Bezpieczeństwo w podróży to obok spakowania czystych majtek i paszportu do plecaka najbardziej kluczowa sprawa podczas wyjazdu. Oczywistym jest, że nie jesteśmy w stanie przewidzieć wszystkiego co potencjalnie może nas spotkać, albo nie spotkać wcale. Świat jest piękny w całej swojej szerokości, ale bywa też bardzo nieprzychylny.
Tak jak nie każdy chłop z widłami to Posejdon, tak nie każdy człowiek chce naszego dobra. Czasem wręcz chce naszej krzywdy. Nierzadko taka krzywda dzieje się w podróży, bo wraz z zarzuceniem plecaka na ramiona okrywamy się ciepłym i miękkim przekonaniem, że zmierzamy ku najpiękniejszej przygodzie pełnej cudownych ludzi, widoków, smaków i wspomnień, a wszelkie troski i niebezpieczeństwa zostają daleko w tyle.
I bardzo kurde dobrze – róbmy tak! Dołóżmy tylko do kieszonki naszego bagażu szczyptę zdrowego rozsądku i trzeźwego myślenia. Nie wywróżymy sobie z fusów wszystkich zagrożeń. Niektóre sytuacje są poza jakąkolwiek kontrolą, ale to co możemy zrobić to wprowadzić kilka prostych działań i sprawić, że nasze bezpieczeństwo w podróży stanie się bardziej komfortowe. I to już będzie milowy krok. Taki jak ten Neila Armstronga na księżycu.
Poniższy wpis powstawał w moim notesie kilka lat. Tworzył się na podstawie obserwacji, rozmów, zasłyszanych historii i własnych popełnionych błędów. Sprawdźcie, czy wszystko z poniższej listy znajduje się w Waszym planie przygotowań do podróży. Jeśli nie – zachęcam do inspiracji i zastosowania. Bezpieczna podróż to słowo klucz w odkrywaniu świata!
Bezpieczeństwo w podróży – 10 porad wartych zapamiętania
Ubezpieczcie się przed podróżą
Ubezpieczenie w podróży jest dla mnie jak amen w pacierzu. Gdziekolwiek nie jadę – czy to w góry, czy na weekendowy wypad za granicę, czy na dłuższą podróż – ubezpieczenie zawsze jest wpisane w koszty tego wyjazdu. Jestem zdania, że lepiej wyskoczyć z kasy, niż potem wyskakiwać z butów na widok rachunków za leczenie czy transport. Wiadomo, że nie jedziemy na wakacje z myślą przewodnią, że na pewno coś złego się wydarzy, ale też nigdy nie wiemy jak organizm zareaguje na zmianę otoczenia, jedzenia czy wody. Skoro licho nie śpi, to po co jeszcze go dodatkowo drażnić? W wielu krajach koszty pomocy medycznej, hospitalizacji czy transportu są tak gigantyczne, że naprawdę nie ma co oszczędzać na swoim zdrowiu oraz życiu. Wie to każdy, kto chociaż raz miał styczność ze służbą zdrowia za granicą.
Mnie o wiele lepiej wchodzi kompulsywne próbowanie ulicznego jedzenia i hasanie po górskich szlakach ze świadomością, że w razie jakbym się zatruła albo upadła i jak pijany Rodzeń rozbiła sobie ten głupi ryj – mam chronione tyły. Ofert ubezpieczeń na podróż jest na naszym rynku bez liku i naprawdę jest w czym wybierać. Każdy ubezpieczyciel oferuje pakiety z zakresem opieki podstawowej, rozszerzonej i typu full opcja. Ja zazwyczaj wykupuję pakiet rozszerzony, gdyż moje skłonności do generowania niezamierzonego ryzyka i problemów wymagają specjalnej troski 😀 Wiem, że świstek papieru z polisą ubezpieczeniową to nie magiczna peleryna Supermana, ale mając ją w plecaku żyje mi się jakoś tak lepiej.
Szczepienia przed podróżą – jakie i czy trzeba?
W ostatnich latach to najbardziej drażliwa kwestia, którą żyje świat – szczepić się czy nie szczepić? Czy szczepionki nas zabijają, czy pomagają bronić się przed chorobami? Jest to bardzo indywidualna kwestia do rozważenia dla każdego człowieka. Są kraje, w których pewne szczepienia są obowiązkowe i bez poświadczenia wykonania takowych nie można wjechać na ich teren. W większości krajów Afryki oraz dwóch krajach w Ameryce Południowej (Surinam, Gujana Francuska) szczepienie na żółtą gorączkę czyli inaczej żółtą febrę (chorobę przenoszą przez komary w tropikalnych częściach kontynentu afrykańskiego i w części Ameryki Południowej) jest wymagane przez Międzynarodowe Przepisy Zdrowotne.
Pozostałe szczepienia zalecane przed podróżą to najczęściej : WZW A, WZW B, dur brzuszny, błonica, tężec i krztusiec, wścieklizna oraz cholera. Szczepionki nie są refundowane przez NFZ, a koszt jednej dawki (czasem trzeba podać dwie) to kwoty zaczynające się od 200 PLN.
Czy ja się szczepię? Tak. Jeśli jadę do miejsca, w którym wiem, że środowisko chorób ma normę podwyższoną ponad kreskę to się nie zastanawiam. Nie popieram i zupełnie nie ogarniam dyskusji na forach podróżniczych pod tytułem: „Daj spokój, ja się nie szczepiłam jadąc do kraju X i żyję. Szkoda kasy”. Zamiast czerpać wiedzę z forów, zachęcam do wizyty u dobrego lekarza medycyny podróży. Zawsze podpowie co warto, co trzeba, a co niekoniecznie. Którąkolwiek opcję wybierzecie pamiętajcie, że zdrowie jest najważniejsze w życiu!
Poznajcie miejsce, do którego jedziecie
Zawsze do tego zachęcam i namawiam. Przed wyjazdem do jakiegokolwiek kraju najpierw go poznajcie! Nie bądźmy ignorantami tylko sięgnijmy po informacje, które pomogą lepiej zrozumieć miejsce, do którego jedziemy. Reportaże, książki, blogi podróżnicze, filmy dokumentalne – wszystko to da nam mniej więcej obraz celu podróży i pozwoli się przygotować na nowe. Kiedyś wyznawałam filozofię podróżniczej tabula rasa – jadę na totalną pałę i nic nie muszę wiedzieć, bo dowiem się na miejscu. Z jednej strony to dobra rzecz – takie nie sugerowanie się opiniami i stereotypami, ale z drugiej – O Chłopie! Może się nieźle odbić czkawką.
Mnie się odbiło dotkliwie podczas podróży do Maroka. Nic kompletnie nie przeczytałam o Maroku. Nic. Była to moja pierwsza podróż do arabskiego kraju i uznałam, że coś tam wiem, ale nie muszę się przecież dokształcać, bo ogarnę na miejscu. Po przylocie cała uradowana wybrałam się na spacer po Fezie. W obcisłych leginsach i nie zakrywającej dupska koszuli dżinsowej z rozpiętymi na dekolcie guzikami. No chyba nie muszę mówić co było dalej? Dobrze, że miałam szal oraz kurtkę, którą szybciutko zaczęłam w panice przewiązywać w pasie, a mój kolega tylko dzielnie odpierał ataki i pokrzykiwania. Po przyjściu do hostelu poszłam sobie walnąć głową w mur i zapalić zniczyk przegrywu nad własną ignorancją. Od tamtego wyjazdu każdy mój pomysł na podróż zaczynam od wizyty w bibliotece.
Nie bądźcie taką fają jak ja – spróbujcie poznać dane miejsce jeszcze przed przyjazdem. Nie wiem czemu w podróży często zapominamy, że nie jesteśmy odkrywcami nieznanych lądów i kultur, a tylko chwilowymi gośćmi. I należy tę gościnę uszanować.

fot. pexelstock
Poinformujcie bliskich o swoim planie podróży
Kiedyś zasłyszałam historię dziewczyny, która powiedziała swojej mamie, że leci z koleżanką na weekend do Pragi, a w rzeczywistości wylądowała w egipskim kurorcie. Nie znam dalszej części tej opowieści, ale już sam jej początek zrobił mi w głowie takie WTF? W mojej opinii to nie jest szczyt sprytu i fenomenalnego oszustwa, tylko wyżyny skrajnej głupoty.
Na złość mamie to można sobie co najwyżej uszy odmrozić, a nie wprowadzać w błąd, który może nas kosztować życie lub zdrowie. Jeśli kontakty z rodziną mamy nie teges – zawsze można plan podróży zostawić znajomym, ludziom w pracy, sąsiadowi – no kurde komukolwiek. Ważne, żeby ktoś wiedział, gdzie ma nas w razie W szukać.
Przed wyjazdem zawsze zostawiam mamie i siostrze plan wyjazdu. Mówię gdzie mniej więcej będę śmigać, gdzie spać, a w trakcie podróży daję im znać czy wszystko ze mną siur. Jest to szczególnie ważne jeśli podróżuje się samemu, bo wtedy jest się zdanym na własne siły i możliwości. Zawsze też warto ustalić jakieś hasło, które jasno da rozmówcy znać, że dzieje się nam krzywda. Może to być cokolwiek, ale jeśli napiszecie bliskim albo powiecoe przez telefon „bawię się świetnie i wiesz mamo, kupa spadła z ptaka co leciał w chmurach i spadła na chłopa co był na Mazurach” to będą wiedzieć, że jest coś nie tak. Brzmi głupio? Znam przypadek, w którym tajne hasło uratowało komuś życie za granicą, bo pozwoliło szybko zadziałać. Jak coś jest głupie, ale spełnia swoją funkcję to stosuję i nie pytam o nic:)
Zgłoście swoją podróż w systemie Odyseusz MSZ
Jadąc hen daleko w świat gorąco zachęcam do zarejestrowania swojej podróży w systemie Odyseusz, który jest serwisem Ministerstwa Spraw Zagranicznych. W przypadku pojawienia się sytuacji nadzwyczajnych za granicą, MSZ podejmuje z nami kontakt, udziela niezbędnych informacji o zaistniałej sytuacji oraz udziela pomocy. Tak to brzmi w teorii. W praktyce (odpukać) nie było mi dane tego sprawdzić, ale pamiętam, że podczas mojego pobytu w Izraelu miały miejsce wzmożone działania wojskowe między Izraelem, a Palestyną i na telefon przyszła do mnie informacja od MSZ, po których rejonach kraju lepiej się obecnie nie przemieszczać. Zawsze się rejestruję w Odyseuszu, bo nigdy nie wiadomo czy w miejscu do którego zmierzam nagle nie wybuchnie wojna, nie nastąpi kataklizm czy atak terrorystyczny i chciałabym mieć wtedy dodatkowe wsparcie.
Nie obnoście się z metkami i sprzętem
I nie chodzi o to, żeby w podróży wyglądać jak menel i ubierać się w byle co. Zachęcam natomiast do nie epatowania zbytnio metkami, drogim sprzętem i biżuterią. Obwieszając się kosztownościami jak choinka na Boże Narodzenie stanowimy dla potencjalnych złodziei migający neon wchodzący właśnie w ich orbitę. Pakując się w podróż warto zrobić listę, w czym nie będziemy straszyć, a co spokojnie możemy poświęcić na zdarcie w drodze.
Co do sprzętu fotograficznego i elektroniki – zasłyszałam kiedyś taki patent, żeby obkleić niektóre elementy jakąś paskudną taśmą monterską, aby aparat czy dron nie zachęcały do kradzieży. Ja mam zaklejony obiektyw tak obskurnie, że sama siebie nie chciałabym okraść:)
Bądźcie ostrożni w kontaktach z ludźmi
To chyba moja największa bolączka w podróży. Bo z jednej strony lubię ludzi i wciąż naiwnie wierzę, że są dobrzy z natury, a potem wyjeżdżam w podróż i się okazuje, że niekoniecznie. Zawsze mam ogromny problem w rozeznaniu, kto jest miły, bo tak po prostu ma, a kto jest miły, bo pragnie z uśmiechem na ustach orżnąć mnie z pieniędzy, albo zrobić mi krzywdę. Jestem otwarta na nowe kultury, zwyczaje i w ogóle dla mnie miejsca to ludzie, ale nigdy nie gaszę lampki z tyłu głowy.
Kiedy podróżuję sama jak ognia unikam zaczepek facetów na ulicy, nie wchodzę do pustych knajp, w autobusach czy tramwajach zawsze staram się usiąść jak najbliżej kabiny kierowcy i nie szwendam się sama po zmroku. Mimo posiadania dość ekstrawertycznej duszy staram się nie paplać nowo poznanym ludziom gdzie się zatrzymałam, co mam w planie, a jak ktoś pyta czy jestem tu sama – roztaczam kwiecisty opis mojego barczystego i bardzo groźnego męża ze służb specjalnych, który zaraz przyjdzie:)
Schowajcie dokumenty, gotówkę i karty płatnicze w kilku miejscach
Nigdy nie trzymajcie wszystkich ważnych dokumentów i gotówki w jednym miejscu. Porozkładajcie wszystko równomiernie w plecaku, podręcznej torebce, kieszeniach, saszetkach, stanikach, skarpetkach czy butach. Dokumenty noście zawsze ze sobą i miejcie gdzieś schowane ich kopie w bagażu głównym.
Jeśli hostel lub hotel, w którym się zatrzymujecie posiada sejf, można swoje dokumenty i kosztowności dać na przechowanie. Tylko potem o nich nie zapomnijcie, bo mój przyjaciel zostawił kiedyś tablet w sejfie Bangkoku i już go nie odzyskał. Dodatkowo, do portfela, z którym szwendamy się po mieście, włóżcie jakąś starą kartę płatniczą i część gotówki. Na wypadek kradzieży w metrze, w tłoku czy gdziekolwiek – stracimy tylko część swojego finansowego zabezpieczenia.

fot. pexelstock
Krzewcie ideologię carpe diem i yolo ale z rozsądkiem
Bezpieczeństwo w podróży to także rozwaga przy zawieraniu nowych znajomości. Głównie tych damsko – męskich. Ja wiem, że tam gdzie przemawiają przez nas fenyloetyloamina i dopamina nie ma miejsca na trzeźwe myślenie. Jest radość, flirty, powiew świeżości, a atmosfera totalnego luzu sprawia, że rozmiękczamy się jak gąbki w kąpieli. Jasne, że wszystko jest dla ludzi i wszystkiego trzeba spróbować, ale czasem po prostu nie wszystko warto.
Nie zliczę ilości ponurych opowieści znajomych, w których przyjemne sytuacje nagle przeradzały się w niepokojące lub zwyczajnie niebezpieczne. Dlatego zawsze trzeba mieć łeb na karku. Nie strońmy od dobrej zabawy, ale pamiętajmy, że jeśli czujemy, że coś jest nie tak, to na bank takie właśnie jest. Wtedy należy wiać, a nie iść w to jak wiewiórka w yolo szyszki, bo wakacje, bo zabawa. Zenek Martyniuk prawi, że życie to są chwile, chwile tak ulotne jak motyle. Moja babcia z kolei zawsze powtarza, że z dupą żartów nie ma, więc zachęcam do wypośrodkowania obydwóch kwestii i zastosowania w podróży.
Słuchajcie własnej intuicji
Niewiarygodne jak często nasza własna intuicja podsuwa nam najlepsze rozwiązania, a jak często my jej nie słuchamy. Nasz wewnętrzny głos ZAWSZE nam mówi, że coś nie styka w danym miejscu, człowieku lub sytuacji, a my go potrafimy z uporem maniaka ignorować albo szukać idiotycznych wymówek. Nie chcemy wyjść na mięczaków albo maruderów. Nierzadko też ulegamy wpływom i namowom innych, przez co lądujemy tam, gdzie akurat nie chcieliśmy wylądować. Też tak kiedyś miałam, ale konsekwentnie uczę się zaglądać do własnego środeczka i mówić zdecydowane NIE jak coś uwiera mnie w bucie i czuję dyskomfort. Nasza podróż jest NASZYM przeżyciem i doświadczeniem. Nie musimy robić rzeczy, których nie czujemy albo iść tam gdzie nam akurat nie po drodze tylko dlatego, że ktoś powiedział, poradził, zrobił albo namówił. Intuicja to nasz wewnętrzny kompas, a gdzież nie przyda się nam on bardziej, niż właśnie w podróży?
Jedźcie zatem w świat, odkrywajcie go wszystkimi zmysłami i dbajcie o swoje bezpieczeństwo w podróży. Nie bądźcie jak ta ciotka w Czechach co zginęła i do dziś nikt nie wie co u niej! Bądźcie bardziej jak Lessie, która zawsze wraca do domu!:)
Serdeczności!

fot. pexelstock
6 komentarzy
Swietne zdjecie. Opiekujmy sie Swiatem i dbajmy o niego, tak to zdjecie odbieram. Co do Twoich porad to kazdy powininien to,,ogarnac,,Jestesmy tam, gdzies tylko chwilowymi goscmi i nalezy ta goscine uszanowac,,Badz bardziej jak Lessie, ktory zawsze wraca do domu,,to dwa motta ktore wedlug mnie powinny,,przyswiecac KAZDEJ PODROZY 👌✍💂♀️👳♂️🧕🐕🌏🏡
Dokładnie, niechaj każdy będzie Lessie podrózy 😀
Świetnie napisane i w bardzo luźny sposób! Każdy przeczyta i zapamięta ujęte w ten sposób rady, zwłaszcza, że odpisałaś kilka sytuacji w których Ty się znalazłaś. Wielkie dzięki za tak przydatny wpis!
O bardzo dziękuję i cieszę się, że wpis się spodobał:) Zapraszam częściej w odwiedziny! Ukroję ciastko jakieś następnym razem!:)
10 porad , wystarczy same 10 tytułów tego wpisu przeczytać. Sygnalizujesz nimi b.ważne sprawy związane z wyjazdami.Reszta tekstu to jak zawsze Twoja zabawa słowem, Twoja odskocznia od czegoś tam i pewnie uciecha dla lubiących takie opisy.
Zabawa słowem to moja ulubiona forma zabawy, a pisanie sprawia mi ogromną przyjemność:) Tekst skonstruowałam tak,żeby każdy mógł z niego coś wyciągnąć – zarówno ważne sprawy jak i trochę zabaw słownych:):)