takie triki i nietuzinkowe atrakcje, że nim się obejrzycie to będzie makao i po makale!
O tym, co fajnego można robić w Kielcach, dlaczego nazywane są rajem dla dzieci i czemu już teraz powinniście zacząć pakować walizkę, przeczytacie poniżej.
Kielce – te miejsca i momenty bankowo skradną Wam serce!
Muzeum Zabawek i Zabawy w Kielcach
Muzeum Zabawek i Zabawy to taki kielecki zmieniacz czasów, który zabiera małych i dużych w sentymentalną podroż do dzieciństwa pod znakiem PRL. Kolekcja zabawek z minionej epoki ściska w dołku każego, kto pamięta czasy, w których po obiedzie biegło się na podwórko, budowało bazy, grało w gumę, karmiło kozy sąsiada lotkami do kometki (to o mnie), skakało w klasy i oglądało kultowe dobranocki.
Muzeum ma w swoich zbiorach nie tylko takich bohaterów polskiej animacji jak Miś Uszatek, Koziołek Matołek czy Bolek i Lolek, ale także bogatą kolekcję lalek, modeli samolotów, ołowianych żołnierzyków i pluszowych misiów. Do najbardziej niebywałych okazów należy bez wątpienia misiek, który przeżył Powstanie Warszawskie, XVII -wieczna lalka wykonana z wosku i unikatowa zabawka z Kazachstanu, którą uszyto z resztek żołnierskiego munduru.
Muzeum Zabawek i Zabawy ma misję aby łączyć pokolenia i jak dla mnie realizuje ją wzorowo! Placówka znajduje się przy pl. Wolności 2. Czynna jest codziennie, oprócz poniedziałku w godzinach 09.00-17.00. Koszt biletu to 15 PLN normalny/ 8 PLN ulgowy.
Muzeum Hammonda w Kielcach
Nie od dziś wiadomo, że muzyka łagodzi obyczaje, natomiast dźwięk organów Hammonda zamiast łagodzić, przyjemnie drapią rockowym pazurem po ludzkiej duszy. Kto chociaż raz nie dostał ciarów na plecach słysząc intro Jona Lorda w piosenkach Deep Purple, albo nie wzruszył na dźwięk organów w piosenkach Czesława Niemena, niechaj pierwszy rzuci kamieniem!
Organy Laurensa Hammonda miały początkowo służyć muzycznym uciechom w domowym zaciszu, a także duchowej strawie w kościele. Jak to jednak z muzyką bywa, szybko wymknęły się z ram, w które je osadzono i z impetem weszły do świata muzyki rozrywkowej. Grali na nich najwięksi artyści, a ich charakterystyczny dźwięk na stałe zapisał się w historii rockowo –bluesowej kultury.
A skąd w niepozornych Kielcach pomysł na Muzeum Hammonda, które jest w ogóle jedynym takim muzeum w Polsce i na świecie? To prywatne zbiory kieleckiego kolekcjonera, który przekazał kilkadziesiąt modeli (dokładnie 61 sztuk) do muzealnych wnętrz, aby świat zachwycił się historią Laurensa Hammonda, a muzyczne dźwięki szły dalej w eter.
Polecam to miejsce po jednej nutce! W tych kilku salach wystawowych jest tyle smaczków, anegdotek i opowieści, że z ręką na sercu gwarantuję – będzie to jedna piękniejszych, muzycznych odysei w Waszym życiu.
Muzeum Hammonda znajduje się przy ulicy Zamkowej 5 i czynne jest od wtorku do niedzieli w godzinach 12.00-19.00 Koszt biletu 10 PLN normalny/ 5 PLN ulgowy. Mam nadzieję, że podczas zwiedzania traficie na Pana Kamila, jednego z przewodników placówki. Pan Kamil to człowiek – złoto, który wprowadzi Was w świat organów z taką werwą, że po wyjściu na bank będziecie chcieli czytać o historii organów więcej (potwierdzone info, albowiem ja czytałam jak opętana:)
Energetyczne Centrum Nauki w Kielcach
Gdzie w Kielcach można zmącić wodę, zawstydzić Dawida Podsiadło i zrobić fale, o których on uparcie śpiewa, że nie ma, wydobyć ropę, zasiać wiatr i nawet zebrać burzę? A no proszę ja Was w Eneregtycznym Centrum Nauki!
Jeśli Waszą ulubioną kreskówką było Laboratorium Dextera i ponad wszystko kochacie dociekać skąd się bierze energia – to miejsce jest totalnie dla Was! Na kilku stanowiskach możecie siłą własnych mięśni rozbujać wszystkie możliwe nośniki energii i do tego zmęczyć się jak po maratonie (bo umówmy się, że budowanie tamy, transport uranu i wywoływanie wiatru z pola to nie jakaś tam bułka z masłem, a ciężka harówka!)
Energetyczne Centrum Nauki jest placówką praktycznie w całości interaktywną. Przy obecnej sytuacji epidemiologicznej trzeba sprawdzać na bieżąco, kiedy i w jak dużych grupach można zapisać się na zwiedzanie. Po więcej informacji odnośnie biletów zapraszam pod ten link – ECN KIELCE.
Dworzec Autobusowy w Kielcach
Czy dworzec autobusowy może być atrakcją turystyczną? A i owszem, czemu nie? Kielecki dworzec to nie byle jaka sprawa, bo jest tak charakterystyczną bryłą w centralnej części miasta, że nie sposób nie zwiesić na nim oka. Wygląda trochę jak młodszy brat katowickiego Spodka, z tym że wnętrze jest bardziej nowoczesne i intrygujące.
Oczywiście nie nastawiajcie się na bóg wie jakie atrakcje w środku, ale wejdźcie chociaż na chwilkę i zobaczcie ścianę wyklejoną potłuczoną porcelaną ćmielowską (sztos!). Warto też zadrzeć głowę hen do góry, bo wewnątrz kopuły dworca godziny wybija planetarny zegar. A przed dworcem znajduje się przeuroczy pomnik z autobusem i podróżującymi. Czy to jest interesujące? No przecież!
Instytut Dizajnu w Kielcach
Miseczka ceramiczna w kształcie kieleckiego dworca, wyszywane pocztówki i ceramiczne skarbonki w kształcie dzika? Takie rzeczy tylko w Instytucie Dizajnu w Kielcach! Ta placówka to miejsce wprost wymarzone dla wszelkich miłośników nieoczywistych formy sztuki. W Instytucie Dizajnu edukacja i nowatorski sposób kreślenia artystycznej przestrzeni mówią jednym głosem. Pracownie papieru, druku czy ceramiki wypuszczają w świat tak niecodzienne projekty, że jeśli chociaż trochę lubicie skręcać poza utarte ścieżki i chcecie od współczesnej sztuki czegoś więcej – po prostu musicie tu przyjść!
Obecnie w Instytucie Dizajnu możesz oglądnąć wystawę szkła z kolekcji BWA Sandomierz oraz ceramikę Trzask Ceramics. Polecam śledzić działania Instytutu na bieżąco, bo harmonogram na najbliższe miesiące zapowiada się bardzo interesująco!
Street art w Kielcach
Entuzjaści murali i sztuki ulicznej znajdą w Kielcach kilka miejsc godnych uwagi. W ogóle Kielce to mają jedną fenomenalną cechę – są małe i uroczo kompaktowe. Praktycznie wszędzie dojdziemy na piechtę, a najfajniejsze murale są w niedalekiej odległości od siebie i do tego niemal wszystkie znajdują się w centrum.
Tropiąc murale w Kielcach koniecznie trzeba zaglądnąć na ulicę Okrzei, bo tam czekają takie smaczki jak poniżej na zdjęciach. Fajny mural jest w przejściu podziemnym dworca kolejowego, a także w przełączce między ul. Sienkiewicza, a ul. Panoramiczną. Nie wszystkie murale udało mi się wytropić, ale spacerując po Kielcach widziałam ogromny potencjał w pustych i dużych ścianach na budynkach, więc liczę, że jak niedługo wrócę to kolejne murale schowam sobie do pudełka z kieleckimi zachwytami. Te, które zastałam teraz wielce przypadły mi do streetartowego gustu.
Cukiernia „u Dziadka” w Kielcach – słodkie wehikuł czasu
Jeśli miałabym wskazać, gdzie w Kielcach bije źródło magii to bez wahania wskazałabym ulicę Małą 4. Tam znajduje się niewielki zakład cukierniczy, który nieprzerwanie od kilkudziesięciu lat prowadzi Zygmunt Pańszczyk. O tej cukierni mówili mi wszyscy znajomi, którzy pochodzą z Kielc, zatem pierwsze co zrobiłam po przyjeździe do miasta, to wycieczka po jagodzianki.
Jak tylko weszłam po mikro schodach do niewielkiego wnętrza, w którym pachniało świeżo upieczonymi pączkami i bułkami z serem, gdzie z dogasającego paleniska pod piecem buchało ciepło, a mąka ze stolnic sypała się na kolana, poczułam się jak u mojego dziadka w kuchni. I natychmiast ogarnęło mnie wzruszenie. Nawet smak tej małej, zgniecionej w woreczku jagodzianki przypominał mi niedzielne wizyty u dziadka i wielkie kawałki ciasta drożdżowego na wyszczerbionym talerzyku w niebieskie kwiatki. Jak to mawia moja siostra – można sobie jeść szato i inne ostrygi, ale tylko w prostocie ukrywa się prawdziwe piękno.
Pan Zygmunt to ciepły, rozkrzyczany i trochę ekscentryczny człowiek i podobno nie zawsze jest chętny na pogawędki, ale jeśli planujecie wizytę w Kielcach, koniecznie tu zajrzyjcie. Takie miejsca trzeba ocalać od zapomnienia z całą mocą.
Ogród Botaniczny w Kielcach
Ogród Botaniczny w Kielcach to miejsce, w którym możecie podziwiać najpiękniejsze gatunki roślin rosnących w Polsce, popatrzeć na majaczące w oddali pasma Gór Świętokrzyskich, pospacerować alejkami wzdłuż których od kwiatowych zapachów aż kręci w nosie, a także usiąść w kawiarni Wesoła Kafka na ciacho i fenomenalnie dobrą kawę. Zaprawdę powiadam, że mrożona kawa tutaj to jakiś gastro pyszny obłęd! Duszkiem ją wypiłam i chciałam dokładkę, ale miałam lęki, czy moje serce wytrzyma taką ilość kofeiny:)
Kielecki Ogród Botaniczny usytuowany jest na zboczach góry Karczówka, liczy 13 ha i żeby szczęka opadła Wam już do samej ziemi to dodam, że jest jedynym ogrodem botanicznym w Europie, w którym można podziwiać odkryte jaskinie ze skamieniałościami sprzed 360 mln lat (!!!!)
Czy najpyszniejsza kawa mrożona w tej części kraju, odurzający zapach kwiatów oraz geologiczne cuda i dziwy nie brzmią jak totalnie fantastyczny plan na miłe popołudnie w Kielcach? Mnie przekonuje.
Rezerwat Kadzielnia i zjazd na tyrolce
Kielce często nazywane są rajem geologicznym i stanowi swoisty ewenement przyrodniczy w Polsce. Na terenie tego niewielkiego miasta znajduje się kilka unikatowych rezerwatów, form skalnych, zespołów krajobrazowych i pomników przyrody. Kielce to takie senne marzenie wszystkich paleontologów. Jestem przekonana, że jakby mogli to wzięliby z kieleckimi kamieniołomami ślub, albo chociaż poprosili o chodzenie! Co tu się wyprawia w tych skałach, to włos się na głowie jeży! Można tu zobaczyć i dotknąć skamieniałości jakie tylko sobie życzycie, do wyboru, do koloru. Od kambru aż po czwartorzęd.
Jednym z fajniejszych miejsc idealnym na kamienne harce jest rezerwat przyrody na wzniesieniu Kadzielni (295 m n.p.m). Zadbane i niezwykle malownicze alejki spacerowe, dominująca w krajobrazie romantyczna Skałka Geologów i możliwość eksplorowania jaskiń to argumenty, które powinny przekonać Was na spędzenie tutaj czarownych chwil. Kadzielnia to moim zdaniem super opcja na śniadanie pod chmurką, rande wu albo podniesienie sobie poziomu adrenaliny we krwi.
Zainteresowani tym ostatnim? To bardzo rekomenduję zjazd tyrolką nad Kadzielnią. Ja się co prawda wydygałam jak osioł ze Shreka widząc linę zawieszoną w nicości (bo ja zawsze w dół patrzę!), ale mój towarzysz drogi jak tylko usłyszał, że może pokonać zjazdem 550 m długości, a pod nogami ma 40 m otwartej przestrzeni – wjechał w uprzęż jak dzik w szyszki.
Tyrolkę nadzoruje grupa przefajnych ludzi, którzy zadbają o Wasze bezpieczeństwo i w razie ogarniającej paniczki – poinstruują co dalej zrobić. A w o ogóle od niedawna można sobie powisieć nad Kadzielnią w hamaku! I to jest temat wart zgłębienia i uczynienia w najbliższym czasie!
Główny deptak Kielc – ulica Sienkiewicza
Kielce polskim San Francisco? To było moje pierwsze skojarzenie! Spacerując głównym deptakiem Kielc, mniej więcej w połowie dreptania odwróciłam głowę i Bóg mi świadkiem – ulica Sienkiewicza łamała się w krajobrazie niemal tak samo malowniczo jak słynna Powell Street w San Francisco! No jakie inne miasto w Polsce może się pochwalić takim amerykańskim sznytem? Żadne!:)
Ulica Sienkiewicza to najbardziej reprezentacyjna ulica Kielc. Jest długa (1270 m) i wydaje się być poskładana z kompletnie niepasujących do siebie klocków, ale ma w sobie jakiś niewytłumaczalny urok. Taki małomiasteczkowy styl, ale z interesującym zlepkiem moich ulubionych elementów w miejskich wędrówkach. Są tu przepiękne fasady kamienic, sklepy z mydłem i powidłem oraz ukryte przejścia i podwórka, które aż się proszą żeby wścibsko wybadać ich historię.
Gorąco polecam zrobić sobie przystanek na Placu Artystów (zbieg ulic Sienkiewicza i Kapitulnej), gdzie w przytulnej kawiarni Plac Cafe wypijecie dobrą kawę z widokiem na Pałac Biskupów Krakowskich – jedną z najlepiej zachowanych rezydencji epoki Wazów. A po kawie idźcie koniecznie pod pomnik dzika i przeczytajcie legendę, bo wiecie – gdyby nie ten dzik, to w ogóle nie byłoby Kielc, a gdyby nie było Kielc, to byłoby całkiem nudno!
Drogie Kielce,
Liroy miał rację mówiąc że jesteście jedyne unique motherfuc*ing fantastic! Bardzo zasympatyzowałam i mam nadzieję, że wkrótce spotkamy się znowu!
P.S Majonez Kielecki to uber majonez i żodyn inny się nie liczy, żodyn!
Wpis o Kielcach powstał przy współpracy z Urzędem Miasta Kielce, w ramach promocji produktu turystycznego „Kielce – Raj dla dzieci”. Ogromnie dziękuję Panu Piotrowi G. (Rodo) za ogrom pomocy, zaangażowania i opieki podczas ustalania szczegółów, a także Kubie J. z bloga Tymrazem.pl, który o Kielcach wie wszystko i jeszcze więcej! Dziękuję Wam chłopaki przeserdecznie!