Walencja zdecydowanie wysmyknęła mi się próbie jednoznacznego określenia jaka jest. Jak żyję i podróżuję, dawno nie odwiedziłam tak dziwacznie niezdefiniowanego miasta. Walencja wygląda jakby ktoś układał z niej puzzle i nagle w połowie układania stwierdził: aaa dobra, nie chce mi się już, dopasujmy co zostało na chybił trafił. Walencja w ogóle nie komunikuje niczego wprost o sobie. Zamiast tego układa na stole straszny miszmasz i człowiek w sumie nie wie, czy jest tu fajnie czy niefajnie. Trochę staroci, trochę awangardy, dużo akcentów z przyszłości i masa detali, które wyglądają jakby umieszczono je w tym mieście bez większego planu i sensu.
Zwiedzanie Walencji przypominało mi wizytę na strychu u babci, z którego a i owszem da się wyszperać różne ciekawostki, ale najpierw trzeba się przekopać przez tonę przedziwnych artefaktów typu etola z lisa. Co warto zobaczyć w Walencji? Gdzie dobrze zjeść w Walencji i na co się należy przygotować? W tym wpisie spróbuję Wam o tym opowiedzieć. Co do Walencji jedno jest pewne. To miasto trzeba po prostu przeżyć na swój własny sposób i poznać z tym całym jego wszystkim i niczym. Podrzucam kilka swoich polecajek, a do Was należy reszta!
Walencja – co warto zobaczyć? Przewodnik po najciekawszych miejscach w Walencji
Mercado Central w Walencji – najsmaczniejsze miejsce w mieście
W samym centrum Walencji, pod wysoką kopułą z żelaza i ceramiki krąży pulsująca energia tego miasta. Mercado Central to jeden z największych targów w Europie i z pewnością jeden z najpiękniejszych. To co tu najważniejsze, rozgrywa się na poziomie wszystkich tych kolorowych stoisk. Ponad 400 sprzedawców oferuje ryby, owoce morza, warzywa, szynki, sery, oliwki, wina. Wszystko tu pachnie, dźwięczy i smakuje. Sprzedawcy nawołują, klienci się targują, noże uderzają o deski, ekspresy syczą, opakowania szeleszczą. Dla mieszkańców to codzienność, a dla nas turystów – kulinarny raj!
Można się tu zgubić między smakami, kolorami i aromatami i wcale nie chce się szukać drogi powrotnej. Chyba, że wygryziecie ją sobie smaczkami. Mercado Central czynne jest 6 dni w tygodniu (z wyłączeniem niedzieli), w godzinach 7.30-15.00. Polecam przyjść z samego rana, bo wtedy dzieje się najfajniej i najsmaczniej.
Narodowe Muzeum Ceramiki w Walencji – miseczki, talerze i Picasso
Narodowe Muzeum Ceramiki w Walencji urzeka od pierwszego spojrzenia na fasadę budynku. No mieli rozmach, co tu dużo mówić! To zdecydowanie jeden z najbardziej dekoracyjnych budynków w mieście. Przepych i zupełny brak umiaru, który po prawdzie zamiast przytłaczać, zwyczajnie zachwyca. Jestem wielką entuzjastką takich przerysowanych form, więc sam budynek zrobił mi po prostu wielkie O JACIE w głowie.
Wnętrze budynku to spacer po stylach, epokach i ceramicznych opowiastkach. Na kilku piętrach można zobaczyć kolekcję prehistorycznych naczyń, przepiękną, hiszpańską ceramikę i modernistyczne dzieła użytkowe z XX wieku. Zbiór talerzy, wazonów i porcelanowych drobiazgów jest przebogaty. Mają tu też nie lada gratkę dla fanów Picassa! Picasso nie tylko malował, ale również tworzył ceramikę i kilka jego dzieł można znaleźć właśnie w Walencji. Co prawda, jego wyobrażenie o ceramice tak mnie rozbawiło, że śmiałam się jeszcze długo po wizycie w muzeum, ale jeśli kochacie jego prace, to koniecznie musicie wpaść tu podczas zwiedzania Walencji. Protip: muzeum w niedziele ma darmowy wstęp.
Katedra w Walencji – gotycki symbol miasta
Trudno przejść obojętnie obok katedry w Walencji, bo wyrasta w samiutkim centrum miasta. Zbudowana w miejscu dawnego meczetu świątynia była świadkiem wielu transformacji od XIII do XVII wieku. Centralnym punktem wnętrza jest Capilla del Santo Cáliz, czyli Kaplica Świętego Kielicha. I to proszę ja Was nie byle jakiego kielicha! Według tradycji to właśnie tutaj miał być przechowywany mityczny Święty Graal, użyty przez Jezusa podczas Ostatniej Wieczerzy. Nie wiem co na to Indiana Jones, ale faktycznie kaplica ma w sobie jakąś magiczną aurę.
Warto spojrzeć też w górę. Nad kaplicą rozciąga się sklepienie przypominające nocne niebo. W ogóle w całej katedrze jest takie przyjemne połączenie światła, koloru i detalu. Symbolem katedry jest wieża Miguelete. Do pokonania jest 207 krętych schodów, ale nagrodą za sapanko jest panorama Walencji jak na dłoni. Uwaga! Wejście do wieży płatne jest tylko gotówką!
Walencja – pociąg do detali czyli dworzec kolejowy jako atrakcja turystyczna
Estación del Norte czyli Dworzec Północny, to architektoniczna perełka hiszpańskiego modernizmu z początków XX wieku, która z całą mocą udowadnia, że transport publiczny może być atrakcją turystyczną. Z zewnątrz budynek jest absolutnie przefikuśny! Bogato zdobiona fasada pełna jest motywów roślinnych, mozaik i ceramicznych kafli. Wnętrze? O matulu, jeszcze lepsze!
Zdobione freski przedstawiające krajobrazy Walencji, ornamenty z kafli azulejos i eleganckie, rzeźbione detale, które cisną pociskami zachwytu prosto w nasze serce. Pełno tu cudnych witraży i malowideł które sprawiają, że w takim miejscu pociągi mogą się spóźniać w nieskończoność. Ciekawostką jest, że przez lata budynek nie miał zegara na fasadzie. Legenda głosi, że architekt świadomie zrezygnował z umieszczania czasomierza, żeby podróżni nie czuli presji czasu. Czy w miejscu, w którym pośpiech to słowo klucz nie jest to zabieg arcysprytny? Dla dworca w Walencji mówię stanowcze, zdecydowane tak!
Walencja artystycznie – dzielnica Ruzafa
Dzielnica Ruzafa to serce artystycznej Walencji. W tych wąskich uliczkach, między kolorowymi kamienicami i pachnącymi dobrą kawą placami, pysznią się jedne z najciekawszych murali w Walencji, galerie sztuki, bardzo oryginalne second-handy, alternatywne kawiarnie i świetne antykwariaty. To idealne miejsce dla tych, co kochają leniwe smędzenie się po mieście. Mnogość świetnych miejscówek gastronomicznych, bardzo fajny klimat i artystyczny duch nie pozwalają na pobieżne spacery. W tę dzielnicę trzeba się wgryźć jak w chrupiące Croquetas (które z resztą zjecie tutaj pod korek).
Moje spacerowanie znacznie uszczupliło budżet, ale nie jestem w stanie przejść obojętnie obok dobrego jedzenia i sklepów z mydłem oraz powidłem. Rekomenduję poświęcić na Ruzafę chociaż pół dnia, bo to naprawdę dzielnica z ogromnym potencjałem i jeśli inne miejsca w Walencji będą Wam robić w głowie takie: meeeeh, to tutaj spodoba się Wam na pewno, uroczyście Wam to obiecuję!
Święto Las Fallas w Walencji czyli ogień, giganty i szaleństwo!
Co roku w marcu w Walencji odbywa się Święto Ognia czyli Las Fallas. Święto niebywałe i widowiskowe, którego głównymi bohaterami są gigantyczne rzeźby. Podczas finałowej nocy obchodów święta, podpalane są one na ulicach miasta. Rzeźby to prawdziwe dzieła sztuki i jeśli nie uda się Wam dotrzeć na Las Fallas do Walencji, to możecie zobaczyć o czym mowa w wyjątkowym muzeum położonym w historycznym centrum Walencji. Jego zbiory obejmują eksponaty, symbole i tradycje tego największego święta miasta.
Dodatkowo, w Muzeum Fallero możecie zobaczyć tzw: ninots czyli pojedyncze figury, które zostały uratowane od spalenia. Co ciekawe, ocalone ninots wybierane są w drodze głosowania publicznego. Te gigantyczne figury to połączenie surrealizmu, satyry i niezwykłego rzemiosła, co sprawia, że nie można oderwać od nich wzroku. W 2016 roku Las Fallas zostało uznane przez UNESCO za niematerialne dziedzictwo ludzkości.
Murale w Walencji – gdzie znajdziecie najlepsze?
Czy Walencja to jedno z najlepszych miast w Europie do poszukiwania street artu? Nie przeczę! Najwięcej prac znajdziecie w dzielnicy El Carmen, która jest sercem walencjańskiej sztuki ulicznej. Wystarczy skręcić z głównych szlaków i niuchać po kątach. Carrer de Baix, Carrer de Dalt czy plac Tossal to muralowy sztos nad sztosami!
We wspomnianej już dzielnicy Ruzafa również znajdziecie masę świetnych prac. Swoje ślady zostawili tutaj najbardziej znani artyści (m.in. Blu, Escif, Deih czy PichiAvo). To co dla mnie najfajniejsze w Walencji to jej kompaktowość. Miasto warto zwiedzać na czuja, w ogóle nie patrząc na mapę. Można sobie tylko wpadać w przypadkowe uliczki, a każda z nich i tak zaprowadzi Was tam, gdzie chcieliście początkowo dojść. A po drodze takie cudeńka jak na załączonych obrazkach!
Futurystyczne serce Walencji – Miasto sztuki i nauki
Na południowym krańcu wyschniętego koryta rzeki Turia znajduje się najbardziej rozpoznawalny symbol Walencji, który wszyscy znamy z podróżniczych folderów – Ciudad de las Artes y las Ciencias, czyli Miasto Sztuki i Nauki. To jeden z najbardziej rozpoznawalnych kompleksów architektonicznych w Europie. Projekt autorstwa słynnego architekta Santiago Calatravy i Félixa Candeli to rozległy zespół budynków wyglądających jak żywcem wycięte z filmów science fiction.
Znajdziecie tutaj planetarium i centrum projekcji 3D, największe oceanarium w Europie, imponujący budynek opery wyglądający jak statek kosmiczny wyrzucony przez morze na brzeg miasta, muzeum XXI wieku, w którym eksponowane są najnowsze osiągnięcia nauki i techniki, pawilon spacerowy i przestrzenie wprost stworzone do fotografii artystycznej. Całość robi wrażenie raczej monumentalne, ale nie przytłacza. Gra świateł i rytm tych szalonych form mają w sobie urok, któremu trudno się oprzeć. I mówię to ja, wielka fanka starych, brukowanych i zapyziałych uliczek!
Adresy w Walencji które warto zapisać – gdzie zjeść, gdzie wypić kawę, gdzie kupić pamiątki
Walencja oprócz tego, że bywa bez ładu i składu, ma swoje supermoce. Potrafi dobrze nakarmić, zaserwować pyszną kawę, upoić Agua de Valencia i spowodować zgąbczenie mózgu w sklepach z pamiątkami. Poniżej wrzucam Wam kilka miejscówek, w których udało mi się zjeść absolutnie wspaniałe dania i tapasy, stracić rozum oraz pieniądze, a także spróbować lokalnych smaków i (nie)przysmaków.
Tapeando – słuchajcie to jest miejscówka, którą po prostu MUSICIE odwiedzić. Mają tu pyszną sangrię, doskonałe tapasy, krokiety, pintxos i sałatki. Byłam tutaj aż dwa razy i byłabym nawet trzeci, ale nafutrowałam się wcześniej ziemniaczkami i już nie miałam miejsca. Lokal jest niewielki, wieczorem oblegany, ale cóż się dziwić, jak można zjeść tu wszystko i jeszcze szukać dokładki.
Alice Coffee and Brunch – bardzo oryginalna kawiarnia, urządzona w całości pod motyw Alicji z Krainy Czarów. Mają tu pyszną kawę i dobre śniadania.
Orxateria Santa Catalina – kultowe miejsce na mapie Walencji serwujące tradycyjną Horchatę. Dla mnie Horchata to największy scam w dziejach jakiegokolwiek pićku. Smakuje smutkiem i wśród wszystkich napojów świata jest rozgotowaną brukselką. Ale samo miejsce warte jest odwiedzenia, bo wnętrza są przepiękne.
Ubik Cafè Cafeteria Llibreria cafebreria – urocza kawiarnia i księgarnia w jednym. Miejsce bardzo klimatyczne i popularne wśród lokalsów. Warto wpaść na kawę i ewentualnie na zaspokojenie małego głoda (serwują menu dnia, raczej wegańskie i w stylu slow food).
Vermuteria L’Aperitiu – dobry lokal na większy głód i drinka. Mają tu pyszne tapasy, szeroki wybór alkoholu i ziemniaczane krokiety!
DDL Dulce de Leche Boutique – sieć fikuśnych kawiarni w Walencji, w których serwują niezłe śniadania i słodkości, o których nie śniło się Waszym biodrom!
Café de Las Horas – to miejsce słynie z koktajli, zwłaszcza z Agua de Valencia, czyli tradycyjnego walenckiego koktajlu, przyrządzanego z soku pomarańczowego, cavy, wódki, ginu i brandy. Kawiarnia pojawiła się w kilku filmach i programach telewizyjnych, w tym „Vicky Cristina Barcelona” Woody Allena. Jedno z piękniejszych miejsc, w jakim oddawałam się rozrywkom uciesznym!
Pamiątki z Walencji – co warto kupić? Jeśli o mnie chodzi, to wprost oszalałam na punkcie tych sklepów: Typical Valencia, The Espanista, La Postalera, Gnomo, Diseno 43. Znajdziecie w nich fantastyczne grafiki, pocztówki, plakaty, magnesy i masę uroczych popierdółek. Jeśli lubicie nieoczywiste pamiątki z podróży i takie nie rodem z Chin, a od lokalnych producentów, to zaglądnijcie koniecznie do tych sklepów! Porzućcie jednak wszelką nadzieję, że uda Wam się wyjść z pustą siatą.
Podsumowując: Walencja co prawda nie trafiła na listę moich najukochańszych miast, do których z chęcią bym wróciła, ale miała swoje cudowne momenty. W moim podróżniczym notesie zapisałam ją sobie w rubryce – dziwne, ale warto! A u Was pod jaką rubrykę trafi? Jestem ciekawa Waszych wrażeń!
Wszystkie te niesamowicie klimatyczne zdjęcia, które znajdziecie w tym wpisie, są autorstwa Jakuba Kusieja, fotografa na wskroś wspaniałego!
2 komentarze
Chyba nigdy tam nie pojadę…
Dzięki Tobie, podziwiam coraz to nowe miejsca. Dziękuję.
Służę opowieściami z miejsc, mam nadzieję, że fajnie Ci się ze mną tak wirtualnie podróżuje 🙂