Andaluzja to złocona słońcem południowa kraina Hiszpanii. Potrafi zauroczyć każdego, nawet najbardziej odpornego na uroki świata marudę. Jest tutaj wszystko, czego potrzeba człowiekowi aby poczuł się szczęśliwy. Andaluzja rozbrzmiewa dźwiękami flamenco, pachnie pomarańczami, smakuje szynką i kusi perłami architektury. Oślepia krajobrazami, przyjemnie chłodzi ciało zimną Sangrią i sprawia, że już zawsze będzie się chciało tu wracać.
Jestem tego najlepszym przykładem – wróciłam na południe Hiszpanii po dziewięciu latach i wyjechałam jeszcze bardziej zakochana niż poprzednio! Co warto zobaczyć w Andaluzji? Jakie miejsca warto odwiedzić i co najbardziej urzeka w tej słonecznej krainie? Poniżej znajdziecie moje własne Top 10 najważniejszych atrakcji Andaluzji! Czytajcie ku inspiracji i jedźcie w stronę hiszpańskiego słońca po piękno i radość!
Andaluzja – najpiękniejsze miejsca, które koniecznie trzeba zobaczyć!
Kordoba – co warto zobaczyć?
Miasto Kordoba absolutnie kupiło mnie od pierwszej minut! Wybitna nieumiejętność posługiwania się mapą sprawiła, że błąkałam się późnym wieczorem po jej ulicach, szukając mojego noclegu. Co rusz zapuszczałam się w coraz ciekawsze okolice. Prawdę mówiąc, po jakimś czasie przestałam się przejmować, że robi się coraz później, a ja dalej nie wiem gdzie jestem. Byłam tak bardzo urzeczona tym miejscem, że zamiast szukać hostelu szukałam wrażeń:)
Ciasne uliczki spowite były ciepłym światłem, a nad dachami kamienic majestatycznie górowała Mezquita. Moja fascynacja Kordobą spotęgowała się jeszcze bardziej dnia następnego, gdy wyruszyłam na leniwe zwiedzanie budzącego się do życia miasta. Ludzie niespiesznie zamiatali ulice, otwierali patia i okiennice. Skutery załadowane towarami, dzielnie przeciskały się między uliczkami, a dzieci z tornistrami na plecach z bólem serca szły do szkoły.
Co warto zobaczyć w Kordobie? Ech, wszystko! Kordoba to miasto położone w dolinie rzeki Gwadalkiwir i jest miejscem, gdzie historia odcisnęła piętno trzech kultur – chrześcijańskiej, muzułmańskiej oraz żydowskiej. Największe wrażenie robi La Mezquita czyli Wielki Meczet Kordoby. Uważany jest za jedną z najwspanialszych islamskich budowli. Wnętrze ogromnej świątyni zdobi przeszło osiemset kolumn, a zdobienia mauretańskie to prawdziwe dzieła sztuki.
Po wyjściu ze świątyni warto zapuścić się w labirynt brukowanych uliczek, które pomiędzy niebieskimi doniczkami, prowadzą do obłędnych wręcz zakamarków i kolorowych patio, wiodą przez dzielnicę żydowską, a na końcu wyprowadzają na most Puente Romano, który podobno przez dwa tysiące lat był jedynym mostem w mieście. Kordobie mówię wielkie, zdecydowane TAK! To nie jest duże miasto, więc na spokojne zwiedzanie najważniejszych zabytków spokojnie wystarczy jeden dzień.
Andaluzja i patios jak z bajki
Pozostańmy jeszcze chwilę w Kordobie, która może pochwalić się najpiękniejszymi wewnętrznymi dziecińcami w całej Hiszpanii. Ich ukwiecenie, kolory i zapachy dosłownie zapierają dech w piersiach! Domy w Kordobie już za czasów starożytnych Rzymian budowano w taki sposób aby w centrum znajdował się dziedziniec. Ta tradycja była kontynuowana również przez Maurów z tym, że oni dołożyli jeszcze do kolorowych patios fontanny.
Spacerując po Kordobie właziłam komuś do domu aby zobaczyć te ukryte za kratami cudeńka. Co roku, w maju organizowany jest Festival de los Patios Cordobeses, gdzie wybiera się najpiękniejsze patio w całym mieście. Wszyscy mieszkańcy otwierają swoje dziedzińce dla zwiedzających. Jeśli planujecie w swoich podróżach Kordobę – maj będzie idealnym miesiącem ! I niech kolorowe kwiaty, zapach jaśminu i kwitnących pomarańczy będą najlepszą rekomendacją!
Sewilla – najważniejsze zabytki i atrakcje
Sewilla nazywana jest najpiękniejszym miastem w całej Andaluzji. Przeczytałam kiedyś takie zdanie, że kto nie widział Sewilli, ten nigdy nie patrzył z zachwytem. Miasto znane jest głównie z największej ilości barów tapas w całej Andaluzji oraz monumentalnej gotyckiej katedry, z grobowcem Krzysztofa Kolumba i minaretem La Giralda. Potrzeba tak naprawdę kilku dni, żeby dobrze poczuć to miasto.
Osobiście miałam tylko 1,5 dnia, podczas którego pokonałam tyle kilometrów, wchodząc w każdą najmniejszą uliczkę, iż wieczorem miałam wrażenie, że moje nogi znają już wszystkie zakamarki w tym mieście. W Sewilli największe wrażenie zrobił na mnie Alkazar, który może nie jest tak bardzo majestatyczny jak Alhambra w Granadzie, ale niezwykle urzekający swoimi misternymi zdobieniami. Azulejos czyli kolorowe kafelki mają tutaj takie intensywne kolory i wzory, że nie chciało mi się w ogóle wychodzić z budynku.
Polecam też spacer na Plac Hiszpański. Co prawda, jest on jak wielka, rozgrzana do czerwoności patelnia, ale jest też przepiękny i monumentalny. Nie wyobrażam sobie, co się dzieje na nim w lecie, bo w marcowym słońcu ekspozycja na odsłoniętym terenie był po prostu nie do wytrzymania! Uważnie studiujcie detale! Tutejsze barierki i mosty, w całości pokryte kolorowymi płytkami nie pozostawiają człowieka bez zachwytu!
Na koniec warto przedreptać na drugą stronę rzeki, do dzielnicy Triana. Dawniej stanowiła szemraną okolicę i główną enklawę hiszpańskich Cyganów. Nazywana była złą stroną rzeki. Dzisiaj to modne miejsce pełne knajpek, barów i restauracji. Mój pobyt w Sewilli skończyłam na późnym tapas i piwie, podczas którego dowiedziałam się od pewnego uroczego, starszego pana (trochę po angielsko-hiszpańsku trochę na migi), że Polacy i Hiszpanie mimo dzielących kilometrów są jak bracia. Mamy tak samo mocne charaktery, wielkie serca i nic nas nie złamie. Na koniec naszej pogawędki tenże wiekowy człowiek ucałował mnie w rękę i odjechał na starej Vespie, życząc wspaniałego życia. Ogromnie liczę na to, że takie właśnie będzie!
Kadyks – najpiękniejsze miasto w Andaluzji!
Kadyks jest według mnie najpiękniejszym miejscem w Andaluzji! Poznałam go w całej swojej okazałości podczas baaardzo długiego spaceru do mojego miejsca noclegowego. Ekspedientka zapytana przeze mnie w sklepie o drogę do hostelu, pokazała mi chyba najdłuższą możliwą opcję. Spocona, zmęczona i zrezygnowana dotarłam na miejsce po dobrej godzinie. Ale kiedy w drzwiach przywitał mnie ciepły uśmiech właścicielki hostelu, szybko zapomniałam o wszelkich niedogodnościach.
Kadyks to niewielkie miasto, którego granice wyznacza cypel leżący nad Oceanem Atlantyckim. Otoczone błękitną wodą pobielałe miasto zrobiło na mnie piorunujące wrażenie. Nie za sprawą architektury, ale za sprawą ludzi. Od pierwszej chwili poczułam się tutaj niezwykle swojsko. W tym małym mieście wszyscy się znają, każdy się pozdrawia na ulicy, starsze panie wymieniają ploteczki w bramach kamienic, dzieci grają w klasy, a matki z wózkami zatrzymują się przy ławkach, aby pogadać i złapać trochę słońca. Do Kadyksu przyjechałam w sobotę rano. Całe miasto wyszło z domu na kawę, zakupy, obiad i spotkania towarzyskie. W sklepach tłoczno, w barach tłoczno, w knajpach też.
W tym całym gwarze, hałasie, piskach dzieci i tłumach czułam się naprawdę dobrze! Dodatkowo, w tym dniu odbywał się strajk feministek, więc miasto rozbrzmiewało okrzykami kobiet, bębnami oraz gwizdkami. Spacer po Kadyksie nie jest łatwy, gdyż może jest on mały, ale ma klika wewnętrznych placów. Serio, łatwo się tu zgubić! Obowiązkowym przystankiem w Kadyksie jest Mercado Central – miejsce, w którym spędziłam najwięcej czasu w Kadyksie.
Słynny targ rybny, w którym chodziłam od stoiska do stoiska odkrywając zdumiona, jakie ryby i stworzenia żyją w wodach oceanu. Po drugiej stronie budynku są stoiska z kiełbasami, szynkami (och!) owocami, chlebem i punkty gastronomiczne. Warto spróbować tych wszystkich specjałów z targu. Ruch, energia miasta, gwar, jedzenie i szum oceanu – czy można chcieć czegoś więcej? Kadyks koniecznie musi się znaleźć w Waszym planie na zwiedzanie Andaluzji!
Granada – zwiedzanie i najważniejsze atrakcje
Granada nazywana jest ostatnim bastionem Maurów na Półwyspie Iberyjskim. Usytuowana pomiędzy łagodnymi wzgórzami, a łańcuchem gór Sierra Nevada, zaserwowała mi prawdziwy szok termiczny. Wyruszając rano z upalnego Kadyksu, nie sądziłam, że wjadę do Granady, w której będzie padał śnieg! Z temperatury 28 stopni, płynnie przeszłam do 5-ciu, nie mając nic ciepłego do ubrania w plecaku. Trzy dni w Granadzie były prawdziwą próbą reakcji mojego organizmu na huśtawki pogodowe, z których na szczęście wyszłam obronną ręką.
Granadę sprzed dziewięciu laty zapamiętałam trochę inaczej. Wtedy wszystko wydawało mi się takie ogromne, nowe i egzotyczne. Być może wynikało to z faktu, że była to moja pierwsza zagraniczna podróż samolotem, więc emocje zrobiły swoje. Podczas tej podróży odebrałam Granadę jako spokojne, trochę senne miasto, w którym można się przyjemnie zgubić w plątaninie ulic na wzgórzach Albaicín czy szukając ducha flamenco w dzielnicy Sacromonte.
Nad miastem góruje najbardziej rozpoznawalna twierdza na świecie i pocztówkowa atrakcja Granady – Alhambra. Ten potężny zespół pałacowy to wizytówka kultury i sztuki arabskiej. Alhambra, jest jedynym średniowiecznym pałacem muzułmańskim, który zachował się praktycznie w całości do naszych czasów. Jest zbudowana na zasadzie cytadeli czyli stanowiła „miasto w mieście”. Usytuowana na wzgórzu, otoczona murami obronnymi, których strzeże dwadzieścia siedem wież i cztery bramy. Kiedyś stanowiła miejsce nie do zdobycia. Jej doskonały stan budzi zdumienie. Dlaczego?
Sztuka i architektura arabska charakteryzują się tym, że są bogato zdobione ale nie są trwałe. Alhambra miała być piękna i z przytupem, ale już niekoniecznie pamiątką dla potomków. Nietrwałość surowców, z których zbudowano twierdzę stanowi istną zagadkę budowlaną. Aby oglądnąć ten warowny pałac z z kilkoma dziedzińcami, obronną Alkazabę, rezydencję Generalife, a także cudowne ogrody rozrzucone po całym wzgórzu należy sobie zarezerwować cały dzień.
A jak już zwiedzicie Alhambrę to zapuśćcie się w uliczki Granady, zjedzcie pyszne tapas, zobaczcie piękną katedrę, wpadnijcie na churros z czekoladą i odwiedźcie najstarszą knajpę w Granadzie – Chikito, do której podobno od czasu do czasu zagląda Benicio del Toro (mimo siedzenia tam cały dzień, niestety się go nie doczekałam #smutek)
Ciekawostki o Andaluzji i społeczne obserwacje, które totalnie mnie urzekły!
Andaluzja – południowa krew w temperamentnych ludziach
Mój hiszpański członek rodziny mówi, że w Andaluzji mieszkają najbardziej leniwi, ale też najbardziej spontaniczni i życzliwi ludzie w całej Hiszpanii. Życie toczy się do sjesty do sjesty i na wszystko jest czas. Muszę przyznać, że dwukrotny pobyt tutaj utwierdził mnie w prawdziwości tego stwierdzenia. Andaluzyjscy Hiszpanie uczą sztuki radosnego życia, akceptacji siebie, spokoju i cierpliwości. Nieustająca maňana i spokój mogą na początku strasznie wkurzać, ale potem nabierają głębszego sensu. Tutaj nikogo nie dziwią długie pogaduszki przy ladzie sklepowej, brak obsługi w okienku, bo kasjer przy drugim biurku właśnie je obiad. Do tego uśmiecha się do ciebie dając znać, że jak skończy to podejdzie.
W Granadzie stałam 10 minut na poczcie oczekując na znaczek, gdyż wszystkie trzy panie w okienku były zabawiane przez jakiegoś szarmanckiego dżentelmena z niepełnym uzębieniem. Tak się zanosiły serdecznym śmiechem, że ta radość i uśmiechy zaczęły się udzielać ludziom w kolejce. Spora część południowych Hiszpanów niezbyt dobrze, albo w ogóle nie zna angielskiego. Komunikacja bywa więc czasem niezwykle trudna. Zawsze jednak są chętni do pomocy i nigdy nie zostawiają człowieka bez odpowiedzi.
W Kadyksie przeprowadziłam w hostelu długą rozmowę o Polsce z gospodynią, używając rąk, nóg i translatora w telefonie. A mężczyźni w Andaluzji to proszę ja Was prawdziwi czarusie! Pamiętam, jak pojechałam na plażę z kumplami męża mojej kuzynki, którzy z pełnym zaangażowaniem organizowali mi czas pobytu w Andaluzji i chcieli pokazać wszystkie wspaniałości ich regionu. Pojechaliśmy do miejscowości Motril. Pamiętam, że straszliwie wstydziłam się rozebrać z sukienki do kostiumu. Wtem, tych trzech śniadych, pięknych chłopców zakrzyknęło, że mam się przestać wstydzić, bo każde ciało kobiety jest piękne i mam z dumą pokazywać swe wdzięki! No tylu komplementów na temat mojego obłego brzuszka i stustłych nóg to się nigdy nie nasłuchałam! 🙂
Andaluzja – sjesta i fiesta
O tym, jak się bawić i odpoczywać najlepiej wiedzą południowi Hiszpanie. Przy okazji tegorocznej wizyty w Granadzie, z łezką w oku wspominałam swoją pierwszą wizytę tutaj i szok kulturowy, jaki przeżyłam. Wszystko za sprawą sjesty, która połączona była ze wspólnym spaniem na kanapie wraz z przyjaciółmi męża mojej kuzynki. Banda kolegów Carlosa przyszła wtedy do mieszkania, posiedzieliśmy na tarasie, chłopaki zapalili po papierosie, wypiliśmy wspólnie piwo i nagle wszyscy jak na komendę ułożyli się do spania i ucięli komara! Siedziałam i patrzyłam lekko zdumiona, bo jakoś nie mogłam sobie wyobrazić moich przyjaciół przychodzących tak po prostu w środku dnia na krótką drzemkę i odpoczynek kanapowy.
W Hiszpanii raczej nikt nie ma z tym problemu. Sama po odbyciu serii takich kanapowych sjest również przestałam się dziwić. A jak Hiszpanie bawią się po sjeście? Ano do białego rana i do utraty tchu. Swoją radością życia zarażają innych. Przetestowałam to na żywym organizmie! Miałam okazję wziąć udział w absolutnie szalonej i radosnej fieście z okazji dni miasteczka Cenes de la Vega pod Granadą. Bolały mnie nogi od tańczenia, głowa od rumu z colą, a do domu wróciłam boso, wraz z pierwszym pianiem kur. Obtańcowały mnie wszystkie hiszpańskie chłopy łącznie z ochroniarzami potańcówki, a kobiety uczyły mnie kroków flamenco. Była to jedna z fajniejszych imprez w moim życiu!
Hiszpański byk jak jest, każdy widzi
Byk w kulturze Hiszpanii zajmuje ważne miejsce ze względu na Korridę. Nie każdy, łącznie ze mną rozumie to okrutne widowisko i z mieszanymi uczuciami patrzy na kult, jakim otacza się w Hiszpanii matadorów. Hiszpańska korrida i zwyczaj walki z bykami istnieje przeszło 600 lat i nic nie zapowiada aby miały się skończyć.
Byk przez przypadek stał się wizytówką całego kraju i stanowi istotę symboliki hiszpańskiej kultury. Jego wizerunek można spotkać przy autostradach, na pocztówkach, na naklejkach samochodów, a nawet w armii hiszpańskiej. Czarna figura byka była początkowo akcją promocyjną firmy Osborne, która w ten sposób chciała reklamować swoją brandy. Kilka figur stanęło jako wielkogabarytowe reklamy przy autostradach. Nic nie zapowiadało, że kiedy rząd hiszpański nakaże usunąć wszystkie billboardy w okolicach szos, cała Hiszpania ruszy do protestów! Rezultat? Czarne byki wpisano na listę dóbr kultury. Dzisiaj nikt nie wyobraża sobie już Hiszpanii bez tego symbolu.
Andaluzja i ogniste Flamenco
Hiszpańska sztuka flamenco to nie jakieś tam zwykłe tupanie nogą i energiczne pląsy. Flamenco to niezwykle fascynująca, prawdziwa istota hiszpańskiego, pierwotnego folkloru. To odurzająca mieszanka ekspresji, emocji i spotkanie duszy oraz ciała z tańcem. Żeby to zrozumieć, człowiek musi to poczuć i tym przesiąknąć.
Cała Andaluzja to serce hiszpańskiego flamenco. Ta forma sztuki rozwijała się tutaj przez przeszło 500 lat, dodając co rusz nowe elementy, dźwięki, zmysłowe ruchy i śpiew. Mówi się, że we flamenco, za pomocą ruchu i mimiki, można opowiedzieć swoje życie. Flamenco dzieli się na cztery podstawowe elementy – głos, taniec, gitara i klaskanie z tupaniem. Aby poznać prawdziwą sztukę tego ekspresyjnego tańca i śpiewu trzeba znacznie głębiej zanurzyć się w społeczność andaluzyjskich Cyganów i artystów. Płatne pokazy flamenco mają niewiele wspólnego z autentyczną sztuką. To trochę jak nasze góralskie granie do kotleta w knajpach. Turysta i tak nie zrozumie, ale zapłaci.
Zwiedzając Granadę warto się zapuścić do najbardziej cygańskiej dzielnicy miasta czyli Sacromonte. Wieczorami jest trochę upiorna i niezbyt bezpieczna ale wtedy jest szansa, że w którejś z jaskiń trafi się na autentyczny i niekomercyjny wybuch tanecznej ekspresji. Dziewięć lat temu w Granadzie udało mi się zobaczyć występ flamenco, ale jeszcze wtedy tak bardzo nie interesowałam się istotą tej sztuki. Dziś wydaje mi się, że był to mocno komercyjny pokaz.
Andaluzja – arabska perełka na południu Europy
Jestem ogromną entuzajstką arabskiej architektury i zdobień. Niesamowite wrażenie robią na mnie wszystkie te geometryczne zdobienia, misternie wyrzeźbione litery arabskiego alfabetu, czy fragmenty Koranu na ścianach. Przed Hiszpańską Inkwizycją Andaluzja rozkwitała pod panowaniem arabskim. Kiedy chrześcijańska Europa troszkę raczkowała w nauce i architekturze, imperium islamskie z rozmachem rozwijało zdobyte tereny. Kordoba za czasów panowania arabskiego była najzamożniejszym i najbardziej rozwiniętym kulturowo miastem na świecie.
Do przodu ruszył rozwój matematyki, powstawały wielkie ale harmonijne budynki i wille. Dużą wagę przykładano do roli wody i codziennych ablucji, więc publiczne łaźnie budowano na potęgę. W samej Kordobie było ich ponad 700! Rozwijała się sztuka, nauka, architektura i medycyna. Po upadku imperium arabskiego, wiele wspaniałych pałaców i meczetów wyburzono. Mimo to echa islamskiej architektury ostały się w Andaluzji po dziś dzień. Zwiedzanie Sewilli, Kordoby czy Granady, pozostawia takich szaraczków jak ja w nieustającym zachwycie.