Tam, gdzie szumią lasy, rozlewają się jeziora i łagodnie meandrują rzeki, gdzie „Kociewiaki majó swoje dómi, swe pachnące chlebam pola*”, leży niezwykła kraina, nazywana przez wielu łagodną. Jej granice wyznacza natura, jej tożsamość kształtuje wielokulturowość. Kraina, która tka swoją historię, wplatając w nią kojącą sielskość, ciepło krajobrazów i piękno czające się w pozornej zwykłości. Jeśli myślicie, że taka magia dzieje się tylko na wschodnich krańcach naszego kraju, to spójrzcie na górną część mapy – tam bowiem leży Kociewie, które skradnie Wasze serca szybciej, niż najbardziej spieczone ziemniaczki z ogniska, smakujące masłem, solą i dymem.
Kociewie to prawdziwy rojber czyli łobuz wśród wszystkich najpiękniejszych regionów Polski, a przecież wszyscy wiemy, że łobuza kocha się najbardziej! Co warto zobaczyć na Kociewiu? Zasadniczo to wszystko, ale ja zabieram Was dziś na Kociewie Świeckie, w którym połazimy po lasach, popływamy w jeziorach, pojeździmy szlakiem mennonitów, zobaczymy zamki krzyżackie, odwiedzimy rodzinną winnicę i sprawdzimy, jak się wędruje po jedynych górach na Kociewiu. Będzie fajnie, obiecuję!
Kociewie Świeckie – przewodnik po najciekawszych miejscach w regionie
Miasto Nowe – od zamku krzyżackiego do Wisły
Miasto Nowe niby nie wyróżnia się niczym szczególnym. Ot, mała mieścina z zamkiem krzyżackim i zgrabnym rynkiem. Wystarczy jednak nieco poniuchać po zakamarkach Nowego, a odkryje się masę ciekawostek! We wspomnianym już zamku krzyżackim znajduje się wystawa, na której zgłębicie całkiem fascynującą historię tego niedużego miasta. Dowiecie się, gdzie stacjonowała najstarsza Ochotnicza Straż Pożarna, co Nowe ma wspólnego z Zamkiem Królewskim w Warszawie i jak długa jest tradycja aptekarska w mieście. Zwiedzając Nowe warto również zaglądnąć do gotyckiej fary, w której znajduje się unikatowy fresk przedstawiający kobietę z brodą zwaną Wilgefortis.
Na zachwyty polecam Wam platformę widokową na Osiedlu Nadwiślańskim II, z której rozciąga się sztos widok na Wisłę, a na najpyszniejszy obiad świata zapraszam Was do restauracji „Wachlarz Smaków”, gdzie devolay z ziemniakami wycisnął mi łzy szczęścia z oczu. Po dreszczyk emocji wybierzcie się nad Jezioro Czarownic, w którym podobno odbywało się słynne pławienie czarownic, a dla nieoczywistych przeżyć, odwiedźcie zabytkową przepompownię w Kończycach z 1910 r. Jeśli jest otwarta, zobaczcie jej unikatowy napęd parowy. Jeśli nie będzie otwarta, to spacer wałami powodziowymi z super panoramą miasta też będzie pomysłem wybornym. I nawet się nie spostrzeżecie, kiedy minie Wam dzień pełen wrażeń w Nowem.
Miasto Świecie – małe, a cieszy
Stolica Powiatu Świeckiego prawdopodobnie nie zachwyci Was od razu, ale zapewniam, że im dalej w Świecie, tym robi się ciekawiej. Miasto, przez które dawniej przebiegał szlak bursztynowy łączący Cesarstwo Rzymskie z wybrzeżem Bałtyku, jest fajną opcją na jednodniowy, kociewski citybreak. Największą atrakcją Świecia jest gotycki zamek krzyżacki, który co prawda jest obecnie w remoncie, ale i tak robi ogromne wrażenie, nawet z zewnątrz. Zamek posiada cylindryczną wieżę o wysokości 34 metrów, która odchyla się od pionu aż 106 cm. Jest to najwyższa krzywa wieża w Polsce udostępniona do zwiedzania.
Świecie to też bardzo fajne murale, park miniatur, pomnik metalowych portek, a także rzeźby przedstawiające ludzkie twarze, które znajdziecie w różnych częściach miasta. Ich autor, Marek Tomasik stworzył ponad 200 takich twarzy, zatem jeśli lubicie tropić nietypowe miejskie ciekawostki – w Świeciu macie ku temu świetną okazję! Na deser możecie wdrapać się na jedyne w tym regionie góry – Góry Czarcie zwane potocznie Diabelcami. Rozciąga się z nich przepiękny widok na Wisłę i wpadającą do niej Wdę.
Winnica przy Talerzyku – enoturystyka na Kociewiu Świeckim
Wszystko zaczęło się przez pomyłkę i przypadek, ale czy właśnie nie tak rodzą się najlepsze historie? Ponad stuletnie siedlisko położone w pradolinie Dolnej Wisły w Zespole Parków Krajobrazowych, pewnego dnia znajduje nowych właścicieli. Ci na początku wcale nie myślą o założeniu winnicy, ale skoro na cztery strony świata ciągną się łagodne stoki, a klimat ujarzmia królowa rzek – Wisła, pomysł winiarskiego życia zrodził się sam.
I tak od kilkunastu lat, pod grodziskiem z XI wieku, powstają wina ze szczepów Solaris, Bianca, Regent oraz Rondo. Nie jest to miejsce komercyjne, raczej nastawione na enoturystykę w rytmie slow. Do winnicy można zaglądnąć po uprzednim umówieniu się z właścicielem. Cennik zwiedzania i degustacji znajdziecie pod tym linkiem. Czy warto? Absolutnie tak!
Dotleńcie się w Tleniu!
Pamiętacie jak jeździło się za młodu na kolonie? Spało w domkach letniskowych, w których mrówki gryzły po kostkach, albo w namiotach wojskowych śmierdzących nagrzanym brezentem? W miasteczku, w którym się mieszkało zawsze był sklep ze wszystkim, na każdym rogu stały budki z lodami i goframi, w lesie pachniało wilgocią ciągnącą od wody, a pomosty nad jeziorem były świadkami naszych pierwszych, młodzieńczych miłości. Jeśli na te wspomnienia uśmiechacie się delikatnie pod nosem to coś Wam powiem – dokładnie taki powrót do przeszłości zafunduje Wam wizyta w Tleniu.
Niewielka wioska Tleń, oprócz bycia generatorem naszych smarkatych wspomnień, jest również świetną bazą wypadową do odkrywania świeckiej części Kociewia. Wszędzie stąd blisko, a w przerwie od zwiedzania można oddać się chillowaniu nad Zalewem Żurskim lub Jeziorem Mukrz. Słuchajcie, w Tleniu mają rowery wodne w kształcie łabędzia i kaczki! A kto czytał mój wpis o czeskiej Pradze, ten wie, że wodne harce rowerem w takim kształcie to przeżycie z cyklu szałowych!
W Tleniu zjecie obłędną kiszkę w tempurze w „Przystanku Tleń”, przejdziecie się malowniczymi traktami leśnymi i zrobicie zakupy w cudnym sklepie spożywczym, w którym przy kasie możecie nabyć sobie pieczone udka kurczaka i kluski, no bo czemu by nie?
Zrelaksujecie się także w fantastycznym, rodzinnym hotelu „Żółty Rower”, który ogromnie Wam polecam na kociewskie wakacje. Serwują tu wspaniałą kuchnię, wspaniałe śniadania, a pokoje są tak piękne, że aż żal wyjeżdżać…dlatego ja spontanicznie zostałam jeszcze dobę dłużej:) Wrzucam Wam link do rezerwacji i namawiam po stokroć na pobyt tutaj, bo raz, że Tleń jest super, dwa – wypoczniecie tu jak w domu, a skoro wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej, to czemu nie skorzystać? Wisienką na torcie z pobytu w Tleniu będzie spływ kajakowy, o którym już Wam spieszę donieść!
Kociewie kajakiem – aktywność pełna wrażeń!
Pomysł odkrywania Kociewia z perspektywy kajaka to zdecydowanie jeden z lepszych pomysłów, jaki możecie zrealizować w tym regionie. Trasy kajakowe na rzekach Wda i Wierzyca tylko czekają na to, abyście zanurzyli wiosła i przepłynęli między ich najpiękniejszymi zakolami, wzdłuż których czeka na Was dzika przyroda i kojące krajobrazy. Pamiętajcie jednak, aby przed wyruszeniem na spływ kajakowy realnie ocenić swoje możliwości, bo niby rzeki leniwie meandrują, ale miejscami napotkacie przeszkody typu powalone drzewa i konary (w końcu dzikość przyrody to dzikość przyrody!) i taki spływ może Was mocno zmęczyć. Czy jest alternatywa dla leniwych buł i kajakowych żółtodziobów? A i owszem! Sama reprezentuję obydwie grupy, to sprawdziłam!
Idealnym rozwiązaniem jest wypożyczenie kajaka i pływanie po Zalewie Żurskim. To sztuczny zbiornik wodny powstały w wyniku budowy elektrowni wodnej. Pływanie kajakiem po żurskich wodach to jest coś wspaniałego! Można sobie powiosłować do wyspy Madera, podpatrzeć jak kaczki wygrzewają się na słońcu, a łabędzie niuchają coś w szuwarach. Zalew Żurski jest doskonałą opcją na kajakowy rozruch. Potem już wypływajcie hen daleko, gdzie Was kociewskie wody zaniosą!
Gdzie można wypożyczyć kajaki? Ja ze swojej strony gorąco polecam wypożyczalnię w Ośrodku Wypoczynkowym „Promyk” w Tleniu. Nic na mnie nie macie, że wybrałam to miejsce z uwagi na klawą nazwę! Sama wypożyczalnia okazała się również bardzo klawym miejscem, panowie tam pracujący niezwykle pomocni i wyrozumiali, a ceny bardzo przystępne. Istny promyk wpadający do serduszka owładniętego żądzą kajakowej przygody!
Na Kociewiu las i przyroda wita Was!
Mówią, że najprostsza droga do wszechświata biegnie przez leśną dzicz. Kociewie Świeckie w pełni się z tym zgadza! Leży w samym środeczku Borów Tucholskich i oferuje tak wiele atrakcji i cudów, że naprawdę ciężko wybrać, w której ściółce leśnej wytarzać się najpierw, do którego drzewa przytulić się w pierwszej kolejności, które torfowisko wymacać jak pierwsze.
Jeśli tak jak ja jesteście leśnymi dziadami, a natura powoduje, że na Waszych twarzach pojawia się emocjonalny pąs, to wiedzcie, że Kociewie Świeckie przyrodniczo nie zawiedzie Was ani trochę! Jeśli chcecie naładować swoje baterie energią z natury i poczuć ją od koniuszków palców, aż po czubek głowy, to zwyczajnie nie ma innej rady – musicie przyjechać na Kociewie!
Teren Powiatu Świeckiego orbituje wokół najpiękniejszych przyrodniczych cudów. Znajdziecie tu kilkanaście rezerwatów przyrody z rzadkimi gatunkami roślin zielonych oraz drzew. W różnorodności szlaków i ścieżek dydaktycznych możecie przebierać jak w ulęgałkach. Jest przepiękny Szlak przyrody w Gminie Warlubie, na którym możecie przytulać się do ogromnych dębów. Zespół Parków Krajobrazowych nad Dolną Wisłą zaprasza na zachwyty starymi sadami przydomowymi, w których rosną unikatowe odmiany jabłoni oraz grusz, a malownicze tereny Wdeckiego Parku Krajobrazowego i największy rezerwat biosfery w Polsce – Bory Tucholskie są gotowe na Waszą miłość dozgonną! Mówię Wam, jeśli gdzieś istnieje bajkowy świat, to na pewno za lasami i jeziorami Kociewia Świeckiego!
Wdecki Park Krajobrazowy i unikatowa „ścieżka ciszy”.
Jeśli szukacie miejsca, gdzieś między ciszą, a ciszą, to koniecznie musicie pojawić się tutaj. Ścieżka ciszy znajdująca się na terenie Wdeckiego Parku Krajobrazowego i Rezerwatu Biosfery Bory Tucholskie, to pierwsza (i na razie jedyna) tego typu ścieżka edukacyjna w Polsce. Natężenie dźwięków przyrody wynosi tu podobno zaledwie 35 decybeli. Trasa ma długość 11 km i łączy rzekę Wdę z rezerwatem Jeziora Piaseczno. Jest też wariant krótszy liczący 6.9 km.
Projekt wzorowany na fińskim pomyśle ma za zadanie nauczyć ludzi przebywać w naturze i ciszy, bo co tu dużo mówić – wszyscy potrzebujemy odpocząć od jazgotu świata, a nie wszyscy potrafimy to robić. Powiem Wam, że spacer tym szlakiem jest na początku nieznośny. Doświadczanie ciszy jest dla rozedrganego codziennością mózgu zadaniem niemal niewykonalnym. Ale kiedy mijają minuty, a człowiek idzie przed siebie i słucha jak mu ta cisza wierci w uszach, nagle zaczyna czuć lekkość istnienia, a pralka myśli wirująca w głowie przestaje dudnić. Bardzo to miłe doznanie, które musicie sprawdzić na własnym ciele oraz duszy.
Nad kociewskie jeziora marsz!
Mam pewną teorię, która zakłada, że jeziora są takim kopciuszkiem wśród wszystkich cudów natury. Kiedy uwielbiane przez wszystkich góry oraz morze mają bal i piją poncz, jeziora są zmuszone szorować podłogę, zamiast podrygiwać na parkiecie razem ze swoimi popularnymi siostrami. Czas to zmienić i włożyć jeziorom pantofelek na stopę! W tym celu należy ruszyć w rajd po polskich jeziorach, a zacząć można od Kociewia!
Na terenie Kociewia Świeckiego znajduje się aż 90 jezior! Niektóre z nich są totalnie dzikie i poukrywane w lasach, a niektóre mają bardzo dobrze rozwiniętą infrastrukturę. Mnie najbardziej urzekło Jezioro Piaseczno, stanowiące krajobrazowy rezerwat przyrody, wspomniane już Jezioro Mukrz, wokół którego prowadzi uroczy Szlak Piętaszków (polecam go przejść!), przepiękne, nieco tajemnicze Jezioro Radodzierz oraz Jezioro Wielkie Błądzimskie.
Wszystkie te miejsca są świetne na kontemplację, odpoczynek, pływanie i konsumpcję kanapki z jajem. W ogóle uważam, że jeziora mają moc oddziaływania na człowieka, równie silną jak lasy. Gapienie się na szuwary i migocącą taflę wody powoduje, że znienacka ogarnia nas paranoiczne wręcz podniecenie, a głowa z tej radości, bliska jest eksplozji. Pomyślcie tylko, co się może zdarzyć, jak uda się znaleźć wszystkie kociewskie jeziora…Nie wiem jak Was, ale mnie to przekonuje do jeziorowania!
Kociewie szlakiem mennonitów
Przybyli na te ziemie, bo los zmusił ich do ucieczki przed prześladowaniami religijnymi. Wiedzieli jak ujarzmić tereny podmokłe, czyniąc z nich żyzne ziemie uprawne. Byli znani z umiłowania do natury, surowości obyczajów i zasad, a także z etosu pracy. Mennonici – bo o nich mowa – byli wyznawcami ruchu religijno-społecznego powstałego w XVI wieku w Holandii. Ślady mennonitów, a przede wszystkim pozostałości architektury i cmentarze, można spotkać na terenie Żuław, Mazowsza i właśnie na Kociewiu.
Na terenie Kociewia Świeckiego znajduje się kilka dobrze zachowanych zabudowań mennonickich, zwanych również domami olęderskimi. Są bardzo charakterystyczne i mocno wybijają się w krajobrazie kociewskim. Najwięcej domów mennonitów znajduje się w gminie Dragacz m.in. w miejscowościach Wielkie Zajączkowo, Wielkie Stwolno, Dragacz, Wielki Lubień i Bratwin.
Z kolei w miejscowości Chrystkowo znajduje się najbardziej okazała i najbardziej zdumiewająca chata mennonicka. Można ją zwiedzać również wewnątrz, ale trzeba uprzednio umówić się z którymś z pracowników Zespołu Parków Krajobrazowych nad Dolną Wisłą, który zarządza tym zabytkiem. Mnie po zabudowaniach oprowadzał przewspaniały Pan Piotr, którego z tego miejsca serdecznie pozdrawiam!
Banda Kota Ciafrota czyli murale i kolorowe przystanki na Kociewiu
Było to tak. Pewnego razu, w ramach projektu fundacji Kultura na Wsi, dzieci z Lipinek wymyśliły bandę, której członkowie mieli zostać przewodnikami po Kociewiu. I tak oto z pomocą dziecięcej wyobraźni, na świecie pojawił się kot Ciafrot, czarodziejka Czarocha i rojber Oleś, którzy „pokolorowali” sobą niewielką wieś kociewską.
Postacie widniejące na budynku fundacji w Średniej Hucie 6, a także na przystankach autobusowych w Lipinkach namalował toruński artysta Marcin Gręźlikowski znany jako Andrzej Poprostu.
Fundacja organizuje również tematyczne warsztaty przybliżające tradycje kociewskie. Powiem Wam, że strasznie to wszystko jest ładne i wdzięczne! Jeśli kochacie takie muralowe ciekawostki, lokalność jest dla Was kompasem wyznaczającym kierunek zwiedzenia, to koniecznie obierzcie azymut na te miejscowości! Protip: droga do Średniej Huty jest momentami dość hardkorowa, zatem nie zalecam szarży ułańskich, a spokojną jazdę.
Kociewie Świeckie, jak na prawdziwego łobuza przystało, rozkochiwało mnie w sobie przez calutki tydzień. Zrobiło mi istne podziczenie w głowie, które wszelkie niecne występki nakazywało wybaczać, a urok osobisty otulał mnie ciepłym kocykiem miłości. Kociewie dokonało zuchwałego włamu do mojego serca, całym swoim przyrodniczo-społecznym jestestwem. Wiem, że jeszcze tu wrócę, bo to był zaledwie ułamek atrakcji, jakie ten skrawek Polski chowa w swoim środeczku.
Czy stanę się rasową stalkerką Kociewia? Nie wykluczam! Zatem do zobaczenia bardzo prędkiego!
*fragment hymnu kociewskiego słowa: ks. Bernard Sychta
Artykuł powstał we współpracy z Lokalną Organizacją Turystyczną KOCIEWIE w ramach zadania „Blogujemy o Kociewiu – promocja lokalnej marki Kujawsko-Pomorskich Konstelacji Dobrych Miejsc” dofinansowanego ze środków Województwa Kujawsko-Pomorskiego.
A zdjęcia we wpisie są autorstwa mojej drugiej połówki porcji ziemniaczków z koperkiem czyli zdolnego Jakuba Kusieja.
2 komentarze
Jesteś wiekowo młoda…jak moja córka…więc obserwuję co ” wyprawiasz” 😉 …gdzie podróżujesz .
Potrafię się jeszcze skupić na tekscie pisanym…grą słów .. co wśród Twych rówieników i młodszych nie jest JUŻ TAKIA ŁATWE ( obrazki.. film..prym wiodą :/ )
W Twoich podróżach…relacjach blogowych jestem „o krok” przed Tobą więc PORÓWNUJĘ co uwagę Twoją przykuwa teraz(!) , a co moją…”chwilę” przed (!)…tak to ujmę…jeżeli wiesz o czym piszę.
Wypada teraz ocenić tą relację. ????????????
Wydaje mi się, że wiem :):) I jest mi miło bardzo, że potrafisz się skupić na moim tekście, bo to dziś bardzo rzadkie:) A bardzo się różni to, co przyciąga moją, a Twoją uwagę?