Home AUSTRIA Styria – przewodnik po atrakcjach zielonego serca Austrii

Styria – przewodnik po atrakcjach zielonego serca Austrii

by Delko Magda Delkowska

Styria to zdecydowanie jedna z najlepszych rzeczy, jaka przytrafiła się Austrii, ba, śmiem twierdzić, że całej Europie! Bo sami zobaczcie – leży sobie spokojnie na południu Austrii i jak w Liście do Koryntian nie szuka poklasku, nie unosi się pychą i nie dopuszcza bezwstydu, a rozbrzmiewa najpiękniejszymi dźwiękami hymnu o miłości. Oddycha naturą, mówi językami gościnności i zna wszystkie tajemnice piękna tego świata.

Zielone serce Austrii to kalejdoskop wszystkich cudów, których szukamy w podróży. Styria to majestatyczne góry, malownicze winnice, krystalicznie czyste jeziora, tajemnicze zamki i pałace, lecznicze źródła termalne, krajobrazy jak z baśni oraz regionalne tradycje kultywowane od pokoleń. To ze Styrii pochodzą najlepsze austriackie wina, najpyszniejsze jabłka, drogocenny olej z pestek dyni i to tutaj czekają na Was wręcz nieograniczone możliwości spędzania wolnego czasu – od aktywnych po zupełnie leniwe.

Styria jako kraj związkowy Austrii podzielona jest na kilka mniejszych regionów turystycznych, z których możecie wybrać najpyszniejsze dla Was części (chociaż nie będzie to łatwe, bo wszystko tu ma wyjątkowy smak), wrzucić do wrzącego garnka podróżniczych wspaniałości i wyjdzie Wam danie tak doskonałe, że na pewno poprosicie o dokładkę, a nawet dwie!

Styria to ulubiony region wypoczynkowy w Austrii. Chodźcie poczytać o tym, co warto zobaczyć i zrobić w Styrii, bo może stanie się i Waszym ulubionym miejscem? Mnie Styria kupiła od razu i zaraz Wam opowiem jak to zrobiła!

 

Styria – najciekawsze atrakcje zielonego landu Austrii

 

Styria śladami Arnolda Schwarzeneggera

Nie wiem, czy jest na świecie ktoś, kto chociaż raz nie wstrzymał oddechu podczas oglądania „Terminatora”, gdzie Arnold Schwarzenegger z nieprzeniknionym wyrazem twarzy i uzbrojony po zęby, grasował po ulicach Los Angeles. Ta seria filmów to młodość wielu z nas, a główny aktor również dla wielu stał się idolem. Jeśli tak jak ja, uwielbiacie Arnolda, to koniecznie odwiedźcie styryjskie miasto Thal, w którym spędził sporą część swojego życia.

Styria co warto zobaczyć

Dawna leśniczówka hrabiów Herberstein, będąca domem rodzinnym Arnolda Schwarzeneggera, to oficjalne i jedyne muzeum na świecie wspierane przez aktora. Być może uda się Wam spotkać tu Petera, jego najlepszego przyjaciela ze szkolnej ławki, który opiekuje się tym muzeum i ma w zanadrzu fantastyczne anegdoty ze wspólnego dzieciństwa i młodości. Placówka muzealna to nie tylko zbiory i eksponaty związane z życiem, twórczością i działalnością Arnolda Schwarzeneggera. To także wzruszająca opowieść o spełnianiu marzeń oraz konsekwencji w dążeniu do celu, która nie jest jakimś biedakołczującym pierdololo, a cudowną historią motywującą do działania.

Styria co warto zobaczyć

Oczywiście, że oczy zapalą się Wam jak zapałki, gdy usiądziecie na Harleyu z „Terminatora”, weźmiecie w łapę prawdziwy miecz Conana Barbarzyńcy, czy przeniesiecie się na chwilę do Kalifornii za biurko gubernatora, ale myślę, że historia życia Arnolda Schwarzeneggera, skromnego dzieciaka z małej austriackiej gminy, który chciał w życiu osiągnąć sukces, zrobi Wam naprawdę dobry dzień. A zdjęcie z T-800 będzie miłym dodatkiem:)

Natomiast, jeśli chcecie ruszyć śladem Arnolda Schwarzeneggera po okolicy, to wybierzcie się na specjalnie wytyczony szlak spacerowy, który liczy prawie 8 km. Zaczyna się przy muzeum i zatacza koło przez miejscowość Thal. Po drodze zahacza o jezioro, po którym młody aktor ślizgał się w zimie na łyżwach, a w lecie pływał. To miejsce było również świadkiem zaręczyn aktora z Marią Shriver, czego pamiątką jest łódź, na której owe zaręczyny się odbyły. Polecam również spacer wokół samego jeziora, a potem hyc na kawkę w kawiarni przy brzegu. Czy brzmi jak pomysł na dzień pełen wrażeń? Absolutnie!

Kościół św. Jakuba w Thal – takiej świątyni na pewno nie widzieliście!

Jestem wielką fanką wszelkich architektonicznych ciekawostek, kuriozów i konstrukcji nie z tej ziemi, zatem nie mogło mnie zabraknąć w kościele parafialnym w Thal. I was też nie może zabraknąć, bo TAKIEGO kościoła to na pewno nie widzieliście! Wygląda, jakby austriacki Friedensreich Hundertwasser, hiszpański Antonio Gaudi i nasz rodzimy Władysław Hasior spotkali się w jednym miejscu i nagle razem wpadli na pomysł, aby zaprojektować coś szalonego. Wszystko w tym kościele jest tak wspaniale przedziwne!

Styria co warto zobaczyć

Świątynia to efekt prac malarza Ernsta Fuchsa, który był współtwórcą Wiedeńskiej Szkoły Realizmu Fantastycznego. Jak na fantazję przystało, z niezwykłym rozmachem przeniósł świat kolorów i dziwacznych form do swojego dzieła. Detale od razu przykuwają uwagę i bywają momentami fascynująco niepokojące, ale w tym szaleństwie jest przyjemna dla oka metoda. Chodziłam jak urzeczona i szukałam w zakamarkach i na ścianach symbolik oraz ukrytych znaczeń.

Kościół św. Jakuba to atrakcja turystyczna poza utartymi szlakami i zaprawdę godna Waszej uwagi. Jeśli zdecydujecie się na zwiedzanie Styrii, to polecam wpaść tu na dłuższą chwilę i poszukać fantazji w architekturze. Na pewno się nie zawiedziecie!

Jak powstaje złoto Styrii czyli olej z pestek dyni? Sami możecie to sprawdzić!

Olej z pestek dyni to prawdziwe dobro styryjskie, bez którego życie tu nie ma najmniejszego sensu. Sprawia, że wszyscy mieszkańcy landu posiadają krzepę, wyglądają jak młody buk, a do tego z radością oddają się uniesieniom smakowym, które nie śniły się najlepszym kucharzom! I pomyśleć, że wszystko to dzięki tym małym, niewinnym pesteczkom….

Jeśli macie ochotę zobaczyć jaką drogę przechodzą pestki, zanim trafią w formie gęstego oleju, czekoladowych lub słonych przekąsek, czy przepysznego pesto do Waszego brzuszka, to polecam wizytę w rodzinnym Berghofer Farmery, firmie która od pokoleń zajmuje się przygotowywaniem pestek dyni do ich dalszej, smacznej drogi.

Ten niewielki zakład robi wielkie rzeczy – oczyszcza się tu pestki, wybiera te najcenniejsze okazy, suszy, obtacza je w czekoladzie i w słonych posypkach, wysyła do najlepszych olejarni i do gospodarstw, w których przerabia się je na pesto oraz inne cuda. Do tego wszystkiego, panuje tu bardzo rodzinna i swojska atmosfera. Senior rodziny rozwozi niewielkim wózkiem zapakowane pestki do magazynu, seniorka rodu przechadza się po korytarzach zakładu, właścicielka sprzedaje w sklepiku wyroby, a właściciel oprowadza chętnych po pestkowym świecie – no strasznie to urocze! Czuć tu miłość, a to najważniejsze! Chcecie przeżyć to sami? Umówcie się na zwiedzanie, namiary do Berghofer Farmery zostawiam Wam TUTAJ.

Styria co warto zobaczyć

Region Gesäuse – góry, natura i największa, klasztorna biblioteka na świecie

Zaryzykuję to i powiem – ten region to jeden z najdzikszych górskich terenów w Europie. Park Narodowy Gesäuse jest po prostu rajem dla miłośników górskich wędrówek, natury i świętego spokoju. Znajdziecie tutaj niezadeptane szlaki prowadzące przez niezwykle spektakularne krajobrazy, które wbijają w ziemię i to o każdej porze roku. Mnie wbiły w środku zimy, przy nieco mglistej widoczności, więc nie chcę nawet myśleć, jaki nieporządek w głowie robi się tu podczas sprzyjających warunków pogodowych!

Przyjechałam do regionu Gesäuse zobaczyć bibliotekę w Opactwie Benedyktów w Admont, która od dawna była sennym marzeniem mojego wewnętrznego mola książkowego.

Styria co warto zobaczyć

Już samo położenie opactwa, które we mgle zdawało się opierać o stromą ścianę gór (perfekcyjna miejscówka na jakiś mroczny film zbrodni!) rozdziawiło mi gębę w zachwycie. Potem już wszystko potoczyło się lawinowo i tej siły nie dało się zatrzymać! Bo oto zapaliły się światła i stanęłam w samym środeczku największej, klasztornej biblioteki na świecie.

70 tysięcy historycznych woluminów równo ułożonych na półkach, barokowe zdobienia takie, że nie wiadomo na co patrzeć najpierw i oczu pląsy murowane, malowidła sufitowe powodujące dreszcze podniecenia, tajemne przejścia między półkami i ta atmosfera, która przywodzi na myśl najlepsze filmy przygodowe. Całość tego imponującego księgozbioru to prawie 200 tysięcy ksiąg, rękopisów i inkunabułów, ale te najcenniejsze (np: Biblia z XI w.), są przechowywane w innej części opactwa.

Wizyta w Stift Admont to najpiękniejsza podróż w czasie. Prawdziwa uczta dla oczu, balsam dla duszy i taki pluszowy kocyk dla ciała. Nie możecie ominąć tego miejsca, bo wtedy ominie Was totalna magia Styrii, a tego przecież nikt nie chce, prawda?

Z rzeczy ważnych: Opactwo Benedyktów w Admont jest obecnie nieczynne, ale będzie otwarte dla zwiedzających ponownie w marcu. Na zwiedzanie biblioteki zabierzcie ze sobą coś ciepłego do ubrania, gdyż panuje w niej przenikliwy chłód. Wszystko po to, żeby książkom było dobrze i żeby długo pozostały zdrowe. Już raz miały do czynienia z nieproszonymi gośćmi, co zaowocowało prawie 3-letnim odkurzaniem i odrobaczeniem każdej książki, kartka po kartce, także lepiej zmarznąć, niż narażać książki na takie katusze! Ciekawostka: w sklepie z pamiątkami znajduje się automat na wino klasztorne, którego możecie skosztować przed zakupem. Bardzo to wspaniałe rozwiązanie sprzedażowe:)

Region Ausseerland-Salzkammergut – jak być ciekawym przypadkiem Benjamina Buttona

Bo tak się składa, że oprócz malowniczej okoliczności przyrody, styryjski region turystyczny Ausseerland – Salzkammergut obfituje w miejsca, w których możecie leżeć na dowolnie wybranym boku, moczyć swoje obolałe codziennością członki w uzdrowiskowych wodach termalnych, zdrowieć i młodnieć. Wyklepią Was tu, wymasują, namaszczą wonnościami i sprawią, że potem każdy będzie Was pytał w sklepie o dowód. Ten region to taki statek-matka najlepszych austriackich ośrodków Wellness i SPA, więc chyba sami rozumiecie, że planując wizytę w Styrii, warto, a nawet trzeba spakować do plecaka galoty do pływania?

Styria co warto zobaczyć

Mnie na leżenie długo nie trzeba namawiać, bo urodziłam się po to, żeby być człowiekiem-naleśnikiem, zatem odziana w strój kąpielowy, w którym prezentuję styl na obłą pszczołę, spędziłam na wskroś relaksujący dzień w Narzissen Vital Resort w miejscowości Bad Aussee. O ludzie jedyni, co to był za dzień!

Wymoczyłam się w wodach termalnych aż do pomarszczenia koniuszków palców, posiedziałam w solankowej grocie i niemal od razu poczułam jak ciało mi młodnieje, a cellulit odchodzi w niebyt. Do tego zapodałam sobie kilka przyjemnych drzemek na leżaku z widokiem za oknem przecudnym, poszłam się wybąbelkować na wodnych masażach, zjadłam pyszny obiad i znowu leżałam. Nie odważyłam się tylko wychylić nosa (oraz ciała) na baseny zewnętrzne, gdyż dla mojego nieustająco zaburzonego komfortu cieplnego wydawało mi się to misją dziką i niewykonalną. Uważam, że jeden dzień w takiej krainie szczęśliwości, parujących saun i termalnej wody powinien być przepisywany na receptę jako antidotum łagodzące wszelkie smutki!

Czy wrócę? Oczywiście, że tak, albowiem na takie ciało jeden dzień w Ausseerland – Salzkammergut to mało! 

Schladming-Dachstein – prawdopodobnie najpiękniejszy region w całej Styrii 

Przepis na miejsce urywające odwłok jest bardzo proste. Wystarczy potężny masyw Dachstein, górskie szczyty Schladminger Tauern i Grimming, uroczo małomiasteczkowy klimat ośrodków turystycznych, do tego oferta atrakcji skrojona na miarę potrzeb każdego człowieka i wychodzi Schladming-Dachstein, prawdopodobnie najpiękniejszy region w całej Styrii.

Jako górska dziewuszka, wychowana u stóp tatrzańskich szczytów, bliżej mi sercem do takich właśnie miejsc. Miasteczka Ramsau czy Schladming do bólu przypominają mi moją wioskę. Wszyscy się tu znają, prowadzą pogawędki na środku ulicy, w lokalnym sklepie słychać ploteczki, w regionalnej knajpie kolejną porcję ploteczek. Od pierwszej sekundy czułam się tu dobrze, a to według mnie najlepsza rekomendacja, bo tam gdzie swojsko, tam serce twoje!

W zimie zielone serce Austrii otula biała, śnieżna peleryna, a większość zimowych uciech znajdziecie właśnie w Schladming-Dachstein. Tutaj, na wysokości 2700 metrów n.p.m. rozciągają się najdłuższe na świecie trasy biegowe na lodowcu. Tutaj, pomiędzy czterema szczytami: Hauser Kaibling, Planai, Hochwurzen i Reiteralm, biegnie aż 123 km tras narciarskich, na których każdy znajdzie coś dla siebie. A co, jeśli podobnie jak ja należycie do klubu ludzi gardzących narciarskimi aktywnościami i kombinezonem z ortalionu? Ha! Otóż sprawdziłam dla nas coś extra! Słuchajcie tego – poszłam na wędrówkę w rakietach śnieżnych!

Rakiety śnieżne pod Dachstein – cóż to była za przygoda!

Nigdy w życiu nie miałam ich na nogach. Bałam się, że będę jak bohater słynnej sondy ulicznej, niejaki Jan Rodzeń i tak jak on upadnę i ten głupi ryj sobie rozwalę. Ale jak wcisnęłam swoją małą stopę w system pasków oraz zapięć, wzięłam do ręki kijki i dziarsko ruszyłam w moim odświętnym stroju (bo przecież kto na rakiety śnieżne ubiera się na sportowo?) na małą pętlę u stóp dachu Styrii, to wiedziałam, żem przepadła z kretesem!

Pomijam już samą przyjemność dreptania w rakietach, ale trasa, którą zrobiliśmy była żywcem wyjęta z najpiękniejszego, górskiego snu! Skrzypiący śnieg pod nogami słońce odbijające się w pionowych ścianach masywu Dachstein, na całej połaci oślepiająca biel, przyjemne zmęczenie mięśni i widoki, widoki oraz widoki!

A potem kawka z krowim mlekiem, regionalne sery u cudownego pana farmera, przemiłe towarzystwo, testowanie typowych dań styryjskich oraz lokalnych win, a na koniec głaskanie za uchem małej świnki. Czy był to jeden z tych dni, który schowam w pudełku najfajniejszych momentów tego roku? A i owszem!

Styria – region, który każe do siebie wracać

Bardzo podoba mi się w Styrii niewymuszona naturalność i autentyczność miejsc, serdeczność ludzi, zamiłowanie do tradycji i kultury, poszanowanie przyrody i życie w zgodzie z jej cyklami. Jestem przekonana, że miniona zimowa ekskursja, to piękny początek mojej miłej znajomości ze Styrią. Chciałabym poczuć jak bije to zielone serce Austrii w każdym możliwym rytmie i o każdej porze roku.

Myślę o tym, aby przemierzyć malowniczy szlak jabłek, robić przystanki w gospodarstwach agroturystycznych, poszukać najlepszego smaku wina w rozsianych po regionie urokliwych winnicach wpaść ponownie do Grazu po kolejną porcję detali do zapamiętania, przejść szlakiem sześciu schronisk górskich w Parku Narodowym Gesäuse, ponownie wymoczyć zadek w wodach termalnych, jeść lody z olejem z pestek dyni bez opamiętania i wjechać kolejką na lodowiec Dachstein, aby pokonać swój strach, wchodząc na szklane schody prowadzące donikąd.

Ktoś też chętny na takie przygody? To prędko, prędko, bo Styria na nas czeka!

 

*Wpis powstał w ramach współpracy reklamowej z Discover Styria (Steirische Tourismus und Standortmarketing GmbH) i Narodowym Biurem Promocji Austrii. 

Wszystkie zdjęcia w tym wpisie są autorstwa Jakuba Kusieja, mojego prywatnego foto-magika:)

Spodobał się Wam mój wpis? Będzie mi miło jeśli go skomentujecie lub udostępnicie dalej w świat!
A jeśli macie ochotę:
a) pośmiać się, podyskutować i zainspirować się do podróży – zapraszam najpiękniej na mój fanpage na FACEBOOKU 
b) pooglądać zdjęcia z drogi i sprawdzić jak wyglądają zupełnie niepoważne instastories – znajdziecie mnie na  INSTAGRAMIE  

Ejże! Te posty też się fajnie czyta!

3 komentarze

Agnieszka 6 lutego 2024 - 08:33

Super relacja, piękne fotki,oby więcej takich opowieści

Reply
Magda Delkowska 6 lutego 2024 - 09:28

Cieszę się, że się podoba !!:) Zapraszam częściej w odwiedziny:)

Reply
Fanka z Krakowa 7 lutego 2024 - 22:07

Jak zwykle świetnie się czyta. Okoliczności przyrody i architektury piękne. Najbardziej zaintrygowały mnie te rakiety????Jak się na tym jeździ??? ⛷️⛷️⛷️ Trochę zazdroszczę Wam tej wyprawy, więc może to będzie inspiracja do wyboru następnej mojej destynacji…

Reply

Wypowiedz się!

Close