Bergen to drugie co do wielkości miasto w Norwegii, które swoją uroczością potrafi rozmiękczyć absolutnie każdego. Robi to z wdziękiem i gracją nawet wtedy, kiedy z nieba leje deszczem jak z wiadra, wiatr wieje w poziomie, a temperatura sprzyja wyłącznie leżeniu oraz hibernowaniu. Bergen bywa ostre i niezbyt przyjazne w klimacie, ale z tymi swoimi kolorowymi domkami, ciepłymi cynamonkami i fiordami jest jak ten łobuz, na którego nie umiemy się gniewać. Bo przecież wiemy, że taki łapserdak zawsze kocha najbardziej!
Odwiedziłam Bergen zimową porą i powiem Wam, że była to wizyta pełna niezwykłości. Pogoda trafiła mi się jak z katalogu najlepszych norweskich krajobrazów, a zimowa aura tylko podkreśliła magię tego miejsca. Zaprawdę powiadam, że zimowy weekend w Bergen to coś, co lekarze powinni przepisywać na receptę. Ba, z całą mocą uważam, że wszyscy ludzie powinni sobie zaaplikować taką kurację chociaż raz w życiu.
Zimowe Bergen na każdy smutek znajdzie pociechę i mam na to niezbite dowody! Chodźcie poczytać mój lekutki przewodnik po Bergen, pakujcie ciepłe galoty do plecaka i zaplanujcie wspaniałą przygodę w norweskim stylu!
Bergen – co warto zobaczyć? Największe atrakcje miasta fiordów
Targ rybny w Bergen – najbardziej smakowita atrakcja miasta
Targ Rybny (Fisketorget) to prawdziwe serce kulinarne Bergen. Położony w samym centrum miasta, tuż przy porcie, jest doskonałym miejscem, aby poczuć atmosferę Bergen i wgryźć się w to, co tu jest najlepsze – świeże owoce morza i ryby. Targ Rybny w Bergen ma bogatą historię, sięgającą aż czasów średniowiecza. Kiedyś rybacy sprzedawali swoje łowy prosto z łodzi właśnie w tym miejscu.
Dziś to tętniące dziką energią miejsce, skryte w wielkiej hali, pełne jest kolorowych straganów. Aromaty morza mieszają się z dźwiękami rozmów i ludzkim gwarem, co sprawia, że mogłabym tu zostać na wieki. Mega świetny spot na obserwacje codzienności, na kulinarne doświadczenia i na zakupy. Zjadłam tutaj przepyszną zupę rybną i NAJLEPSZE fish&chips, jakie kiedykolwiek trafiło do mojego brzuszka (a trafiło ich całkiem sporo). Na pewno wpadniecie tutaj na zakupy, ale koniecznie namawiam Was na gastro uciechy, bo nigdzie indziej Bergen nie smakuje tak lokalnie!
Góra Fløyen – 100-letnia kolejka i oczu pląsy!
Zwiedzanie Bergen bez wyjazdu ponad stuletnią kolejką na górę Fløyen zwyczajnie się nie liczy! Panorama Bergen oglądana ze szczytu Fløyen robi totalny nieporządek w podróżniczej głowie! Jest tu tak pięknie, że ja nawet nie mam słów, aby opisać Wam moje wrażenia. Morze wciskające się między miasto a fiord, echa buczących syreny statków wpływających do portu i widoki powodujące rozentuzjazmowane oczu pląsy. Po prostu musicie tu być, albowiem jest to zdecydowanie jedno z najbardziej urokliwych miejsc w Bergen.
Najprostszym sposobem, aby dostać się na Fløyen, jest skorzystanie z kolejki linowej Fløibanen, której dolna stacja znajduje się kilka kroków od targu rybnego. Kolejka działa od 1918 roku i sama w sobie jest sporą atrakcją. Wjazd trwa około 6-8 minut i pozwala cieszyć się sztos widokiem na panoramę miasta już z przeszklonych wagoników. Można jeszcze wyjść na górę pieszo, oznakowanymi szlakami. Osobiście nie sprawdziłam tej opcji, albowiem mróz zuchwale szczypiący w policzki i przemoczone buty skutecznie odwiodły mnie od tego pomysłu. Poza tym umówmy się, kto by nie chciał wsiąść do norweskiego funicularu (kocham to słówko!) i dać sobie zaprzeć dech w piersiach? Nie znam takiej osoby.
Rejs po fiordach – magiczna Norwegia w pigułce
Fiordy Norwegii to dzikość i surowość natury w najczystszej postaci. Jeśli chcielibyście uszczknąć trochę z tej magii dla siebie, to koniecznie wybierzcie się w kilkugodzinny rejs po fiordach. Dla mnie była to jedna z najwspanialszych przygód w moim podróżniczym życiu.
W zimowej scenerii ten rejs był naprawdę wyjątkowy i niezapomniany. Mimo, że lodowaty wiatr miotał mną po pokładzie statku jak szmacianą lalką, a ostre od mrozu powietrze kuło w płuca przy każdym oddechu, to Bóg mi świadkiem, mogłabym tak pływać sobie do skończenia świata.
Kiedy zbliżyliśmy się do skutej lodem cieśniny, gdzie wielkie kry lodowe obijały się od siebie, w powietrzu wirowała cisza, a na horyzoncie majaczyły przyprószone śniegiem fiordy, to przysięgam – prawie się popłakałam z nadmiaru wrażeń.
Rejsy po fiordach z Bergen trwają zazwyczaj 3-3,5h i wypływają z nabrzeża Zachariasbryggen przy Targu Rybnym. Bilety można kupić online lub w Informacji Turystycznej w Bergen, a także bezpośrednio na nabrzeżu przed wypłynięciem.
Trasa prowadzi przez 27-kilometrowy Osterfjord, aż do Modalen, drugiej najmniejszej gminy w kraju, gdzie mieszka zaledwie ok. 380 osób. Jeśli pogoda pozwoli, statek pokonuje płytką i wąską cieśninę Mostraumen. Rejs po fiordach z Bergen nie należy do tanich atrakcji (ok. 350 PLN), ale wart jest absolutnie każdej korony! Macie na to moje słowo.
Street art w Bergen – nie tylko domki są w tym mieście kolorowe
Kto by pomyślał, że spokojne i nieco cukierkowe Bergen, kryje w sobie zaskakujący świat sztuki ulicznej. Choć miasto jest niewielkie, jego ulice pełne są murali, graffiti i innych form street artu, które wprowadzają dynamiczny klimat w klasyczną i do bólu norweską tkankę miejską. Street art w Bergen skrywa również nielichą historię słynnego na całym świecie artysty Banksy’ego. Kiedy był jeszcze nikomu nieznanym twórcą, stworzył w Bergen kilka dzieł przy okazji projektu otwarcia klubu nocnego!
Street art w Bergen dość mocno nawiązuje do stylu artysty, ale ma też swoją tożsamość, której tropienie przyniosło mi mnóstwo frajdy. Jeśli chcecie zobaczyć jak sztuka drapie swoim pazurem mury i zaułki Bergen, wystarczy się zapuścić w oddalone od ścisłego centrum uliczki. Nie tylko architektura, ale i sztuka totalnie Was zauroczą! Poniżej zaledwie namiastka tego, co czeka na Was w street artowym Bergen!
Bryggen w Bergen – barwna i pocztówkowa podróż w czasie
W samiutkim sercu Bergen, tuż przy linii brzegowej portu wznosi się Bryggen – chyba najbardziej rozpoznawalne miejsce w całej Norwegii. Rząd kolorowych drewnianych budynków, wyglądających jak z innej epoki to żywy pomnik średniowiecznej historii nie tylko Bergen, ale i całego kraju. Wędrując wąskimi uliczkami między czerwonymi, żółtymi i zielonymi domkami, można się przenieść w czasie, kiedy miasto było jednym z głównych ośrodków handlu w Europie.
Dziś Bryggen to centrum kulturalne i artystyczne miasta. Znajdziecie tu galerie, klimatyczne antykwariaty, warsztaty rzemieślnicze i sklepy z norweskim rękodziełem. W okolicznych kawiarniach spróbujecie lokalnych smaczków i wypijecie pyszną kawę. Warto stracić tu godność i oddać się kompulsywnym zakupom. Prawdopodobnie będą to najdroższe pamiątki jakie sobie przywieziecie z podróży, ale hej, fantazja podróżnicza przecież jest od tego! Kilka kroków od wąskich uliczek Bryggen znajduje się Moomin Shop….Czy muszę mówić więcej?
Skillingsbolle – bierzcie Bergen na słodko!
Na Odyna, nigdzie połączenie cynamonu, masła i cukru nie smakuje mi tak dobrze, jak w Skandynawii! Cynamonki – bo o nich tu mowa – to moim zdaniem najlepsze, co zostało wymyślone na skandynawskiej ziemi. W Norwegii znajdziecie różne warianty bułeczek cynamonowych, różniących się nazwą kształtem i smakiem. Jednak prawdziwa cynamonka czyli Skillingsbolle pochodzi z Bergen i to właśnie tu spróbujecie tej tradycyjnej wersji. Piecze się je tutaj od ponad 500 lat. Cynamonka pojawiła się w Bergen W XVI wieku, kiedy Liga Hanzeatycka przywiozła przepis na cynamonowe ciastko. Szybko zyskały one ogromną popularność w mieście, a lokalni piekarze zaczęli je wypiekać na co dzień dla mieszkańców.
Cynamonkami pachnie niemal w każdej kawiarni, a NAJLEPSZĄ NA ŚWIECIE zjadłam na lotnisku w Bergen. Było to kulinarne doznanie ocierające się niemal o erotyczną ekscytację! Ciepła, pachnąca i parząca cynamonem w język, dokonała prawdziwej szczęśliwości w mym ciałku. Na pytanie: co warto zjeść z Bergen, odpowiedź jest jednoznaczna – Skillingsbolle pod korek! Polecam Wam jeszcze wersję z sosem jabłkowym – Kanelsnurrer. Bierzcie i cynamonkujcie w Bergen wszyscy!
Dzielnica Nordnes w Bergen – kiedyś mroczna, dziś zjawiskowa
Chcecie zobaczyć Bergen poza utartym szlakiem? To wpadajcie do Nordnes! Ta usiana stromymi uliczkami i uroczymi domkami dzielnica, kryje w sobie nie tylko historię handlu i żeglarstwa, ale także mroczne opowieści. W XVI i XVII wieku było to handlowe serce miasta i dzielnica marynarzy, gdzie załatwiano biznesy przeróżne, niekoniecznie legalne. Był to także ośrodek władzy, z budynkami sądu i miejscami egzekucji. Wyobraźcie sobie, że w Bergen, w XVI wieku przestępczość osiągała poziom, porównywalny z morderstwami w Nowym Jorku w czasach prohibicji! Palono tu także czarownice!
Te wszystkie miejskie smaczki możecie wyłapać właśnie w dzielnicy Nordnes, która dziś słynie z super klimatycznych kawiarni, najbardziej fotogenicznych ulic w Bergen i eleganckich zabudowań. Trzeba się tu zapuścić bez konkretnego planu i trasy, bo każdy zakamarek wart jest niuchania!
Tanie loty do Bergen – jak dolecieć z Polski do Bergen?
Loty do Bergen z Polski dostępne są z Warszawy, Gdańska, Krakowa, Szczecina oraz Katowic. Bezpośrednie połączenia oferują linie Wizz Air oraz Norwegian, natomiast inne linie lotnicze realizują loty z przesiadkami. Leciałam w lutym do Bergen z Krakowa, z wylotem w czwartek wieczorem i powrotem w niedzielę rano. Według mnie to idealna kombinacja na zimowy weekend i spokojne zwiedzanie Bergen. Lot z większym bagażem (do 10kg) kosztował ok. 600 PLN w dwie strony.
Z lotniska w Bergen do centrum miasta regularnie jeździ pociąg (linia 1). Bilet na przejazd w lutym kosztował 44 korony. Podróż zajmuje ok 30 minut, a czas umila grająca na każdym przystanku muzyczka!
Gdzie spać w Bergen? Namiary na sprawdzony nocleg
Nie jest to wiedza tajemna, że Norwegia potrafi wprawić w spazmy nasz budżet i weekend w tym kraju może być srogim wydatkiem, ale raz na czas można sobie zbankrutować, no bo czemu by nie? Do Bergen wybrałam się z moim ukochanym babińcem i na 3 dni wynajęłyśmy sobie przybytek o nazwie Høyden Apartments. Miejsce całkiem spoko, bardzo czyste, w odległości krótkiego spaceru od wszystkich atrakcji.
Jedynym minusem (albo może bardziej zaskoczeniem) był dziwaczny regulamin wynajmu i fakt, że apartament znajdował się w piwnicy, tuż obok kotłowni. To sprawiało, że huk wentylatorów nie dawał momentami spać, ale reszta była całkiem znośna. Apartament na naszą czwórkę wyszedł cenowo akceptowalnie. Zapłaciłyśmy za cały pobyt ok 500 PLN za os. Jeśli macie ochotę zarezerwować ten nocleg, wrzucam Wam link afiliacyjny do Høyden Apartments.
Gdzie zjeść w Bergen? Lista miejsc z dobrą kawą, ciastkami i innymi pizdrygami
Bergen umie w przeurocze i swojskie kawiarnie. Prawie w każdej zapach cynamonek miesza się z zapachem smażonego bekonu albo jajek, a smak gęstego kakao i świeżo parzonej kawy otulają nasze marne jestestwo lepiej, niż koc z polaru. W dodatku wszystkie mają ten charakterystyczny skandynawski dizajn, który każe człowiekowi siedzieć, podziwiać i nigdzie się nie ruszać, a już na pewno, nigdzie się nie spieszyć.
Polecam Wam odwiedzić sieć lokalnych piekarnio-kawiarni Godt Brød. Zjecie tutaj pyszne cynamonki i kanapki, a także wypijcie wyśmienitą kawę. Jedna z nich jest w budynku uniwersytetu i tutaj wpadnijcie koniecznie, bo sam wystrój jest dość intrygujący (truchła ptaków niech będą podpowiedzią). Po kolejną porcję cynamonek idźcie w te pędy do Beker Brun, a potem jeszcze do Kanelsnurren, bo przecież nie jedliście jeszcze cynamonek z musem jabłkowym! Na zupę rybną, tradycyjną kanapkę z krewetkami i majonezem, sushi i fish&chips idźcie na wspomniany już targ rybny. Tam praktycznie każda restauracja to pewnik, niemniej najbardziej smakowało mi jedzenie w Fjellskål Sjømatrestaurant.
Na koniec – co tu więcej mówić? Bergen zimą to trochę jak Bajka ludów Północy, którą można napisać sobie samemu. Śnieg skrzypiący pod nogami, policzki ogorzałe od mrozu, chłopy na ulicach o aparycji dziarskich wikingów, chłód ciągnący od morza i surowość, która przyciąga jak magnes. Drogie Bergen, fajnie z ciebie miasto. Do zobaczenia bardzo prędkiego!