Czarnogóra na dzień dobry zaserwowała mi ból istnienia. Zmierzałam w jej kierunku w nieludzkim upale z wyżynającymi się zębami mądrości z dwóch stron. Droga niemiłosiernie się dłużyła, auto zaczęło przegrzewać, a na dodatek ktoś podstępnie ukradł moje kostki z nóg zastępując je spuchniętymi baniami. Końca tej 24-godzinnej podróży nie było widać. Na granicy poproszono o paszport, wbito pieczątkę i kazano czekać w długiej kolejce. Dotarłam na miejsce późnym wieczorem i padłam jak nieżywa. Rano wstałam, otworzyłam balkon na oścież i stwierdziłam, że oto nastąpił cud i znalazłam się w raju.
Czarnogóra jest małą i podstępną cwaniarą. Leży sobie niepozornie na małym skrawku Europy, nie zwracając na siebie uwagi. Człowiek niczego nie świadomy przyjeżdża na zwykłe wakacje, a ta nagle bum!
Góry wynurzają się z wody, strzelając wysoko w niebo. Fiord wciska się w Morze Adriatyckie, rozsypując po drodze urocze miasteczka. Nim się spostrzeżemy, już nas ciągnie przez kaniony, piaszczyste plaże i zielone doliny. Stawia na drodze cudownych ludzi, częstuje pysznym jedzeniem. Wszystko to sprawia, że zakochujesz się na amen i wiesz, że będziesz wracał po więcej! Oto właśnie Czarnogóra – nieduży kraj z ogromnym arsenałem cudów. W czym tkwi jej magnetyzm? Spróbuję Wam o tym opowiedzieć.
Czarnogóra – co warto zobaczyć i dlaczego wszystko?
Jacy są mieszkańcy Czarnogóry?
Jak rozpoznać bezinteresowną życzliwość i ludzką serdeczność? Musisz się zgubić w Czarnogórze i zapytać o drogę. Wtedy pół wioski zaangażuje się w akcję ratowniczą. Jeden będzie dopytywał gdzie chcecie jechać, drugi odpali motor i poprowadzi Was do miejsca docelowego, a starsza babcia będzie nadzorowała całość działań żebyś na pewno dotarł do celu.
Musicie też odpowiedzieć na pytanie skąd jesteście. Jeśli z Polski to od razu wita Was szeroki uśmiech, dostajecie w muzeum mapę i książkę o Czarnogórze. Wprawdzie w języku serbskim, ale koniecznie musicie mieć coś od pani kasjerki, żebyście zawsze pamiętali o ich kraju. Idziecie do knajpy coś zjeść, a tam panowie kelnerzy zadbają o to, żebyście nie wyszli głodni, podpowiedzą co można fajnego zobaczyć w okolicy. O takich ludzi w podróży nic nie robiłam! Czarnogórcy po prostu mnie rozkochali w sobie do nieprzytomności!
Czarnogóra w jednym obrazku czyli Boka Kotorska
Boka Kotorska to największa adriatycka zatoka. Zajmuje 87 km2 i liczy ponad 100km linii brzegowej. Usytuowana na północno-zachodnim wybrzeżu Czarnogóry, tworzy pięć mniejszych zatok, gdzie każda kolejna jest ładniejsza od poprzedniej. Panuje tu przyjemny klimat, rosną pomarańcze, figi, palmy i magnolie.
Boka Kotorska ze względu na swoje atrakcyjne położenie była nieustająco atakowana przez Rzymian, a także księstwa Austrii, Wenecji i Turcji. Cała wewnętrzna część Boki Kotorskiej wraz z miastem Kotor wpisane są na Listę Światowego Dziedzictwa Kulturowego i Przyrodniczego UNESCO.
Jeśli szukacie noclegu w Czarnogórze to polecam w Boce Kotorskiej! Nic tak nie poprawia nastroju jak poranna kawa z widokiem na góry i morze w dwupaku. Zatokę można też oglądnąć w pełnej krasie korzystając z widokowej i niezwykle pięknej drogi górskiej P1. Droga biegnie Między Cetynią a Kotorem i na odcinku 50 km okręci Wam auto na 25-ciu serpentynach, a potem każe wspiąć się na pasmo gór Lovćen. Droga osiąga swój szczyt na przełęczy Krstac o wysokości 926 m n.p.m., a potem łagodnie schodzi przez płaskowyż, aż do wsi Njeguši.
Przygotujcie się na jazdę pełną wrażeń!
Miasto Kotor w Czarnogórze. 1426 schodów do piekła
Zwiedzanie Kotoru zajmuje pierwsze miejsce na mojej liście czarnogórskich przygód i atrakcji. I nie tylko dlatego, że miasto ze swoją cudowną starówką skradło moje wrażliwe na ciasne uliczki serce. Tutaj przekonałam się, jak niewinna wycieczka może szybko zamienić się w walkę o życie. Zacznę może od początku. Bo na początku było piekło.
Odkrywanie Kotoru i jego największych atrakcji postanowiliśmy rozpocząć nie od starego miasta, ale od razu od twierdzy św. Jana. Majestatycznie góruje nad miastem i sprawia wrażenie niedostępnej. Po krótkiej chwili okazało się, że a i owszem twierdza jest dostępna ale za 3 EUR i można ją zdobyć pokonując 1426 stopni. Tylko tyle? Phi! Co to dla mnie! Dziarsko ruszyłam pod górę.
Po jakiś 15 minutach już wiedziałam, że 38 stopni wibrujące w powietrzu, palące słońce i zero wody w torebce to chyba nie najlepsza kombinacja na wycieczkę. Odkryłam, że pocą mi się te części ciała, które jak pamiętam z lekcji anatomii – chyba nie powinny. Bo czy w normalnych warunkach kapie człowiekowi pot z łokcia? Nie sądzę! Miałam nieodparte wrażenie, że dopadł mnie zawał serca. Twarz miałam ogorzałą i rumianą niczym mój sąsiad, znany koneser wszelakich trunków wyskokowych.
Z majaków o wodzie i pragnieniu wyrywała mnie starsza pani sprzedająca wodę za 2 euraski. Już zbierałam się uradowana do kupna, ale nagle zauważyłam, że woda nie jest oryginalnie butelkowana, a jakaś szemrana i odkręcona. Ponieważ nie znam źródła pochodzenia, podziękowałam i do cna odwodniona odeszłam. Wiem, że Czarnogóra to nie Afryka, ale zawsze podchodzę sceptycznie do takich napojów. Wolę paść z pragnienia, niż być trawiona przez jakieś obce bakterie.
Na szczyt dotarłam po długiej i mozolnej wędrówce, wzmacnianej co jakiś czas polskimi, soczystymi przecinkami. Ale za to widoki z twierdzy św. Jana były nieziemskie! Gdyby nie pot zalewający mi oczu napisałabym coś więcej. Schodziłam równie ciężko jak wychodziłam. Na starówce w Kotorze dopadłam pierwszy wodopój. I tak do następnego rana piłam jak koń.
A Kotor to miasto zachwycające! Labirynt krętych uliczek porwał mnie w swoje objęcia i mimo zmęczenia, nieświeżej koszulki i miliona bezdomnych kotów (które są wizytówką miasta) zadurzyłam się w tym miejscu po uszy.
Budva – najstarsze miasto w Czarnogórze
Budva to najstarsze miasto na wybrzeżu Czarnogóry. Średniowieczna starówka, którą okalają mury obronne oraz wspaniałe plaże w obrębie starego miasta to idealne miejsce na krótki wypoczynek. Ale tylko krótki, bo sama Budva jako nowe miasto nie zrobiła na mnie kompletnie wrażenia. Mnogość disco clubów, fast foodów i hałas. To wszystko jakoś mi nie pasowało do pocztówkowej starówki i jej przytulnych zakamarków. Stare miasto w Budvie jest w ogóle tak małe i zwarte, że można mu poświęcić dosłownie 2-3 h i ruszyć dalej.
To, co warto zobaczyć w Budvie to z pewnością mury obronne, z których rozciąga się przepiękny widok na miasto. Warto też podejść do rzeźby”Baletnica” przedstawiającą tańczącą kobietę. Jej autorem jest Gradimir Alesis. Według legendy posąg to dziewczyna, której ukochany stracił życie na morzu, a że ona przysięgła mu wierność, to każdego dnia wychodziła na brzeg i wpatrywała się w morskie fale.
Sveti Stefan – zamknięta wyspa w Czarnogórze
Sveti Stefan to chyba najsłynniejsze i najczęściej fotografowane miejsce w Czarnogórze. Niestety, nie ma możliwości zwiedzania wyspy, gdyż jest zamknięta dla turystów. Wyspa to odgrodzony bastion tworzący luksusowy kompleks hotelowy. Są tu groźni panowie ochroniarze, którzy pilnują, żeby żodyn żądny przygód turysta nie przedostał się do środka wyspy. Szkoda, bo kryją się tam podobno ciekawe cerkwie i malownicze uliczki (chlip, chlip).
Szaraczkom pozostaje oglądanie wyspy od strony murów. Można też przejść się wzdłuż prywatnej plaży, marząc, że może kiedyś będzie nas stać na wydanie 75 EUR, po to, aby snobistycznie poopalać sobie zadek w towarzystwie Sylwestra Stallone, który lubi tu wypoczywać. Gdybym miała pewność, że przebywał tam podczas mojej wizyty – w ciemno bym sobie legła koło niego i dała się smarować olejkiem po plecach.
Perast – najpiękniejsze miasto w Czarnogórze
Czarnogóra ma wiele urzekających miasteczek, ale Perast to już kurde przesadził! Moim zdaniem jest to najfajniejsze miasteczko w całej Czarnogórze! Cicho tu i tak niesamowicie spokojnie. Do tego mało turystów i bardzo przyjaźni mieszkańcy. Znajdziecie tu dobre knajpy, których ogródki wchodzą prosto do morza. Jest mała, ale urokliwa siatka wąskich zaułków ulicznych. Perast to druga po Kotorze miejscowość w Zatoce, która nie poddała się ani piratom, ani Turkom, mimo iż napierali często i intensywnie.
Warto wybrać się na krótki rejs łodzią do kościoła Matki Boskiej Skalnej na małej wysepce, aby zwiedzić nie tylko świątynię, ale również przeżyć cudowny zachód słońca. W Peraście zjadłam najlepsze grillowane kalmary i zobaczyłam jeden z piękniejszych zachodów słońca w moim życiu.
Stari Bar w Czarnogórze – nieco strasznie i mrocznie
Jak się okazuje, Czarnogóra może też być lekko upiorna. Bo Stari Bar to takie fascynujące i trochę dziwne miejsce. Stari Bar to usytuowane na skalistym wzgórzu niezamieszkałe miasto, przyległe do masywu górskiego Rumija. Robi wrażenie miasta opuszczonego w pośpiechu, którego mieszkańcy uciekli z niewiadomych powodów zostawiając wszystko za sobą. Po zarośniętych uliczkach przebiegają co jakiś czas jaszczurki, budynki powoli zarastają roślinnością, a dźwięki i głosy odbijają się od górskich zboczy.
Dotarłam tutaj późnym wieczorem, więc spacer po ulicach wymarłego miasta tak mi nakręcił wyobraźnię, że kiedy znalazłam się nagle sama w zaułku nieoświetlonej uliczki, mając przed sobą złowrogo wyglądającą wieżę zegarową, a za sobą góry to wpadłam w panikę. Moja wyobraźnia szeptała mi do ucha scenariusze, których nie powstydziłby się sam Stephen King. Graham Masterton też by pewnie krzyknął: Eureka! Dość tu straszno, ale warto.
Herceg Novi – trzecie co do fajności miasto w Czarnogórze
Zaraz po Peraście, to miasteczkowy cud nad cudami. Centrum starego miasta stanowi plac Trg Herceg-Stjepana, gdzie wznosi się piękna cerkiew pw. św Michała Archanioła, a od placu rozchodzą się w różne strony ciasne labirynty ulic.
W Herceg Novi odbywał się akurat Guitar Art World Festival i na starym mieście można było znaleźć fotografie oraz grafiki ukazujące święto gitar. Kilka udało mi się znaleźć, bo jak zawsze smędziłam się między uliczkami bez planu. Potem się dowiedziałam, że można było dostać mapkę, na której zaznaczono wszystkie zdjęcia i grafiki, oraz jak do nich trafić!
Jezioro Szkoderskie – akwen, który przyprawia o ból głowy
Jezioro Szkoderskie prawdziwym cudem natury? Cudem to ja przeżyłam jazdę wzdłuż jego granic! Jezioro Szkoderskie to największy zbiornik wodny w Czarnogórze, który w części należy również do Albanii. Charakterystycznym zjawiskiem jest kryptodepresja oznaczająca, że dno jeziora znajduje się poniżej poziomu morza.
Akwen liczy 50km długości i osiąga szerokość 14km. Jest ostoją wielu gatunków ptaków, a także upierdliwych komarów. Aby zobaczyć Jezioro Szkoderskie w całej okazałości koniecznie trzeba przejechać trasę na odcinku Vladimir – Ostros-Virpazar.
Niezwykle widokowa to droga, ale również trudna i niebezpieczna. Nie ma przesady w stwierdzeniu, że to wyzwanie dla nawet wprawnych kierowców. Jest kręta, przeraźliwie wąska, prowadzi stromymi, niezabezpieczonymi zboczami, a mijanki są tylko dla ludzi o mocnych nerwach. Dodatkowo wydaje się nie mieć końca i zamiast opadać, non stop pnie się w górę. W pewnym momencie czułam się jak bohaterka horrorów, która w samym środku pustkowia zmierza donikąd.
Dobrze, że chociaż można było oglądnąć te rozlewiska, bagna oraz mokradła, bo inaczej ciśnienie niebezpiecznie skakało w górę i w dół. Tylko czekałam kiedy z krzaków wyłoni się jakiś zombie z nożem. Moi towarzysze drogi po jakiejś godzinie zaczęli mnie nienawidzić za to, że mimochodem rzuciłam w aucie: „Ej, a może przejedziemy się na spontanie wokół Szkoderskiego??”.
Czarnogóra – religijny i kulturowy tygiel
Czarnogóra skupia w sobie nie tylko różnorodność krajobrazów i architektury. Jest również wrzącym tyglem kultur i religii. W kraju wielkości Małopolski żyją obok siebie Czarnogórcy, Serbowie, Bośniacy, Albańczycy i Chorwaci. Przemierzając kraj wzdłuż i wszerz raz słyszysz dzwony kościołów katolickich, innym razem nawoływania muezinów do modlitwy, a tuż obok dzwony z cerkwi prawosławnych. Meczety sąsiadują z monastyrami, cerkwie z kościołami. Niemal to mistyczne doświadczenie!
Wniosek? Pilnie jedźcie do Czarnogóry! Ten kraj Was totalnie oczaruje i pozostawi w zachwycie. Jest to potwierdzone info, więc nie ma tu miejsca na wymówki, wymóweczki! Rekomenduję całą sobą!