Kopenhaga jest zaczarowana, jak słowo daję! Klimat jaki otula stolicę Danii nie można porównać do żadnego innego w Europie. Niby to Skandynawia, ale nie taka, surowa i szorstka w obyciu. Kopenhaga ma w sobie ciepło, które emanuje dosłownie z każdego zakątka w mieście. Duńczycy uznawani są w światowych rankingach za najszczęśliwszych ludzi na tej planecie, zatem co może się nie udać?
Weekend w Kopenhadze to może być Wasz najlepszy czas, pełen fajnych przeżyć, miłych spotkań, kopenhaskich ciekawostek, miejsc i momentów, które zapamiętacie na długo. Chcecie poznać atrakcje Kopenhagi poza utartym szlakiem, ale zobaczyć również te najbardziej znane? Zastanawiacie się, jak spędzić czas w stolicy Danii? Chyba mogę Wam pomóc! Chodźcie, idziemy na wspólne zwiedzanie Kopenhagi!
Kopenhaga – co warto zobaczyć i zrobić? Przewodnik po stolicy Danii
Zwiedzanie Kopenhagi na rowerze
Zwiedzanie Kopenhadze na rowerze to najlepszy pomysł aby poznać miasto od podszewki! Nie od dziś wiadomo, że jazda na dwóch kółkach wyostrza zmysły. Człowiek zwraca uwagę na detale i miejsca, które często uciekają podczas podróży samochodem lub tramwajem. Kopenhaga ma tak doskonale rozwiniętą sieć dróg rowerowych, że zwiedzanie jej na nogach albo miejską komunikacją jest pomysłem totalnie bezsensowym. Wiedzą o tym wszyscy, bo stolica Danii uważana jest za najbardziej przyjazne dla rowerzystów miasto na świecie!
Wskakujcie na rower i poczujcie kopenhaski wiatr we włosach! Nogi same poniosą Was w najciekawsze zakamarki miasta. Odkryjecie fajne podwórka ukryte między budynkami, klimatyczne knajpki i jeszcze bardziej urokliwe antykwariaty. Nie lubicie jeździć na rowerze? Ja nie przepadam wcale, ale w Kopenhadze moja niechęć zniknęła wraz z pierwszą przypadkową uliczką, w którą wjechałam. Powiadam prosto z mojego antyrowerowego serca – spróbujcie, a będziecie zachwyceni! A jaka potem będzie zgrabna łydka! #mnieprzekonuje
Kopenhaga śladami Hansa Christiana Andersena
Baśnie duńskiego pisarza Christiana Andersena kształtowały dziecięcą wyobraźnię chyba każdego z nas. Czytane przez rodziców do snu przenosiły nas do krainy fantazji i uczyły rozumieć świat. Andersen pisał, że życie każdego człowieka jest baśnią napisaną przez Boga. Kiedy przyjechałam do Kopenhagi koniecznie chciałam znaleźć miejsca, w których pisała się jego własna baśń. I tak zawędrowałam najpierw do Nyhavn – pocztówkowego portu Kopenhagi, gdzie Andersen mieszkał w kolorowych kamienicach. Pod numerami 20, 67 i 18 pisarz tworzył swoje dzieła.
Potem odwiedziłam najstarszy hotel na Północy Europy, w którym Andersen zajmował małe mieszkanie na poddaszu. Zaraz obok znajduje się słynny Magasin du Nord, w którym również pomieszkiwał. Wdrapałam się także na Okrągłą Wieżę. Widać z niej bibliotekę w której pracował. Nie ominęłam rzeźby Syrenki w porcie, której autor – Edvard Eriksen zainspirował się najsłynniejszą bajką Andersena. Na końcu poszłam na cmentarz, na którym znalazłam niepozorny grób pisarza. Pomyślałam wtedy o tym, co kiedyś napisał. Pewnie nie wiedział jeszcze, jak wielki wkład będzie miał w kulturę świata mówiąc: Bo nie ma śmierci; co żyło, żyć będzie.
Wolne Miasto Christiania w Kopenhadze
Wolne Miasto Christiania to miejsce, w którym miał istnieć świat idealny. Wszyscy mieli być wolni i równi wobec prawa, natury oraz ludzi. Christiania pojawiła się na mapie Kopenhagi w 1971 roku. Dawne tereny wojskowe zostały nielegalnie zasiedlone przez grupy hippisów oraz artystów. Przez jakiś czas wojsko próbowało odzyskać swoje ziemie, ale ostatecznie pomysł ten zarzucono i tak w 1989 roku osiedle formalnie uzyskało swoje prawa. W centrum Kopenhagi powstało odrębne, kolorowe miasto, gdzie ludzie mogli legalnie hodować miękkie narkotyki, wytwarzać alkohol i żyć zgodnie z rytmem natury.
Jak wygląda dzisiaj Wolne Miasto Christiania? Przechadzając się po tej dzielnicy Kopenhagi miałam wrażenie, że padła ona ofiarą własnych ideałów. Narkotykowy biznes sprawił, że w tym mini mieście zaczęli pojawiać się dość szemrani dilerzy, narkomani szukający schronienia przed odwykami, a powszechna atmosfera równości i braterstwa spowodowała, że wszystko należy do wszystkich, czyli jest niczyje. A skoro niczyje to zaniedbane. Co zastałam w Christianie? Niszczejące budynki, dość ekscentrycznych mieszkańców, agresywnych dilerów narkotyków i zakamarki pełne narkotyczno-alkoholowych spotkań.
Mimo, że Christiania miała kilka fajnych momentów, to czułam się tam raczej jako nieproszony gość. Mam nieodparte wrażenie, że gdyby nie pieniądze płynące z narkotyków, Christiania zostałaby zapomniana przez świat.
Duński design w Kopenhadze
Skandynawski design ma w sobie coś magnetycznego. Nie umiem tego określić ani nawet nazwać. W Skandynawii nawet najbardziej niepozorny imbryk do herbaty staje się obiektem pożądania. Duńczycy w swoich przedmiotach użytkowych łączą prostotę, jakość i funkcjonalność w taki sposób, że człowiek wpada w zachwyt nad zwykłymi gratami i bibelotami. Mnie totalnie urzekły antykwariaty, odjechane targi staroci i małe pracownie rzemieślnicze, gdzie odkrywałam rzeczy przedziwne.
Zwiedzając Kopenhagę na rowerze trafiłam przed przypadek do małej pracowni, w której pewna sympatyczna Dunka urywała wszystkie członki lalkom, robiąc z nich biżuterię. Klimat tego miejsca był tak absurdalny, że nawet przez chwilę miałam ochotę kupić sobie naszyjnik z głową lalki Barbie. Poszwendajcie się po takich miejscach, zaglądajcie do okien pracowni rzemieślniczych, zagadajcie sprzedawcę, bo czystą esencją miasta są ludzie i ich historie.
Jak smakuje Kopenhaga? Co warto zjeść w stolicy Danii?
Co warto zjeść w Kopenhadze i nie zbankrutować? Odpowiedź jest tylko jedna – uliczne jedzenie! Streetfood w Kopenhadze ma się całkiem zacnie. Dobrego burgera, słynne kiełby z budy czy kultowe kanapki Smørrebrød zjecie w tym mieście w miejscach niezwykłych! Możecie podjechać do kompleksu starych rzeźni i mięsnego przetwórstwa Meatpacking District, albo do Reffen – foodparku, który w całości zbudowany jest z nieużywanych kontenerów, z pięknym widokiem na Kopenhagę. Po wspomniane wyżej topowe duńskie kanapki na razowym chlebie Smørrebrød warto wybrać się na rowerze do dzielnic oddalonych od centrum. W małych i osiedlowych lokalach ceny są całkiem przyzwoite a kanapki smakują o niebo lepiej!
Podczas rowerowego przemierzania miasta, zupełnie przypadkiem trafiłam na osiedlowy lokal, w którym zjadłam za naprawdę rozsądną cenę duński przysmak Flæskesteg sandwich czyli kanapkę z wieprzową pieczenią. Kanapka charakteryzuje się grubą skórą na świńskiej pieczeni i pysznymi skwarkami. Omnomnomnom!
Miejskie przestrzenie w Kopenhadze
Kopenhaga lubuje się w harmonii. Wszystkie przestrzenie w mieście są skrojone na miarę potrzeb każdego mieszkańca. Place zabaw dla dzieci nie tylko uczą i bawią, ale zaprojektowane są w duchu nowoczesnego (a jakże!) duńskiego dizajnu. Każda dzielnica miasta ma swój mini plac, na którym usytuowane są klimatyczne kawiarnie i knajpki, gdzie mieszkańcy nieśpiesznie piją kawą i czytają gazety. Plaże przy kanałach oblewających Kopenhagę oblegane są popołudniami przez Kopenhażan, którzy lubią zjeść lunchu na świeżym powietrzu, wypić trochę procentów lub popływać. Cmentarze miejskie są tak zaprojektowane, że ludzie urządzają na nich pikniki rodzinne!
Oprócz tego, że wszyscy tu jeżdżą na rowerze, to jeszcze niemal wszyscy biegają i ćwiczą. Kopenhaga zadbała i o ten aspekt podczas tworzenia planu zagospodarowania przestrzennego. Parki miejskie to dobrze zaaranżowany raj dla dbających o sylwetkę. Znajdziesz tu siłownie na świeżym powietrzu, fajne ścieżki do biegania i placyki, na których można nauczyć się tańczyć w weekendy. Podczas pobytu w Kopenhadze zapragnęłam być szczupła, Bóg mi świadkiem! Patrząc na tych wszystkich spoconych i wyrzeźbionych panów bez koszulek, chciałam być taka jak oni!
Kopenhaga – stolica hygge
Hygge to niewinne duńskie słówko, która jak burza przeleciało przez świat i okrążyło planetę, wyznaczyło nowy trend w odnajdywaniu siebie. Paulo Coelho lepiej by tego nie wymyślił! Jak wygląda duńskie Hygge w czasopismach? Leżysz, czytasz książkę, zapalasz świeczkę zapachową, otulasz się kocem i afirmujesz. Zjadasz do tego cynamonową bułeczkę gluten free, popijasz ciepłym mlekiem bez laktozy i zakładasz fikuśne wełniane skarpetki, które muszą korespondować z równie fikuśną piżamą, uprzednio nabytą w sklepie z organiczną bawełną.
Jeśli takie hygge do Was nie przemawia, proponuję autorską wersję. Kupcie sobie najtańsze piwo w puszce, spakujcie do plecaka rozpaćkaną kanapkę z jajkiem, a następnie udajcie się rowerem nad wodę. Tam, wśród młodzieży palącej dziwne wynalazki, wrzeszczących dzieciaków i bezdomnych kolekcjonujących puszki spróbujcie rozłożyć koc, jednocześnie odganiając osę, która chce wlecieć wam do gęby. Nie wiem jak Wy, ale ja nieskromnie uważam, że właśnie o takim hygge powinni pisać w gazetach. Bo jak mawia moja najlepsza kopenhaska przewodniczka Pati – hygge się naku*wia, a nie opowiada o nim!
Muzeum Carlsberga w Kopenhadze
Tak, jak Amsterdam ma swojego Heinekena, tak Kopenhaga Carlsbergiem stoi. Carlsberg Group to jedno z największych przedsiębiorstw piwowarskich na świecie. Kompleks udostępniony do zwiedzania to spora przestrzeń wystawiennicza, w której możemy poznać historię firmy, sposoby warzenia piwa, policzyć kolekcjonerskie butelki piw z całego świata, a także pogłaskać żywego konia.
W cenę biletu wliczona jest degustacja piwa. Warto też powłóczyć się trochę poza budynkiem samego muzeum, bo cały obszar browaru jest niezwykle interesujący architektonicznie. Podczas mojego pobytu kompleks przechodził gruntowny remont, gdyż będzie tam budowane nowe centrum konferencyjne.
Kopenhaga oglądana z pokładu łódki
Kopenhagę warto zobaczyć nie tylko z siedziska roweru, ale również od strony wody. W tym celu należy wyciągnąć kilka koron z portfela na taksówkę wodną. Można też grupowo wynająć łódkę i wypłynąć na któryś z kopenhaskich kanałów. Na trasie bywa ciasno i tłoczno, ale taki sposób patrzenia na miasto jest doskonały!
Z perspektywy wilka morskiego Kopenhaga wygląda absolutnie baśniowo. Słowo daję, nawet woda płynie tutaj przyjaźnie i w trybie totalnego slow. Aktywność to konieczna i wielce zalecana podczas wizyty w Kopenhadze!
Kartoflana dzielnica w Kopenhadze – z czym to się je?
Czy ziemniak może być inspiracją do stworzenia dzielnicy? A i owszem! Dzielnica kartoflana czyli Kartoffelrækkerne to jedno z bardziej urokliwych miejsc w Kopenhadze. Całość dzielnicy składa się z rzędu 480 uroczych, miejskich domów. Kiedyś służyły za mieszkania socjalne dla robotników z istniejących w pobliżu plantacji ziemniaków. Ciasno przylegające do siebie zabudowania, z niemal identyczną fasadą i biegnącą pośrodku ulicą, wyglądały jak rzędy ziemniaków na plantacji. Warunki do życia były tu fatalne. W jednym domu mieszkały dwie- trzy rodziny i w pewnym momencie dzielnica zaczęła przypominać slumsy. Powstał plan wyburzenia tych domów, ale mieszkańcy tłumnie ruszyli do walki o swoje i jak to w harmonijnej Kopenhadze bywa – wszystko zostało ustalone się w pokojowych negocjacjach i przy zaangażowanej, obopólnej współpracy.
Domy zyskały wartość zabytkową, gruntownie je wyremontowano i dzisiaj tworzą dość hipsterską, acz swojską przestrzeń na mapie miasta. Warto zboczyć tu na chwilę podczas rowerowego zwiedzania miasta. Na kartoflanej dzielnicy znajdziecie odpowiedź na pytanie, dlaczego Duńczycy są tacy przyjaźni? A no z uwagi na niewielkie rozmiary miasta i zabudowań, szybko musieli nauczyć się żyć w zgodzie i przyjaźni z sąsiadami. I tak im chyba zostało:) Jak jeszcze dołożycie do tego ideę slow food i slow life wyjdzie Wam idealne miejsce na weekend!
Kopenhaga totalnie Was urzeknie, jestem tego pewna. Jest w niej tak, jak w bajkach Ludów Północy – trochę magicznie, trochę tajemniczo i trochę surowo. A jak już raz przyjedziecie, będziecie chcieli szybko wracać.

Spodobał się Wam mój wpis? Będzie mi miło jeśli go skomentujecie lub puścicie dalej w świat!
7 komentarzy
Bardzo ciekawie opisałaś te piękne miejsca. Myślałam, że w Kopenhadze znam wszystkie ciekawe miejsca i nie zaskoczysz mnie. A jednak, dziekuje za „kartoflaną dzielnice”. Lubie jeździć rowerem po tej dzielnicy, ale nie znałam tej nazwy i historii.
O mamo, to przemiłe, że zaskoczyłam mieszkankę Kopenhagi:) Ja trafilam tam przez przypadek i utknęłam na dłuższą chwilę :):)
Wspaniały wpis, super, że pokazujesz tyle różnych możliwości. Aż ciężko uwierzyć, że można aż tyle zrobić w weekend. Te aktywności spokojnie starczą na tydzień :d Szczególnie z dzieckiem!
Bardzo dziękuję za miłe słowa:) W Kopenhadze to i weekendu mało:)
Koniecznie muszę się wybrać. Oby niebawem 😉
Tak bardzo chcę tu wrócić, chociaż jeszcze dobę temu byłam w Kopenhadze <3
Zdecydowanie rowery to była najprzyjemniejsza część wyjazdu,
Ja dziś sobie myślałam o Kopenhadze i bardzo chętnie bym wróciła:)