Kopenhaga powoduje niepokój w umyśle naszego portfela. Kiedy tylko napomkniemy coś o wyjeździe na weekend do Kopenhagi, ten w panice podsuwa mieszkającym tam kartom i bilonom obrazy rodem z apokaliptycznego końca świata. Pokazuje pustki bankowe, spanie pod mostem i grzebanie w śmietnikach w poszukiwaniu jedzenia. Nie szczędzi wizji przyklejania nosa do wystaw sklepowych z nadzieją, że jakiś litościwy Duńczyk rzuci nam suchą bułkę pod nogi. Mówisz Kopenhaga, a ten hiperwentyluje.
Co najczęściej słyszy się o stolicy Danii? Że jest droga i odziera turystę z pieniędzy i podróżniczej godności. Czy tak jest naprawdę? Fakt, nie jest tu tanio, ale hola, hola! Kopenhaga ma niesamowitą atmosferę, a uśmiechnięci ludzie i cudowne przestrzenie miejskie warte są KAŻDEJ wydanej korony.
Jak już zdecydujesz się na weekend w Kopenhadze to daj się porwać miastu w jego macki i nie przeliczaj wydatków na złotówki! Jak odkryjesz, że bilet na jednorazowy przejazd komunikacją miejską kosztuje tyle co u nas tygodniowy, a obiad w knajpie to czasem równowartość sobotnich zakupów – stracisz cały urok podróżowania. A tak się składa, że urok to słowo klucz w Kopenhadze! Zwiedzanie Kopenhagi ma być magiczne! Chodź, pokażę Ci, jak to zrobić!
Weekend w Kopenhadze – jak go fajnie spędzić?
Zwiedzanie Kopenhagi na rowerze
Rower w Kopenhadze to najlepszy pomysł aby poznać miasto od podszewki! Nie od dziś wiadomo, że jazda na dwóch kółkach wyostrza zmysły. Człowiek zwraca uwagę na detale i miejsca, które często uciekają podczas podróży samochodem lub tramwajem. Kopenhaga ma tak doskonale rozwiniętą sieć dróg rowerowych, że zwiedzanie jej na nogach albo miejską komunikacją jest pomysłem totalnie bezsensowym. Wiedzą o tym wszyscy, bo stolica Danii uważana jest za najbardziej przyjazne dla rowerzystów miasto na świecie!
Wskakuj na rower i poczuj kopenhaski wiatr we włosach! Nogi same poniosą Cię w najciekawsze zakamarki miasta. Odkryjesz fajne podwórka ukryte między budynkami, klimatyczne knajpki i jeszcze bardziej urokliwe antykwariaty. Nie lubisz jeździć na rowerze? Ja też nie przepadam wcale, ale w Kopenhadze moja niechęć zniknęła wraz z pierwszą przypadkową uliczką, w którą wjechałam. Powiadam prosto z mojego antyrowerowego serca – spróbuj, a będziesz zachwycony! A jaka potem będzie zgrabna łydka!
Zwiedzanie Kopenhagi śladami Hansa Christiana Andersena
Baśnie duńskiego pisarza Christiana Andersena kształtowały dziecięcą wyobraźnię chyba każdego z nas. Czytane przez rodziców do snu przenosiły nas do krainy fantazji i uczyły rozumieć świat. Andersen pisał, że życie każdego człowieka jest baśnią napisaną przez Boga. Kiedy przyjechałam do Kopenhagi koniecznie chciałam znaleźć miejsca, w których pisała się jego własna baśń. I tak zawędrowałam najpierw do Nyhavn- pocztówkowego portu Kopenhagi, gdzie Andersen mieszkał w kolorowych kamienicach. Poszukaj numerów 20, 67 i 18 – tam pisarz tworzył swoje dzieła.
Potem odwiedziłam najstarszy hotel na Północy Europy, w którym Andersen zajmował małe mieszkanie na poddaszu. Zaraz obok znajduje się słynny Magasin du Nord, w którym również pomieszkiwał. Wdrapałam się także na Okrągłą Wieżę. Widać z niej bibliotekę w której pracował. Nie ominęłam rzeźby Syrenki w porcie, której autor – Edvard Eriksen zainspirował się najsłynniejszą bajką Andersena. Na końcu poszłam na cmentarz, na którym znalazłam niepozorny grób pisarza. Pomyślałam wtedy o tym, co kiedyś napisał. Pewnie nie wiedział jeszcze, jak wielki wkład będzie miał w kulturę świata mówiąc: Bo nie ma śmierci; co żyło, żyć będzie.
Wolne Miasto Christiania w Kopenhadze
Wolne Miasto Christiania to miejsce, w którym miał istnieć świat idealny. Wszyscy mieli być wolni i równi wobec prawa, natury oraz ludzi. Christiania pojawiła się na mapie Kopenhagi w 1971 roku. Dawne tereny wojskowe zostały nielegalnie zasiedlone przez grupy hippisów oraz artystów. Przez jakiś czas wojsko próbowało odzyskać swoje ziemie, ale ostatecznie pomysł ten zarzucono i tak w 1989 roku osiedle formalnie uzyskało swoje prawa. W centrum Kopenhagi powstało odrębne, kolorowe miasto, gdzie ludzie mogli legalnie hodować miękkie narkotyki, wytwarzać alkohol i żyć zgodnie z rytmem natury.
Jak wygląda dzisiaj Wolne Miasto Christiana? Przechadzając się po tej dzielnicy Kopenhagi miałam wrażenie, że padła ona ofiarą własnych ideałów. Narkotykowy biznes sprawił, że w tym mini mieście zaczęli pojawiać się dość szemrani dilerzy, narkomani szukający schronienia przed odwykami, a powszechna atmosfera równości i braterstwa spowodowała, że wszystko należy do wszystkich, czyli jest niczyje. A skoro niczyje to zaniedbane. Co zastałam w Christianie? Niszczejące budynki, dość ekscentrycznych mieszkańców, agresywnych dilerów narkotyków i zakamarki pełne narkotyczno- alkoholowych spotkań.
Mimo, że Christiana miała kilka fajnych momentów, to czułam się tam raczej nieswojo i zdecydowanie jako nieproszony gość. Mam nieodparte wrażenie, że gdyby nie pieniądze płynące z narkotyków i możliwość odpływania na legalu w środku miasta, Christiana zostałaby zapomniana przez świat.
Poznaj duński design w Kopenhadze
Skandynawski design ma w sobie coś magnetycznego. Nie umiem tego określić ani nawet nazwać. W Skandynawii nawet najbardziej niepozorny imbryk do herbaty staje się obiektem pożądania. Duńczycy w swoich przedmiotach użytkowych łączą prostotę, jakość i funkcjonalność w taki sposób, że człowiek wpada w zachwyt nad zwykłymi gratami i bibelotami. Mnie totalnie urzekły antykwariaty, odjechane targi staroci i małe pracownie rzemieślnicze, gdzie odkrywałam rzeczy przedziwne.
Zwiedzając Kopenhagę na rowerze trafiłam przed przypadek do małej pracowni, w której pewna sympatyczna Dunka urywała wszystkie członki lalkom, robiąc z nich biżuterię. Dlaczego akurat lalki? Z rozbrajającym uśmiechem wytłumaczyła mi, że ma do nich ogromną sympatię. W tym samym momencie zajęta była urwaniem głowy małej laleczce bez oczu. Scena żywcem wyjęta z horroru. Klimat tego miejsca był tak absurdalny, że nawet przez chwilę miałam ochotę kupić sobie naszyjnik z głową lalki Barbie. Poszwendaj się po takich miejscach, zaglądaj do okien pracowni rzemieślniczych, zagadaj sprzedawcę, bo czystą esencją miasta są ludzie i ich historie.
Spróbuj, jak smakuje Kopenhaga
Co warto zjeść w Kopenhadze i nie zbankrutować? Odpowiedź jest tylko jedna – uliczne jedzenie! Streetfood w Kopenhadze ma się całkiem zacnie. I wbrew rozgłaszanym opiniom, nie jest bardzo drogi. Dobrego burgera, słynne kiełby z budy czy kultowe kanapki Smørrebrød zjesz w tym mieście w miejscach niezwykłych! Możesz podjechać do kompleksu starych rzeźni i mięsnego przetwórstwa Meatpacking District, albo do Reffen – foodparku, który w całości zbudowany jest z nieużywanych kontenerów, z pięknym widokiem na Kopenhagę. Po wspomniane wyżej topowe duńskie kanapki na razowym chlebie Smørrebrød warto wybrać się na rowerze do dzielnic oddalonych od centrum. W małych i osiedlowych lokalach ceny są całkiem przyzwoite a kanapki smakują o niebo lepiej!
Podczas rowerowego przemierzania miasta, zupełnie przypadkiem trafiłam na osiedlowy lokal, w którym zjadłam za naprawdę rozsądną cenę duński przysmak Flæskesteg sandwich czyli kanapkę z wieprzową pieczenią. Kanapka charakteryzuje się grubą skórą na świńskiej pieczeni i pysznymi skwarkami. Omnomnomnom!
A co jeśli zacznie ci brakować koron w portfelu? Gęsto rozsiana po mieście sieć sklepów Netto przychodzi z pomocą. Nie bój się – Kopenhaga nie da Ci umrzeć z głodu!
Odkryj miejskie przestrzenie w Kopenhadze
Kopenhaga lubuje się w harmonii. Wszystkie przestrzenie w mieście są skrojone na miarę potrzeb każdego mieszkańca. Place zabaw dla dzieci nie tylko uczą i bawią, ale zaprojektowane są w duchu nowoczesnego (a jakże!) duńskiego dizajnu. Przemierzając Kopenhagę na rowerze można zauważyć, że każda dzielnica ma swój mini plac, na którym usytuowane są klimatyczne kawiarnie i knajpki, gdzie mieszkańcy nieśpiesznie piją kawą i czytają gazety. Plaże przy kanałach oblewających Kopenhagę oblegane są popołudniami przez Kopenhażan, którzy lubią zjeść lunchu na świeżym powietrzu, wypić trochę procentów lub popływać. Cmentarze miejskie są tak zaprojektowane, że ludzie urządzają na nich pikniki rodzinne!
Oprócz tego, że wszyscy tu jeżdżą na rowerze, to jeszcze niemal wszyscy biegają i ćwiczą. Kopenhaga zadbała i o ten aspekt podczas tworzenia planu zagospodarowania przestrzennego. Parki miejskie to dobrze zaaranżowany raj dla dbających o sylwetkę. Znajdziesz tu siłownie na świeżym powietrzu, fajne ścieżki do biegania i placyki, na których można nauczyć się tańczyć w weekendy. Podczas pobytu w Kopenhadze zapragnęłam być szczupła, Bóg mi świadkiem! Patrząc na tych wszystkich spoconych i wyrzeźbionych panów bez koszulek, chciałam być taka jak oni! Nie spakowałam do plecaka dresów, toteż zajęcia męskiego crossfitu, w samym sercu dzielnicy antykwariatów oglądałam z boczku, ale za to pełna pasji i uwielbienia dla uczestników!
Zaznaj Hygge w Kopenhadze
To niewinne duńskie słówko jak burza przeleciało przez świat, okrążyło planetę i wyznaczyło nowy trend w odnajdywaniu siebie. Paulo Coelho lepiej by tego nie wymyślił! Jak wygląda duńskie Hygge w czasopismach? Leżysz, czytasz książkę, zapalasz świeczkę zapachową, otulasz się kocem i afirmujesz. Zjadasz do tego cynamonową bułeczkę gluten free, popijasz ciepłym mlekiem bez laktozy i zakładasz fikuśne wełniane skarpetki, które muszą korespondować z równie fikuśną piżamą, uprzednio nabytą w sklepie z organiczną bawełną.
Jeśli takie Hygge do Ciebie nie przemawia, proponuję autorską wersję. Kup sobie najtańsze piwo w puszce, spakuj do plecaka rozpaćkaną kanapkę z jajkiem, a następnie udaj się rowerem nad wodę. Tam, wśród młodzieży palącej dziwne wynalazki, wrzeszczących dzieciaków i bezdomnych kolekcjonujących puszki spróbuj rozłożyć koc, jednocześnie odganiając osę, która chce wlecieć ci do gęby. Nie wiem jak Ty, ale ja nieskromnie uważam, że właśnie o takim Hygge powinni pisać w gazetach. Bo jak mawia moja najlepsza kopenhaska przewodniczka Pati – Hygge się naku*wia, a nie opowiada o nim!
Odwiedź Muzeum Carlsberga
Tak, jak Amsterdam ma swojego Heinekena, tak Kopenhaga Carlsbergiem stoi. Carlsberg Group to jedno z największych przedsiębiorstw piwowarskich na świecie. Kompleks udostępniony do zwiedzania to spora przestrzeń wystawiennicza, w której możemy poznać historię firmy, sposoby warzenia piwa, policzyć kolekcjonerskie butelki piw z całego świata, a także pogłaskać żywego konia.
W cenę biletu wliczona jest degustacja piwa. Warto też powłóczyć się trochę poza budynkiem samego muzeum, bo cały obszar browaru jest niezwykle interesujący architektonicznie. Podczas mojego pobytu kompleks przechodził gruntowny remont, gdyż będzie tam budowane nowe centrum konferencyjne.
Poznaj Kopenhagę z pokładu łódki
Kopenhagę warto zobaczyć nie tylko z siedziska roweru, ale również od strony wody. W tym celu należy wyciągnąć kilka koron z portfela na taksówkę wodną. Można też grupowo wynająć łódkę i wypłynąć na któryś z kopenhaskich kanałów. Na trasie bywa ciasno i tłoczno, ale taki sposób patrzenia na miasto jest doskonały!
Z perspektywy wilka morskiego Kopenhaga wygląda baśniowo. Słowo daję, nawet woda płynie tutaj przyjaźnie i w trybie totalnego slow motion. Aktywność to konieczna i wielce zalecana podczas wizyty w Kopenhadze!
Odwiedź kartoflaną dzielnicę w Kopenhadze
Czy ziemniak może być inspiracją do stworzenia dzielnicy? A i owszem! Dzielnica kartoflana czyli Kartoffelrækkerne to jedno z bardziej urokliwych miejsc w Kopenhadze. Całość dzielnicy składa się z rzędu 480 uroczych, miejskich domów. Kiedyś służyły za mieszkania socjalne dla robotników z istniejących w pobliżu plantacji ziemniaków. Ciasno przylegające do siebie zabudowania, z niemal identyczną fasadą i biegnącą pośrodku ulicą, wyglądały jak rzędy ziemniaków na plantacji. Warunki do życia były tu fatalne. W jednym domu mieszkały dwie- trzy rodziny i w pewnym momencie dzielnica zaczęła przypominać slumsy. Powstał plan wyburzenia tych domów, ale mieszkańcy tłumnie ruszyli do walki o swoje i jak to w harmonijnej Kopenhadze bywa – wszystko zostało ustalone się w pokojowych negocjacjach i przy zaangażowanej, obopólnej współpracy.
Domy zyskały wartość zabytkową, gruntownie je wyremontowano i dzisiaj tworzą dość hipsterską, acz swojską przestrzeń na mapie miasta. Warto zboczyć tu na chwilę podczas rowerowego zwiedzania miasta. Na kartoflanej dzielnicy znajdziesz odpowiedź na pytanie, dlaczego Duńczycy są tacy przyjaźni? A no z uwagi na niewielkie rozmiary miasta i zabudowań, szybko musieli nauczyć się żyć w zgodzie i przyjaźni z sąsiadami. I tak im chyba zostało:) Jak jeszcze dołożysz do tego ideę slow food i slow life wyjdzie ci idealne miejsce na weekend!
Kopenhaga totalnie Cię urzeknie, jestem tego pewna. Jest w niej tak, jak w bajkach Ludów Północy – trochę magicznie, trochę tajemniczo i trochę surowo. A jak już raz przyjedziesz, będziesz chciał szybko wracać.

7 komentarzy
Bardzo ciekawie opisałaś te piękne miejsca. Myślałam, że w Kopenhadze znam wszystkie ciekawe miejsca i nie zaskoczysz mnie. A jednak, dziekuje za „kartoflaną dzielnice”. Lubie jeździć rowerem po tej dzielnicy, ale nie znałam tej nazwy i historii.
O mamo, to przemiłe, że zaskoczyłam mieszkankę Kopenhagi:) Ja trafilam tam przez przypadek i utknęłam na dłuższą chwilę :):)
Wspaniały wpis, super, że pokazujesz tyle różnych możliwości. Aż ciężko uwierzyć, że można aż tyle zrobić w weekend. Te aktywności spokojnie starczą na tydzień :d Szczególnie z dzieckiem!
Bardzo dziękuję za miłe słowa:) W Kopenhadze to i weekendu mało:)
Koniecznie muszę się wybrać. Oby niebawem 😉
Tak bardzo chcę tu wrócić, chociaż jeszcze dobę temu byłam w Kopenhadze <3
Zdecydowanie rowery to była najprzyjemniejsza część wyjazdu,
Ja dziś sobie myślałam o Kopenhadze i bardzo chętnie bym wróciła:)