Gdyby postawiono nas przed mapą Polski i kazano wskazać kulturalno – turystyczny pępek kraju, to jestem przekonana, że większość z nas bez wahania wskazałaby Kraków. Nawet jeśli z anatomicznego punktu widzenia owy pępek wypada na tej mapie w okolicach kostek, Kraków przez wielu uważany jest za najpiękniejszą wizytówkę naszego kraju. Stolica Małopolski ma wbudowany jakiś tajemniczy magnes i jestem pewna, że prawo przyciągania zostało wymyślone właśnie tutaj. Co roku Kraków na swoje miejsce do życia wybierają studenci, a turyści z całego świata tłumnie zjeżdżają do grodu Kraka aby poczuć jego niezwykłość i historyczną aurę.
Kraków to lepiec na entuzjastów wieloletniej tradycji, lokalności, unikatowych zabytków, fascynujących legend i artystycznego klimatu. Myślicie Kraków, a ja już słyszę jak na wdechu wymieniacie : Wawel, smok, hejnał, Sukiennice, Rynek, kiełbasa z niebieskiej nyski i dzielnica Kazimierz.
A może spróbujmy dziś ugryźć Kraków z innej, trochę mnie popularnej strony? Zwiedzanie Krakowa poza utartym szlakiem to propozycja nie do odrzucenia! Jeśli o mnie chodzi, to ja uwielbiam podgryzać odwiedzane miejsca zaczynając od tych bardziej lokalnych i nieoczywistych kawałków. Dzisiaj chcę podzielić się z Wami krakowskim obwarzankiem, którego zazwyczaj nie widać w obwarzankowym wózku, bo na wierzchu leżą ładniejsze i dorodniejsze okazy.
Przygotowałam dla Was alternatywny przewodnik po Krakowie. Znajdziecie w nich miejsca, które bardzo lubię i wciąż na nowo odkrywam. Mój krakowski spacerownik pozwoli Wam uciec na chwilę z Rynku Głównego w inne rejony miasta i odkryć ciekawe i nie całkiem znane miejsca na mapie Krakowa.
Planujecie weekend w Krakowie albo dłuższy pobyt w stolicy Małopolski? Łapcie kilka inspiracji – mogą się przydać!
Kraków alternatywnie czyli zwiedzanie Krakowa poza utartym szlakiem
Zwiedzanie Krakowa szlakiem murali Mikołaja Rejsa
Jeśli lubicie tropić streetart, a w kręgu Waszych zainteresowań jest szeroko rozumiana sztuka uliczna, to Kraków na pewno Was nie zawiedzie. Streetart w Krakowie rozwija się powoli, ale z tendencją wzrostową i jak na miasto kultury przystało – bardzo kreatywnie. Obok wieloformatowych murali przycupnęły mikro rysunki i napisy, których tropienie po całym mieście sprawia niesamowitą frajdę!
Streetart w Krakowie to drapanie historii i tradycji pazurem nowoczesności. Krew się nie leje, a powstałe rany wcale tak bardzo nie bolą, a nawet dodają uroku! Jako ogromna wielbicielka sztuki ulicznej chciałam zaprosić Was na spacer szlakiem krakowskich murali. Ale nie będzie to wycieczka pokazująca cały potencjał krakowskiego streetartu. Pójdziemy bowiem szukać prac jednego autora – niezwykłego Mikołaja Rejsa.
Mikołaj Rejs to krakowski artysta, który tworzy niebywale zachwycające murale. Jego miękka i bardzo charakterystyczna kreska, intensywne kolory i karykaturalne postaci biorą Was za rękę i prowadzą wprost do świata baśni. Mikołaj Rejs stworzył w Krakowie kilkadziesiąt magicznych murali, które możesz spotkać właściwie wszędzie: we wnętrzach knajp, na ścianach prywatnych mieszkań, na murach, na budynkach, na muzeach, na skrzynkach energetycznych, a także w pustostanach.
Poniżej znajdziecie kilka zdjęć oraz oznaczenia ulic, przy których będzie czekał na Was świat namalowany ręką Mikołaja Rejsa. Reszta prac jest w Waszych nogach – załóżcie wygodne buty, otwórzcie mapę i ruszajcie! Spieszcie się, gdyż streetart ma to do siebie, że czasem lubi niespodziewanie zniknąć.
Żywe Muzeum Obwarzanka w Krakowie
Obwarzanek to kulinarny i okrągły symbol Krakowa i jeśli nie zjecie go podczas zwiedzania Krakowa, to wydarzy się to, czym straszono Was za dzieciaka, kiedy nie chcieliście zjeść koperku w zupie – przyjdzie dziad i Was zabierze. Wróżka Zębuszka nie zostawi niespodzianki pod poduszką, a pieniędzy ze swojej komunii też nie zobaczycie.
W Krakowie świeży obwarzanek z solą, sezamem, czy z makiem o nic nie pyta. On rozumie, że kilka chrupiących kęsów tego pszennego cudu, posmarowanych grubo masłem wiosny może nie czynią, ale oponkę na brzuchu – jakby bardzo. Ale kto by sobie tym zaprzątał głowę skoro tak wiele ekstatycznej radości dostarcza ten krakowski przysmak? Niebieskie budki z obwarzankami rozsiane po całym Krakowie tylko czekają abyście podeszli i poprosili o zapakowanie każdego rodzaju „na spróbowanie”.
Jak już zjecie, to zaglądnijcie do kameralnego i interaktywnego Żywego Muzeum Obwarzanka. Jest to prywatna placówka muzealna, w której poczujecie się właściwie nie jak w tradycyjnym muzeum, a bardziej jak na warsztatach kulinarnych. Miałam kiedyś okazję spędzić tu fajny i wesoły wieczór! Zrobiłam swojego pierwszego i całkiem nieudolnego obwarzanka. Ubabrałam się po łokcie ciastem, wysłuchałam ciekawego wykładu o 600-letniej historii tego okrągłego pogromcy szczupłej talii, nawdychałam się zapachu pieczonego chleba i zachwyciłam maleńką kawiarenką, w której serwuje się pyszną kawę i obwarzanki w różnych wariacjach smakowych.
Z uwagi na niewielką powierzchnię muzeum oraz pracę w grupach, konieczna jest wcześniejsza rezerwacja. Więcej informacji znajdziecie na ich stronie TUTAJ. Polecam z całego mojego okrąglutkiego obwarzanka!
Krakowskie targowiska – kultowe miejsca na mapie miasta
Tuż obok Żywego Muzeum Obwarzanka znajduje się kultowe miejsce w Krakowie czyli rynek na Starym Kleparzu. Jeśli lubicie spacerować po miejskich targowiskach, próbować lokalnych produktów i ogólnie jedzonko I love you – to wiedzcie, że Kraków w tym temacie daje radę! Oprócz znanego w całym mieście Starego Kleparza (na którym po włoszczyznę na rosół stoi się często w kolejce z krakowskimi artystami) warto zapuścić się trochę dalej w miasto i odkryć inne, równie urocze miejsca.
Osobiście lubię jeździć po jabłka i marchewki na Plac Imbramowski. Sprzedają tam pyszny chleb, wiklinowe kosze, drobne AGD, rajty, majty, buty i kwiaty. Wszystko co rozczula człowieka w obserwowaniu codzienności jest właśnie na takich targach! Jestem totalnie sentymentalną bułą i gapienie się na ludzi ciągnących wózeczki na kółkach oraz rozmowy z panami rolnikami, którzy odziani w kaszkiety rzucają filuteryjne teksty znad sterty ziemniaków zawsze robią mi dzień. Lubię wyjadać ogórki z beczek, wiosną kupować bazie, a jesienią dynie.
Obok Starego Kleparza i Placu Imbramowskiego warto też podjechać na Plac na Stawach czy odwiedzić Rynek Dębnicki. Kraków jaki pamiętam za dzieciaka, kiedy jeździłam do dziadka na kotlety i rosół ma właśnie kolor cerat z targowych stołów i zapach jedzenia zmieszany z aromatem niemieckich proszków do prania. Jeśli w podróży szukacie czegoś nowego i zupełnie niestandardowego – weźcie siatkę i przejdźcie się na lokalne targowisko. Ja tak robię niemal w każdym odwiedzanym miejscu.
Zalew Bagry – tu jest jakby mazursko!
Zalew Bagry robi się coraz bardziej popularny, więc może się okazać, że za chwilę nie będzie już takim nieoczywistym i mało znanym miejscem w Krakowie, ale mimo wszystko – wpadnijcie tu i odpocznijcie od zgiełku miasta! Przyznam, że o istnieniu tego sztucznego zbiornika wodnego dowiedziałam się zupełnie przypadkiem. Zapytałam kolegę, gdzie w Krakowie mogę poleżeć nad wodą stylem na fokę i pierwsza odpowiedź jaka padła to był właśnie Zalew Bagry! Spakowałam więc plecak i nakazałam wieść się tam czym prędzej!
Bagry to takie małe Mazury w sercu Krakowa. Woda, białe żagle, drewniane pomosty, piasek i szuwary – takie cuda czekają na Was zaledwie 7 km od Starego Miasta! Zalew Bagry położony jest niedaleko dworca Kraków Płaszów oraz pętli tramwajowej i jest dobrze skomunikowany z resztą Krakowa, więc jeśli nagle najdzie Was ochotka na wodne harce i szuwarowe igraszki – wskakujcie w tramkę i przybywajcie na Bagry!
Bardzo lubię przyjeżdżać na Bagry na zachód słońca. Fajnym pomysłem jest zrobienie sobie tu przerwy obiadowej, albo zorganizowanie rano śniadanie na trawie. Posiłek w takich okolicznościach przyrody do razu smakuje lepiej! Zalew Bagry jako must see w Krakowie? Raczej bardzo!
Zalew Zesławice w Krakowie – nieznana alternatywna dla Zalewu Bagry
To miejsce jest moim niedawnym odkrycie na mapie miasta. Jeśli myślicie, że w Krakowie już nie ma dzikich plaż, gdzie mewy ósemki kręciły – Zalew Zesławice wchodzi właśnie cały na biało! To miejsce to istna krakowska dupa węża. Jest na samym końcu świata. Też bym tu pewnie nie trafiła, gdyby nie przeprowadzka do nowego mieszkania. Zalew Zesławice jest sztucznym zbiornikiem, a właściwie dwoma zbiornikami utworzonymi na dopływie Wisły – rzece Dłubni.
Oprócz kilku wędkarzy cierpliwie wyczekujących na karasie pełno tu kaczek, mew i czasem łabędzi. Gdyby nie majacząca na horyzoncie wielka bryła szpitala im. Ludwika Rydygiera i schowane między drzewami bloki mieszkalne, to naprawdę ciężko uwierzyć, że to Kraków! Kiedyś Zesławice były odrębną wioską, dziś wchodzą w skład XVII dzielnicy miasta – Wzgórza Krzesławickie. Dobre to miejsce na relaks, na randkę i na niedzielne spacery z rodziną.
Jak dojechać do Zalewu Zesławice komunikacją miejską? Autobusy nr. 422 i 122 dojeżdżają do pętli autobusowej Zesławice. Można też dojechać na oś. Piastów na ulicę Kruszwicką (linia 159) i przejść przez osiedle, ogródki działkowe
i wiadukt. Jeśli dysponujecie samochodem to przy Zalewie znajduje się bezpłatny parking. Całość spaceru to jakieś 40 minut przyjemnego dreptania.
Dzielnica Nowa Huta w Krakowie – poznaj, poczuj, dotknij!
Dzielnica Nowa Huta to miasto w mieście, którego historia powstania i istnienia jest tak fascynująca, że polecam Wam poświęcić weekendowy, a nawet kilkudniowy pobyt w Krakowie na jej zgłębienie. Nowa Huta to mozaika wielkich, betonowych osiedli, kultowych miejsc i kopalnia pamiątek z czasów PRL. Jeśli lubicie odbywać sentymentalne podróże w czasie i tęsknicie do meblościanek z wbudowanym materacem, obdrapanych neonów, smaku leniwych z mlecznego baru, kożuchów z Cepelii i sklepów wielobranżowych PSS Społem – wszystko to znajdziecie właśnie tu.
Nowa Huta to część Planu Sześcioletniego Polski Ludowej, który miał być przykładem idealnego tworu gospodarczo -urbanistyczno- społecznego. Niestety plan nie do końca się powiódł i Nowa Huta podupadła, a wraz z nią niemal wszystkie nowoczesne jak na tamte czasy obiekty – kina, domy kultury, teatr, kawiarnie i sklepy. Od kilku lat Nowa Huta się odradza, ale nadal dzierży w dłoni koncept narzuconej jej tożsamości. Chcecie Kraków totalnie inaczej? Przyjedźcie na Plac Centralny i zróbcie sobie prawdziwy powrót do przeszłości.
Zwiedzanie podziemi Nowej Huty
Jak już skończycie spacerować śladami nowohuckiego świata, proponuję Wam zejść piętro niżej, albowiem to, co skrywają tu podziemia nie mieści w głowie! Pod Nową Hutą gęsto rozgałęzia się sieć potężnych korytarzy oraz schronów przeciwatomowych i przeciwlotniczych. Gdybym miała wymienić tylko jedną rzecz, którą koniecznie trzeba zobaczyć w Krakowie, to zdecydowanie mój wybór padłby na nowohuckie schrony. Miałam okazję zwiedzać podziemia i schron pod szpitalem im. Stefana Żeromskiego, ale wartymi uwagi są też schrony pod Centrum Administracyjnym Kombinatu.
Świetnymi przewodnikami po podziemiach Nowej Huty są chłopaki z Małopolskiego Stowarzyszenia Miłośników Historii „Rawelin”. Za niewielką opłatą można się z nimi umówić na zwiedzanie schronów, o których wiedzą po prostu wszystko. Polecam ich z całego serca, bo tak jak oni opowiedzą o schronach, to nie opowie Wam nikt!
Pchli Targ przy Hali Targowej
Szwendanie się po targach staroci jest obok buszowania po targowiskach moją wielką namiętnością. Jeśli nie polecam żadnego targowiska, nie namawiam do szukania w zaułkach ulic streetartu to wiedz, że na pewno polecę jakiś pchli targ:)
W Krakowie mamy to szczęście, że oprócz kultowych targowisk odbywają się też legendarne pchle targi. Jeden z nich to stary jak świat pchli targ przy Hali Targowej. Istnieje on odkąd pamiętam, bo jeszcze mój Tato opowiadał mi, jak jeździł tam za młodu po płyty winylowe i akordeon.
Jak na każdym szanującym się pchlim targu, pod Halą Targową jest wszystko. Antyki, lalki Barbie z obgryzionymi nogami, szynki własnej roboty upchane w plastikowych skrzynkach, unikatowe znaczki pocztowe, niemiecka porcelana, maszyny do pisania, buty nie do pary i stare walizki z niedziałającymi zapięciami. Nie musicie nic kupować. Przyjdźcie na chwilę zanurzyć się w tych dźwiękach i obrazach. A jak zgłodniejecie, to poszukajcie szyldu z napisem Krakowski Kumpir – zjecie tam tak obłędnie dobrego ziemniora z dodatkami, że Oesu!
Rzeka Wisła – „Zobaczyła Kraków, wnet go pokochała”
Rzeka Wisła to niezaprzeczalny symbol Krakowa. Płynie leniwie przez miasto, dzieli je mostami, czasem sobie podśmierduje i ogólnie strach włożyć do niej rękę, bo jest szansa, że nam odpadnie. To, że Wisła jest taka nie-za-czysta wie każdy, ale kurde balans! Jest też ważną częścią krakowskiej historii i grzechem byłoby nie spędzić nad nią chociaż chwili.
Można spacerować bulwarami, usiąść w którejś z zacumowanych barek na wino lub obiad, wskoczyć do kajaku i popłynąć w siną dal, albo po prostu poleżeć na kocu i podumać. Ja wprost uwielbiam przychodzić nad Wisłę! Leżę sobie i czytam książkę, chadzam na romantico randki albo spaceruję bez celu. Kiedyś słyszałam jak ktoś marudził, że krakowskie bulwary są o dupę rozbić, bo nie ma plaży i muzyczki na żywo. A ja się zapytuję – na co komu plaża, jak można zrobić sobie szałowy piknik na własnym kocu i do tego z widokiem na Wawel?
Po co komu bulwarowa muzyczka na żywo, jak mamy świetne Forum Przestrzenie, które robi u nas całą robotę? Jak macie ochotę pochillować przy muzyce na piasku/leżaku/z winem w ręku/z klimatem – zawędrujcie tam! Czas nad Wisłą w Krakowie to czas wspaniałości. Wpiszcie koniecznie do planu zwiedzania!
Park Decjusza w Krakowie – nie taki znowu zwykły park miejski
Park Decjusza to przepiękny park miejski, który został założony w 1535 roku, a spacerów zażywał tutaj sam Zygmunt Stary! Park jest trochę oddalony od ścisłego centrum, ale naprawdę warto się tu pofatygować. Teren zielony zajmuje niecałe 10 hektarów, a oprócz możliwości zdrowotnego tulaskowania drzew, można też obcować z kulturą! Na terenie parku znajduje się bowiem intrygująca galeria prac Bronisława Chromego (autora rzeźby smoka wawelskiego, który pod Wawelem zionie ogniem).
Sezonowo działa tu również kawiarnia z bardzo dobrą kawą! Ważnym miejscem jest Willa Decjusza – renesansowy pałac z przeciekawą historią. Jeśli podróżujecie rodzinnie i chcielibyście na chwilę zająć czymś swoje bąbelki, to mam wspaniałą wiadomość! Jest tu fantastyczny plac zabaw, którego infrastruktura nawiązuje do symboli Krakowa.
Jak dojechać z centrum do Parku Decjusza? Autem bardzo prosto. Trzeba się najpierw przebić przez zakorkowane Aleje, a potem skręcić w kierunku Woli Justowskiej i dalej za znakami do Parku. Na miejscu jest niezbyt duży, bezpłatny parking. Komunikacja miejska jedzie dłuższą chwilę, ale kaman – dla Zygmunta Starego chyba możecie chwilę posiedzieć w autobusie? Linie 152, 192 zabiorą Was z Dworca Głównego Wschód. Wysiadacie na przystanku Park Decjusza i oto jest – miejsce na super fajny dzień w Krakowie!
Czy Kraków można odkrywać i odkrywać bez końca? No jeżeli miasto, o którym gadano już w 965 roku nie przekona Was swoimi zakamarkami, historiami, dziejami i poukrywanymi dosłownie wszędzie smaczkami – no to ja nie wiem, co może:) Wpadajcie do Krakowa! Nie ma takiej opcji, żebyście wyjechali stąd znudzeni!
Kraków oferuje wszystko to, czego szuka się w podróży. Zaglądnijcie jeszcze do wpisu polecającego miejsca, gdzie dobrze i tanio zjeść w Krakowie, rezerwujcie termin i widzimy się na dworcu w Krakowie! Będę machać do Was obwarzankiem z solą! Tylko ruchy kluchy, bo ja jestem obwarzankożercą i za długo czekać nie mogę!:)
12 komentarzy
Od dzisiaj (1 lipca 2020) w Krakowie wchodzą w życie zapisy uchwały krajobrazowej. Precyzuje ona zasady umieszczania na terenie miasta m.in. słupów ogłoszeniowych, billboardów i reklam wielkopowierzchniowych oraz grodzenia osiedli mieszkaniowych. BRAWO!!!
Dało się!? Czekam kiedy ZAKOPANE będzie stać na to samo.
😊
O, to czekamy w takiem razie:)
Supwr tekst i pomysl. A polecisz cos w Trojmiescie?
A pisałam o moich pomysłach na Trójmiasto:) Znajdziesz w zakładce Polska <3 Mam nadzieję, że coś Cię zainspiruje:)
Magda, wyczuwam u Ciebie stan z a k o c h a n i a.
Sposób prowadzenia tekstu o tym świadczy.
Cieszę się!!!
….zachód słońca,rano śniadanie na trawie……🥰🥰
Taka ze mnie romatyczka 😀 No ale umówmy się – kto nie lubi zachodów słońca i śniadań na trawie? 😀
Cześć.Kraków wysoce urokliwe miasto.Zwłaszcza stary Kraków.Miejsca,które wskazałaś dla ludzi majacych wolny czas dodatkowo uatrakcyjniają.Nie podoba mi się w tym mieście ekspansja apartamentowców.Bez ładu u składu zajmuja kolejne strefy.Ale to nie o tym ten wpis wiec milknę.Pozdro.
Ekspansja apartamentowców i ogólnie biurowców to jest to faktycznie zmora miasta, która bezlitośnie zabiera nam powietrze i tereny zielone. Nie wiem tylko czy jest jakakolwiek szansa na zatrzymanie tej ekpsansji:(
Jem, kocham, modlę się… żebym nie przytył(też) i przybieram na wadze.
To co niezmienne przez teeee lata, to Kraków pępkiem kraju dla mnie wśród miast.
Od małego jak na własnych nogach już hasałem, jak z babcią i dziadkiem za rączkę Kraków Podgórze odwiedzałem.
Z dworca autobusowego lub kolejowego w Krakowie na ul.Zbłocie do pradziadków dreptałem. Do domu do miejsca, które po latach wspomniał w „Zabłocie-przewodnik” p.Kubisztal.
Do dzisiaj pamiętam zwrot mojej rodziny Krakusów, zaczynający prawie każdą rozmowę „U nas w Krakowie..”
Przez lata spotykałem i rozmawiałem z ludźmi , którzy mieszkali kilkadziesiąt kilometrów od Krakowa, a mówili „U nas w Krakowie…” 🙂
Uśmiechałem się i te moje 60 km. od Krakowa, to prawie Kraków przecież 😉
P.Magdo, z przyjemnością czytam co Pani tutaj pisze. Część z tego to nowość dla mnie.
Tak np. NowaHuta to dla mnie do tej pory tylko ul. Ujastek i dawna siedziba Mostostal Kraków była. Dzielnica po której podobno biegają z maczetami i takie tam skojarzenia.
Murale, które słabo mnie wciągają i Bagry co to mazury przypominają.Ech…mazury!
Pozdrawiam 🙂
Mój Tato też mówił „U nas w Krakowie;D”. Zbijam piątkę w kwestii przybierania na wadze – znam temat 😀 😀 A co do Huty to też ją pamiętam z mroczno -maczetowych opowieści, ale okazała się całkiem wspaniałym miejscem:) Pozdrawiam również bardzo ciepło!
Cudowny wpis <3 , nawet mieszkając tyle lat w Krakowie, dowiedziałam się czegoś nowego z tego wpisu (murale Rejsa!!). Ze swojej puli do Nowej Huty dorzuciłabym jeszcze obowiązkową wizytę w barze mlecznym :).
Murale Rejsa są wspaniałe i polecam przewielce spacer po mieście:) Jest ich od groma 🙂