Lackowa (997 m) to najwyższy szczyt najniższej grupy górskiej w polskich Karpatach. Beskid Niski – bo o nim mowa – obejmuje tereny malowniczo wciśnięte między Beskid Sądecki, a Bieszczady. Po jednej nutce uważam, że Beskid Niski jest najpiękniejszym skrawkiem całych Beskidów. Nie uświadczysz tutaj rozległych hal i górskich widoków aż po horyzont, ale w zamian dostaniesz nienaruszoną dźwiękami przestrzeń, totalne pustki i ślady łemkowskiej historii.
Do całkiem niedawna myślałam, że Bieszczady są takim ostatnim bastionem dzikości w naszym kraju. O jakże srogo się myliłam! Sielskość Beskidu Niskiego, jego zakątki skrywające niesamowite historie i cerkiewno -leśne krajobrazy sprawiły, że od razu zmieniłam plany wakacyjne. Beskid Niski wskoczył na pierwsze miejsce w podróżniczym notesie i to właśnie tutaj w najbliższym czasie będę się szwendać z plecakiem.
A jak było na Lackowej i dlaczego tak se? O tym porozmawiamy sobie poniżej:)
Szlak na Lackową – opis trasy, czas przejścia i porady prosto od serca!
Lackowa (997m) jako najwyższy szczyt Beskidu Niskiego należący do Korony Gór Polski długo leżał na mojej górskiej półce miejsc wartych przedreptania. Niczym senne koszmary prześladowały mnie opowieści o owianej złą sławą zachodniej ścianie zwanej pieszczotliwie „Ścianą Płaczu’, na którą ludzie podobno wdrapują się na Lackową na czworaka. W miniony weekend wpadłam na pomysł, że przechytrzę ten najszybszy i najkrótszy szlak na Lackową i wyruszę na wędrówkę z Ropek – przeuroczej wsi na samym krańcu świata. Dojazd samochodem z Krakowa zajął mi 2,5 godziny .
Trasa z Ropek na Lackową rozpoczyna się łagodną ścieżką leśną oznaczoną kolorem żółtym. Początkowo idzie się bardzo dziarsko i żwawo, ale po mniej więcej 30 minutach szlak zaczyna piąć się w górę, następnie ostro w górę i praktycznie do Przełęczy Perehyba nie łagodnieje ani na maleńką chwilę. A z Przełęczy Perehyba idzie taka pionowa dzida w górę, że myślałam w pewnym momencie, iż zaraz wyzionę ducha. No serio, zziajałam się na tym podejściu jak pies. Ale wtedy nie wiedziałam jeszcze, że to dopiero początek:)
Pagóry w Beskidzie Niskim są w całości zalesione i w upalne dni daje to przyjemne uczucie chłodu, ale z drugiej strony kompletnie nie pozwala na monitorowanie stanu ile jeszcze do k*&^ nędzy w górę, bo nie ma żadnych prześwitów zwiastujących koniec naszej mordęgi:) Po mniej więcej 1h i 45 minutach rzężenia jak w agonii dociera się do wypłaszczenia, które względnie prostą ścieżką prowadzi na szczyt Ostrego Wierchu (930 m), drugiego co do wysokości szczytu w polskiej części Beskidu Niskiego.
Ostry Wierch to miejsce owiane legendami. Podobno w jego lesistym masywie istniała Zbójecka Piwnica -jaskinia ze zbójnickimi kosztownościami, których po dziś dzień szukają poszukiwacze skarbów. W przewodniku przeczytałam też, że kiedyś straszył tu ludzi duch samobójcy, którego pochowano w okolicy szczytu. Jego dusza regularnie nawiedzała leśny trakt idący przez Ostry Wierch. Mimo niepokojącej ponurości tego miejsca jest tu dość czarownie, a kilka kroków pod szczytem znajduje się niewielkie rozwidlenie, na którym większość piechurów robi przerwę na smaczki i herbatę.
Od rozwidlenia szlak na Lackową przechodzi w kolor czerwony i wiedzie krótkim, acz maksymalnie stromym zejściem do Przełęczy Pułaskiego. Przełęcz malowniczo oddziela Ostry Wierch od Lackowej i tu na chwilę odsłaniają się całkiem romantyczne widoki, ale porzućcie nadzieję ci, którzy tędy kroczycie, albowiem ostre zejście z Ostrego Wierchu zwiastuje równie ostre podejście na Lackową.
Od Przełęczy Pułaskiego na szczyt Lackowej trzeba przejść niewiarygodnie wkurzającą leśną ścieżkę, który bynajmniej nie jest przyjazna w obejściu. Pnie się i pnie w nieskończoność, a mijani po drodze ludzie z rumianymi policzkami i rezygnacją w oczach tylko potwierdzają, że niby Beskid Niski, a wcale nie taka bułka z masłem. Po pokonaniu stromizny tego odcinka (na pocieszenie dodam, że to tylko jakieś 35 minut udręki) idzie się zalesionym i turbo nudnym grzbietem granicznym. Po ok 20 minutach dociera się na Lackową. Na szczycie znajdują się miejsca do odpoczynku i skrzynka z pieczątką.

Ostry Wierch, Beskid Niski
Szlak z Lackowej do nieistniejącej wsi łemkowskiej Bieliczna – czy warto?
Po wyjściu na Lackową wiedziałam na 100%, że nawet gdyby przy skrzynce z pieczątką czekał na mnie nagusieńki Benico del Toro nie przekonałoby mnie to do schodzenia ze szczytu w pozycji na pająka „Ścianą Płaczu”, ani do powtórki trasy Lackowa -Ostry Wierch, bo jeszcze jedno podejście w pionie, a na bank bym skonała w męczarniach.
Ale, ale! Jak to zwykle bywa w takich chwilach, życie samo podsuwa dobre rozwiązania. Wyciągając z paczki ostatniego żelka Harribo, moje oko wypatrzyło na mapie znajdującą się poza szlakiem leśną drogę prowadzącą do miejsca o nazwie Bieliczna. Szybka weryfikacja tej informacji i na mej pulchnej twarzy zagościł uśmiech. Bieliczna to nieistniejąca już wieś łemkowska, w której ostała się tylko cerkiew św. Michała Archanioła oraz niewielki cmentarz. I ten pomysł to był proszę ja Ciebie strzał w sam środeczek mojego podróżniczo – szwendaczkowego serduszka!
Ścieżki do wsi Bieliczna szukaj po zejściu z Lackowej na Przełęcz Pułaskiego. Znajduje się ona po lewej stronie od znaku z zaznaczoną nazwą Przełęczy. Droga jest ukryta w lesie, ale sądząc po wydeptanych śladach – raczej uczęszczana. Miałam lekutkie obawy czy się zapuszczać w nieznany mi las, ale jak Boga kocham, to o była jedna z bardziej magicznych wędrówek w moim życiu!
Tak intensywnie obfitująca w cudowne widoki, ciszę i przestrzeń, że prawie się popłakałam z nadmiaru wrażeń. Nie ma tu żadnego szlaku turystycznego, aplikacja w telefonie nie pokazała tego miejsca w ogóle, ale za to niezawodna mapa papierowa poprowadziła mnie przez tę zjawiskową Dolinę rzeki Białej, aż do samej cerkwi. Po stokroć polecam tę opcję, bo jeśli brak widoków z Lackowej Cię rozczaruje – tutaj z nawiązką nadrobisz zaległości!
Wieś Bieliczna mimo, że cudnie położona ma smutną historię. Kiedyś tętniła życiem, ale po niechlubnej akcji „Wisła’ wysiedlającej lokalną ludność z zamieszkałych przez nich terenów, Bieliczna całkowicie opustoszała, została spalona, a na dodatek zdewastowana. Tylko cerkiew jest niemym świadkiem tych brutalnych i trudnych dziejów.
Zielony szlak z Bielicznej do początku mojej trasy w Ropkach łączy się z żółtym szlakiem na Przełęczy Perehyba i niestety ten odcinek znowu każe machać nogami ostro w górę. Widziałam wydeptaną ścieżkę nad cerkwią w Bielicznej, która na mapie zdawała się być skrótem, i którą szli ludzie, ale spotkałam się z nimi na rozwidleniu w tym samym czasie, więc nie wiem czy to jest aż tak duża oszczędność drogi.
Całość pętli z Ropek na Ostry Wierch i Lackową oraz powrotem przez Bieliczną wyniosła 18 km, wymęczyła jak nie wiem, ale bardzo polecam, bo o ile Lackową zrobiłam pierwszy i ostatni raz w życiu, gdyż nie zasympatyzowałam z tym szlakiem, tak Beskid Niski zagościł w mym umyśle na stałe i na bank będę szukać takich miejsc jak Dolina rzeki Białej. To jest cudo nad cudami!
A na wszelkie smutki i zmęczenie polecam karczmę regionalną 'Gościnna Chata” w Wysowej – Zdrój. Tutejsze Fuczki bojkowskie i regionalne piwo są lekiem na całe lackowe zło!:) Rekomenduję całą sobą!
Do zobaczenia na szlaku!
Spodobał Ci się mój wpis? Będzie mi miło jak go skomentujesz, lub puścisz dalej w świat!
A jeśli masz ochotę:
7 komentarzy
Czyli ten szlak nie jest dla mnie (zero kondycji fizycznej ;-)) . Dobrze wiedzieć, bo już w sobotę spędzę w tamtejszych okolicach cały tydzień i mocno kombinuję, co zobaczyć koniecznie a co odpuścić. Może jakieś rady? Pozdrawiam
Zależy wszystko od tego, czy serio masz zero kondycji:) Ja jestem kluską i dałam radę, więc odwagi!:)
Ja się od lat zbieram , żeby zdobyć ten szczyt i stale coś stoi na przeszkodzie ….. i już tyle razy czytałam, ze po, że łzy i błoto ….. i chyba dlatego podświadomie coś mnie powstrzymuje . ale kiedyś muszę – brakuje tej perełki w koronie
Właśnie to kocham w górach, tą satysfakcję po zdobyciu szczytu nagle człowiek już nie czuje bólu, ani potu, liczy się tylko piękny widok przed oczami i satysfakcja z pokonania własnych słabości. Po takich wakacjach zawsze chętniej wracam do pracy, a takich leniwych leżących często jeszcze bardziej nic się nie chce 😀
Wygląda jak doskonały pomysł na aktywny wypoczynek!
Lubię Beskid Niski, ale nie znam tej trasy zupełnie! Wiele lat jeździłam do rodziny w te strony, więc może za dzieciaka się wspinałam, ale z głowy wyleciało?
Ojejku, mi też się tak wydaje, że Beskid Niski bardziej mnie wzywa niż Bieszczady, ale chcę „odkryć” oba regiony, bo są nam tak mało znane. Gdybyśmy byli stale zmotoryzowani już byśmy tam byli! Ale jak się trafi okazja (wreszcie!), to się odzywam po rady i grzebię po blogu jeszcze głębiej! <3 Buziaki, Madzia!