Bazylea oczaruje Cię szybciej, niż uśmiech Georga Clooney’a znad filiżanki kawy w reklamie Nespresso. Mimo, że osobiście nie znoszę typa – w tym przypadku dałabym się mu uwieść w ciemno!
Bazylea to trzecie co do wielkości miasto Szwajcarii. Położone na styku trzech państw: Szwajcarii, Niemiec i Francji urzeka swoją sielską atmosferą i spokojem. Między muzeami, placami targowymi i antykwariatami, człowiek momentalnie wtapia się w klimat tego miasta i czuje się jak u siebie.
W Bazylei spędziłam zaledwie jeden dzień, wracając z trekkingów w okolicach Matterhorn i Zermatt. Ale jeden dzień zupełnie mi wystarczył, żebym wyjechałam zakochana w zaułkach i ciasnych uliczkach, które same opowiadały mi swoje historie. Miasto kupiło mnie maksymalnie i czuję, że nie było to nasze ostatnie spotkanie!
Bazylea w jeden dzień – szybki przewodnik po największych atrakcjach miasta
Bazylea i jej kolorowe uliczki
Zwiedzanie Bazylei należy zacząć od podpatrywania kolorowych okiennic usianych kwiatami i zaglądania za zdobione drzwi.W Bazylei między uliczkami na starym mieście najlepiej jest się po prostu zgubić. Niespiesznie odkrywać ten sielski klimat z szeroko otwartymi oczami, bo wszędzie czai się jakiś detal, który tylko czeka aż go odkryjesz. Bazylea jest małym, kompaktowym miastem więc spacer między zakamarkami ulic to iście rozkoszna przyjemność, a przyjemności w życiu nigdy dość!
Bazylea miastem muzeów
Położona nad Renem Bazylea to jeden z głównych ośrodków handlowych w Szwajcarii. Stanowi również ważne centrum kulturowe w kraju. Miasto szczyci się największą ilością muzeów na kilometr kwadratowy. Znajduje się tutaj aż 40 placówek muzealnych, z których dowolnie możesz wybierać kierunek kulturalnego odchamienia. Mnie osobiście zaintrygowały Muzeum Papiernictwa i Drukarstwa z młynem wodnym, oraz Hoosesagg Museum – czyli muzeum rzeczy mieszczących się w kieszeni. Z racji smutnego faktu, że ilość franków szwajcarskich w portfelu pozwalała mi jedynie na kupno suchej bułki oraz biletu na lotnisko – nie dane mi było obcować ze szwajcarską sztuką. Liczę jednak, że się odkuję w niedalekiej przyszłości i wrócę sprawdzić, co takiego ludzie chowają po kieszeniach.
Bazylea miastem kultury
Skoro mowa o kulturze warto poświęcić jej trochę uwagi, gdyż Bazylea oprócz imponującej liczby muzeów jest szwajcarską stolicą kultury. Tutaj odbywają się najsłynniejsze targi sztuki Art Basel, a liczne antykwariaty i galerie wprost zachęcają do tego, żeby bardziej zgłębić z czym je się sztukę w Szwajcarii.
Znajdzie się też sporo sympatycznego streetartu. I taki niesamowicie fajny i nie drażniący kontrast między nowoczesnością, a tradycją. Uliczki starego miasta idealnie i harmonijnie współgrają z architekturą. Jak to w Szwajcarii bywa, wszystko ma tu swój porządek i ład. Nawet mix sztuki współczesnej z echem przeszłości.
Bazylea miasto Renem podzielone
Bazylea podzielona jest na dwie części. Lewobrzeżna to Grossbasel, gdzie znajdziemy wszystkie najważniejsze zabytki. Pawobrzeżna to Kleinbasel, w której skupia się przemysłowa część miasta. Kiedyś Kleinbasel zamieszkiwana była przez robotników, którzy byli zwykłym plebsem dla mieszkańców Grossbasel. Podobno są mieszkańcy, którzy przez całe życie nie przekroczyli mostu na Renie. Twierdzą, że Kleinbasel zawsze była jest i będzie tą gorszą częścią miasta.
Za tymi lokalnymi animozjami stoi Ren czyli jedna z najdłuższych rzek w Europie. Przepływa przez miasto, tnąc Bazyleę na pół ostrym jak nóż nurtem. Rzeka Ren to nie tylko naturalna granica miasta, ale miejsce, gdzie toczy się życie kulturalne.
Bazylea i życie wokół Renu
Bazylea to jedno z tych miast, którego tętno odbija się w wodzie i infrastrukturze wokół niej. Ren to dla mieszkańców Bazylei nie tylko zwykła rzeka, ale obszar gdzie rozkwita życie towarzysko – kulturalne. Nad Renem się kawkuje, spożywa, spaceruje, imprezuje, uprawia sporty i odpoczywa. Tradycyjne są kąpiele w rzece, które niektórzy mieszkańcy wykonują nawet w przerwie obiadowej!
Aby nie zamoczyć swoich drogocennych rzeczy, wypożycza się specjalne, kolorowe Wickelfisch, w których można schować swój dobytek i oddać się beztroskim, wodnym igraszkom. Dla nieumiejących pływać czeka przeprawa promowa przez rzekę malutkimi łódkami. Ciekawostką jest, że łódki te nie posiadają silników, tylko wykorzystują siłę prądu rzeki. Czas nad Renem płynie leniwie i spokojnie. Odbijające się w wodzie miasto zdaje się nadawać ten spokój nurtowi wody. Chyba w tym tkwi tajemnica swojskości Bazylei.
Katedra w Bazylei
Strzeliste wieże katedry są symbolem Bazylei i to one przywitały mnie z okna mieszkania, w moją pierwszą noc na szwajcarskiej ziemi. Kiedy przyszedł czas na zwiedzanie miasta, z nieba lały się wiadra wody. Większość czasu spędziłam w krużgankach katedry, na wpół podziwiając romańską i gotycką architekturę, na wpół modląc się o zaprzestanie opadów. Plus całej sytuacji? Byłam w Katedrze zupełnie sama!
Główny plac katedralny przed świątynią świecił totalnymi pustkami. Wewnątrz katedry znajduje się grób Erazma z Rotterdamu, który zmarł w Bazylei. Wokół Katedry znajdziemy dawne domy rzemieślników, a sam plac to miejsce, gdzie odbywają się wszelkie targi oraz kiermasze okolicznościowe, niektóre liczące nawet 500 lat tradycji!
Bazylea Ratusz
Bazylea moim zdaniem posiada jeden z piękniejszych ratuszy w Europie. Czerwony piaskowiec i liczne, kolorowe zdobienia nadają budynkowi trochę cyrkowy charakter. Wewnętrzny i ogólnodostępny dziedziniec pełen jest interesujących fresków, oraz dość demonicznych rzeźb. Jeśli będziesz miał czas – zaglądnij do środka i zobacz na własne oczy te wszystkie detale i architektoniczne smaczki.
Przez budynkiem znajduje się Marktplatz, na którym w cieniu Ratusza rozłożone są stoiska z kwiatami, owocami i warzywami, a stragany pełne serów i szynek zachęcają do zakupów. Zjadłam tu najpyszniejsze, pieczone kasztany i przekonałam się, że błądzenie po stromych uliczkach z ciężkim jak fix plecakiem i w topornych butach trekkingowych to nienajlepszy pomysł.
Bazylea i brama Spalentor
Bazylea posiada trzy bramy wjazdowe, które stanowią pozostałości po miejskich fortyfikacjach z 1400 roku. Spalentor to najładniejsza i najlepiej zachowana brama do starego miasta w Bazylei. Wiedzie do niej uliczka, która z każdej strony usiana jest kolorowymi kamienicami. Jak poszukasz dobrze, to znajdziesz w ścianie bramy najstarszą i nadal czynną skrzynkę pocztową w mieście, która została zamontowana w 1843 roku!
Bazylea Fontanna Tinguely’ego
Jean Tinguely był dość osobliwym szwajcarskim artystą, którego ślady twórczości można znaleźć w Bazylei. Tworzył sztukę z przedmiotów, które na pierwszy rzut oka sztuką nie były (np: stare skarpetki:) W Bazylei oprócz muzeum z jego największymi dziełami można podziwiać fontannę przez teatrem.
Fontanna oprócz sikania wodą na wszystkie strony, gra i się porusza. Wszystkie dziewięć elementów instalacji zrobione są na wzór aktorów, którzy poruszają się po scenie -rozmawiając ze sobą i tańcząc. W miejscu fontanny stała kiedyś scena teatru i te rzeźby są niejako nawiązaniem do rozmów i gry aktorów z tamtej sceny.

Bazylea to nie tylko kąpiele w Renie, spacer wąskimi uliczkami i przytulne kawiarenki. To także klimatyczne antykwariaty i na pozór niedbale zaparkowane rowery przed kamienicami. To wrzący tygiel kulturowy, gdzie na 180 tysięcy mieszkańców, 120 tysięcy to różne narodowości. To miejsce, gdzie na lotnisku masz wyjścia na trzy różne kraje! Gdzie czekolada smakuje inaczej, a pociągi nigdy się nie spóźniają. Miejsce, gdzie jest super swojsko i chciałoby się zamieszkać.
Bazylea to doskonała propozycja na weekendowy wypad. Dwa dni w tym mieście pozwolą Ci na poznanie go kawałek po kawałku. To jak jedzenie tortu o smaku szwajcarskim, ale z gwarancją, że nie pójdzie w biodra. Ja bym brała! Pakuj zatem plecak i ruszaj! Niechaj weekend w Bazylei znajdzie się na Twojej podróżniczej liście miast niezwykłych!