Lizbona znalazła się w moim planie podróży przy okazji tygodniowego pobytu na północy Portugalii. Nie zrobiła ze mną tego, co jej koleżka Porto, ale przyznaję, że momentami poraziła mnie prądem. Wszystko za sprawą specyficznego klimatu i intensywnych kolorów. Lizbona to intrygujący balkon na końcu Europy, na którym można wypatrywać odległych lądów i zatapiać się w fascynującej historii. Miejsce, z którego wielcy odkrywcy tego świata wyruszali na podbój nieznanego jest doskonałe do tego aby zrobić to samo. Udać się w nieznane ulice Lizbony.
Spędziłam dwa dni w Lizbonie i w sumie to nie wiem, czy to Lizbona zasługuje na wielką okejkę, czy jeszcze musimy dać sobie drugą szansę. Wrócę tutaj na pewno. Mam ogromne poczucie niedosytu i jestem przekonana, że to miasto rozkocha mnie w sobie równie mocno jak Porto. Ale zanim wrócę, poznajcie moje propozycje na zwiedzanie Lizbony!
Lizbona – zwiedzanie, główne atrakcje i ciekawostki
Lizbona – wszystkie kolory Alfamy
Dzielnica Alfama w Lizbonie po dziś dzień zajmuje pierwsze miejsce na mojej liście najbardziej klimatycznych ulicznych labiryntów. Setki ciasnych dróg wspinają się mozolnie pod górę, aby później opaść w dół lub skręcić nie wiadomo dokąd. Największą frajdą jest zabłądzenie w tym gąszczu, gdzie co rusz odkrywa się ciekawe detale, zdobienia, place i ludzi. Mimo, że spacerowanie w pojedynkę po Alfamie bywa momentami dość męczące (w zaułkach spotkałam sporo szemranych typów intensywnie namawiających mnie na kupno haszyszu), absolutnie warto to ryzyko podjąć.
W czasach kiedy Lizbonę nawiedzały kataklizmy przyrodnicze zdecydowano, że bogatsza część miasta przeniesie się do innych dzielnic, a Alfama przejdzie w ręce uboższej warstwy społeczeństwa. Dzielnica jednak przetrwała i to właśnie ona po największym trzęsieniu ziemi w 1755 roku została najmniej zniszczona i nadal tętniła życiem. I nic się chyba nie zmieniło od tamtej pory. Czas stoi tutaj w miejscu. Między naprawdę ciasnymi ulicami biegają dzieci, starsi ludzie przesiadują przed domem, a pranie zwisa między oknami. I to najbardziej urzekło mnie w Alfamie.
Bacalhau czyli wszystkie wariacje na temat dorsza
Jak nie jestem specjalną fanką ryb, tak po pobycie w Portugalii stałam się ich smakoszem. Zwłaszcza dorsza, który Portugalczycy potrafią przyrządzić na 365 sposobów. Osobiście spróbowałam na jeden sposób i to wystarczyło. Zapiekanka z dorsza popijana mrożoną herbatą i koktajlem z kiwi sprawiła, że zobaczyłam bramy kulinarnego raju. A potem trafiłam z totalnego przypału na Festiwal Dorsza w północne Portugalii i przepadłam dla ryb 😀
Gdzie zjeść najlepsze Pasteis de Nata w Lizbonie?
Zanim napiszę gdzie serwują podobno najlepsze portugalskie słodkości, muszę się pożalić. Bo Pasteis de Nata to moje największe rozczarowanie cukiernicze ever. Jadąc do Portugalii każdy mi mówił, „o jej koniecznie spróbuj Pasteis de Nata są wspaniałe”! No to pierwsze co zrobiłam poszłam do cukierni, zamówiłam od razu 4 sztuki i ledwo je zjadłam. Kombinacja ciasto francuskiego, słodkiego jak ulep budyniu i posypki z cynamonu nie trafiła w mój gust totalnie, a nawet powiem, że lekko mnie zemdliło.
Po najlepsze Pasteis de Nata w Lizbonie koniecznie trzeba się udać do dzielnicy Belem. Tam znajdziecie słynne babeczki o zastrzeżonej nazwie Pasteis de Belem. Ciasteczka były tu produkowane aż do likwidacji zakonów klasztornych w Portugalii (do roku 1834) W miejscu o nazwie Antiga Confeitaria de Belém, zaraz przy klasztorze Hieronimitów babeczki są wypiekane nieprzerwanie od 1837 roku. I w tej właśnie kawiarnio – cukierni należy stanąć po nie w niebotycznie długiej kolejce.
Lizbona i żółte tramwaje – przejażdżka pełna wrażeń!
Pierwsze skojarzenie z Lizboną? Żółty tramwaj z hukiem toczący się między zabytkowymi budynkami. Żółty tramwaj to niekwestionowany symbol Lizbony. Polecam wszystkim kobietom walczącym z cellulitem, ale zdecydowanie odradzam ludziom z padaczką. Tak jak tam człowiekiem wytrzęsie, sponiewiera, porzuca na wszystkie strony to nigdzie indziej na świecie się nie doświadczy! Pomijając szczegół że w żółtych tramwajach jest ciasno, gorąco i nisko to jeszcze szybko.
Ale i tak będziecie zachwyceni, oglądając świat zza szyb żółtego tramwaju. O ile zdążysz coś zobaczyć, albowiem podczas wibracji można dostać pląsawki ocznej. Również nie dla turystów o słabym sercu, bo kiedy tramwaj niebezpiecznie zbliża się do ścian budynków pan maszynista sprawdza czy uda mu się wcisnąć. Ciśnienie skacze ze strachu jak kurde kangur!
Idź na koncert Fado w Lizbonie
Być w Portugalii i nie usłyszeć Fado? To jak w tłusty czwartek nie zjeść pięciu pączków, tylko jednego! Niby można, ale po co? Ta muzyka zaciekawi chyba największych muzycznych malkontentów. Fado w dosłownym tłumaczeniu znaczy los. Jest muzyką o tęsknocie, smutku i melancholii. Tradycyjne fado słuchane w dużej ilości może nastroić depresyjnie i wywołać wręcz myśli samobójcze, ale współczesne fado sięga już po inne rytmy jak latynosko – afrykańskie żywiołowe nuty i nie jest takie dołujące. Ciekawe jest to że inaczej śpiewa się fado w Lizbonie, inaczej w Coimbrze, a jeszcze inaczej w Porto. Guru portugalskiego fado jest Amalia Rodrigues. Piękny głos i naprawdę piękna muzyka. Polecam wybrać się na wieczorny koncert.
Zobacz most Vasco da Gama w Lizbonie
Najdłuższy most w Europie został otwarty na międzynarodowych targach Expo w 1998 roku, w 500 – ną rocznicę odkrycia drogi morskiej do Indii. Posiada sześć pasów ruchu i można po nich śmigać z prędkością 120km/h przez prawie 20 km. Jeśli ruch w ciągu doby zwiększy się do 52 tysięcy pojazdów, wówczas most może rozszerzyć się o kolejne dwa pasy ruchu. Konstrukcja ma 120-letnią gwarancję trwałości, a dzięki najnowocześniejszym technice, może przetrwać największe trzęsienia ziemi (trzeba dodać, że Lizbona znajduje się w strefie sejsmicznej). Wprawdzie nie było mi dane jechać samochodem po nim, ale z brzegów dzielnicy Belem i z zamku Św. Jerzego prezentuje się imponująco.
Idź pod katedrę Se w Lizbonie
Kiedy byłam w szkole podstawowej zbierałam pocztówki z całego świata. Pamiętam, że moim marzeniem była widokówka z Portugalii z żółtym tramwajem na tle starego kościoła. Kiedy odwiedziłam w zeszłym roku Lizbonę, stanęłam przed Katedrą Se czyli Sedes Episcopalis oko w oko. Nagle zatrzęsła się droga, a zza rogu wyłonił się tramwaj. Kurde, naprawdę mocno się wzruszyłam! Moja pocztówka nadjechała wprost na mnie!
Wybudowana w 1150 roku, w miejscu starego meczetu katedra jest mieszanką baroku, gotyku i stylu romańskiego. Warto zobaczyć relikwiarz ze szczątkami św Jerzego, który jest patronem Lizbony. Według legendy łódź z jego ciałem sama przypłynęła do Portugalii z Hiszpanii, a nad bezpieczeństwem podróży czuwały kruki. Na pamiątkę tego wydarzenia kruki zostały umieszczone w herbie Lizbony. Zdjęcie zrobione baaardzo kiepskim kalkulatorem jakby ktoś pytał 😀
Dzielnica Belém w Lizbonie
Rozciągająca się w okolicy dawnego portu Restelo podmiejska dzielnica Lizbony to prawdziwy powrót do przeszłości. Stąd właśnie w roku 1497 do Indii wyruszył Vasco da Gama i odpływały statki konkwistadorów. Należy przespacerować się do Wieży Belém, zobaczyć spektakularny pomnik odkryć geograficznych a także udać do klasztorów Hieronimów (należy się uzbroić się w cierpliwość i ustawić w kolejce, jak chcesz wejść do środka). Obydwa zabytki wpisane są na listę Światowego Dziedzictwa Kulturowego i Przyrodniczego UNESCO.
Zamek św. Jerzego w Lizbonie
Zamek św. Jerzego (Castelo de São Jorge) wznosi się majestatycznie nad Lizboną i jest świetnym punktem widokowym na miasto! Została zbudowana w V w n.e). Nim dotrzesz do zamku to przejdziesz przez przeuroczą dzielnicę Santa Cruz. Spacer wzdłuż murów obronnych obfituje w panoramiczne ochy i achy, a kawa pita na Miraduro da Graça jest doskonałą opcją na poznanie piękna Lizbony!
Przejedź się Elevador da Bica
Mnie co prawda się to nie udało, bo uparcie i bohatersko zdzierałam sobie stopy w niewygodnych japonkach po lizbońskim bruku, ale jak wrócę to się na bank przejadę! Eleveador da Bica to największa atrakcja dzielnicy Bairro Alto. Dwa żółte wagoniki pną się ostro w górę między ciasnymi uliczkami i budynkami dzielnicy. No widok tych żółtych punkcików na stromej ulicy jest zwyczajnie przecudowny. Kolejka kursuje tak od 1892 roku! Dziś trochę żałuję, że nie zdecydowałam się na taką przejażdżkę, ale myślę, że Lizbona znów mnie przyjmie na kolejną wizytę i sprawdzę na własnej skórze jak to jest:)