Home GÓRY Tatry i Podhale śladami legend góralskich – przewodnik niecodzienny

Tatry i Podhale śladami legend góralskich – przewodnik niecodzienny

by Delko Magda Delkowska

Jeden z największych znawców Karpat, Władysław Krygowski powiedział kiedyś, że czasem prawda jest bajaniem, a bajanie prawdą. Gdzie jak nie w góralskich bajkach i legendach widać to najlepiej? Spojrzenie górali na otaczający świat zawsze było nieskomplikowane. Cechowała go i w sumie nadal cechuje prostota, szacunek do Boga i praw natury, a także niezwykła barwność przekazu. Za pomocą fantastycznych opowiastek tłumaczono wymykające się prawom logiki zjawiska i przekazywano historie o codziennym życiu u stóp Tatr.

Podhale i Tatry w legendach góralskich to świat wielkoludów, rycerzy, czarownic, duchów, boginek oraz zbójników. Tutaj niemal każde miejsce miało swój baśniowy pierwiastek i super sprawą jest odkrywanie tego nieznanego, magiczno -fantastycznego oblicza Tatr ukrytego na kartkach dawnych zapisków i podań.

Jeśli o mnie chodzi, wprost uwielbiam góralskie bajki. Być może krąży mi to w genach, bo mój przodek, Jan Krzeptowski -Sabała był jednym z największych bajarzy na Podhalu. Ten to dopiero umiał gadać i opowiadać historie!

Bardzo często podczas wycieczek w Tatry przypominam sobie co ciekawsze legendy, wprowadzając głowę i ciało w stan lekutkiej paniki, bo a nuż może to wszystko prawda co praprapradziadek opowiadał i za rogiem serio czai się smok?:)

W dzisiejszym wpisie zabieram Was na taką tatrzańską wyrypę z legendami w tle. Spośród kilkudziesięciu bajek góralskich, funkcjonujących w literaturze ludowej wybrałam te, które najbardziej lubię. Opowiem Wam, gdzie w Tatrach mieszkały smoki, kim były wielkoludy, gdzie szukano skarbów i kim byli śpiący rycerze. Mam nadzieję że się Wam spodoba!

 

Tatry i Podhale śladami dawnych legend i podań góralskich

 

Jak narodziły się Tatry?

Dawno temu Podhale wyglądało zupełnie inaczej. Tu gdzie obecnie wyrasta potężny masyw górski nie było nic, tylko rozległe hale i łąki. Żył na tych ziemiach gospodarz o imieniu Garłuch, który wraz z żoną Kopą przewodził mieszkającemu tu ludowi. Garłuchowie mieli trzech synów : Murania, Krywania i Giewonta. Pewnego dnia stary Garłuch postanowił urządzić na zakończenie zbiorów tradycyjne święto plonów. Zjechali się do Garłuchów wszyscy – sąsiad, którego nazywano w okolicy Czerwony Wierch, wdowa Pyszna z córką Bystrą, kawalerowie Ornak, Kasprowy oraz bracia Kominy, a także bracia Mnichowie wraz z małżeństwem zwanym Rysami. Na uroczystości zawitał także wdowiec Zawrat i panna Gubałówka.

Bawiono się radośnie przy dźwiękach piszczałek i bębnów. Kobiety tańczyły z wiankami na głowach, a mężczyźni wtórowali im z pochodniami w rękach. Zabawa była przednia, dopóki nie wydarzyła się tragedia. Trzech synów Garłucha zakochało się od pierwszego wejrzenia w Gubałówce i żaden nie chciał zrezygnować z walki o jej względy. Rozpoczęła się bójka, w wyniku której od uderzeń ciupagą zginął Giewont. Stary Garłuch widząc to, przeklął swoich synów i zawołał, żeby zamienili się w granity. I tak też się stało.

Oprócz synów Garłucha nagle skamienili także goście, dając początek wysokim górom – Tatrom. Matka Kopa na widok tego nieszczęścia też skamieniała. Jej obficie płynące z oczy  łzy dały początek rwącym potokom górskim. Gubałówka z kolei omdlała i zasnęła wiecznym snem, patrząc na swojego ukochanego Giewonta. Ona jedna nie zamieniła się w skałę tylko pokryła zielonym runem, gdyż była niewinna i czysta.

A czemu Tatry są takie wysokie? Bo lud, który mieszkał kiedyś na Podhalu był to lud olbrzymów. Wielkość Tatr to prawdziwie proporcje dawnych mieszkańców tych ziem. Aby przyjrzeć się tej legendzie z bliska i ją sobie unaocznić, to wielce polecam panoramę Tatr z Kościeliska. Cała historia i ogrom gór widoczne są stąd jak na dłoni!

Tatry i Podhale śladami legend

Wantule, smoki i czarnoksiężnik z Doliny Małej Łąki

Jest takie miejsce w Tatrach, ukryte między Doliną Małej Łąki, a Czerwonymi Wierchami, gdzie bacowie długo nie chcieli prowadzać owiec. Ludzie gadali, że tam straszy. Wszystko za sprawą jednego wypasu, podczas którego do szałasu na Hali Miętusiej przyszedł zabiedzony stary człowiek z długą, siwą brodą. Nikt nie chciał się nim zająć, ani z nim rozmawiać. Wyglądał dziwnie i miał coś niepokojącego w sobie. Jeden bardzo bogobojny i uczciwy juhas napoił dziadka żętycą, dał mu kawałek oscypka i ustąpił swojego miejsca przy watrze. Oddał mu też swoją koszulę, bo dziadek miał na sobie tylko podarte ciuchy. Inni juhasi naśmiewali się z kolegi, że co to za posiady ze starym dziadem urządza i po co w ogóle mu pomaga. Ten jednak nie przejmował się ich gadaniem, bo pomoc to rzecz honorowa. Potem, ilekroć dziadek pojawiał się w lesie, młody juhas zapraszał go na ciepłą strawę.

Pewnego dnia siedząc przy watrze, dziad powiedział juhasowi żeby przez kolejne dni uważnie patrzył w niebo. Jeśli zobaczy czarną chmurę na horyzoncie natychmiast ma zgonić stado w dół. Wkrótce bowiem turnia, którą widać za szałasem rozpadnie się podczas ogromnej nawałnicy. Płanetnicy, czyli groźni władcy deszczu i burz pociągną znad wierchu ogromnego smoka, którego wyganiać będą z jaskini. Skały się rozlecą, a wielka woda zaleje teren. Wystraszony chłopak czym prędzej pobiegł do bacy przekazać mu tę wiadomość. Ten po namyśle kazał się mieć na baczności i czytać znaki z nieba, bo siły czarnoksiężników nie można lekceważyć.

Tydzień później, kiedy wszyscy juhasi paśli owce pod turnią, czarna chmura zawisła nad halą. Pioruny zaczęły rozbijać skały, a wicher był tak straszny, że nie można było ustać na nogach. Baca nakazał natychmiastowy odwrót spod turni, ale ci, którzy najwięcej się naśmiewali z dziadka i młodego juhasa powiedzieli, że nie wierzą w te brednie i przeczekają burzę pod turnią. Wtem przyszła nawałnica i woda zabrała ich wszystkich – stado owiec i juhasów. Uratowali się tylko ci, którzy uwierzyli w słowa płanetnika. Ci, którzy ponieśli śmierć znajdują się dziś pod Wantulami, czyli ogromnym złomami skalnymi w kotlinie Doliny Miętusiej.

Od tamtej pory w okolicy Małej Łąki podczas wypasów działy się dziwne rzeczy. Owce pod wieczór zawsze były niespokojne, strzygły uszami i co noc wyburzały się z kosora. Biegły całym stadem w turnie albo w kosodrzewinę, nawoływane dziwnym śpiewem z lasu. Nad ranem wracały spokojne, najedzone i gotowe do dojenia. Mówiono wtedy, że to zbłąkane dusze tragicznie zmarłych juhasów szukają swojego stada.

Być może to tylko góralskie bajania, ale ilekroć idę do Doliny Małej Łąki to zawsze sobie przypominam tę legendę i zawsze ciary mi chodzą po plecach:)

Tatry i Podhale śladami legend

Tatry i Podhale śladami legend

Gdzie w Tatrach są ukryte skarby?

Poszukiwacze skarbów przybyli w Tatry wraz z górnikami. Na Podhalu zawsze mówiono, że skarbów w Tatrach jest ogromna ilość, ale znalezienie ich jest bardzo trudne, bo dostępu do nich bronią duchy. Powstawały nawet specjalne przewodniki zwane spiskami, w których rysowano trasy i zapisywano tajemne wskazówki i porady jak można przechytrzyć duchy. Spiski często przekazywane były z pokolenia na pokolenie. Ojciec na łożu śmierci oddawał najstarszego synowi całą wiedzę, którą ten pod przysięgą zobowiązywał się strzec aż do końca swoich dni.

Każdy poszukiwacz skarbów musiał na wyprawę mieć specjalne wyposażenie. Trzeba było mieć przy sobie szpagat nasmarowany wężowym tłuszczem, święconą wodę, dzwonek loretański, zioła do kadzenia, magnes do nawigowania między szczytami i w jaskiniach, a także kredę do oznaczania. Były również ściśle określone dni kiedy można szukać skarbów w Tatrach. Mówiono, że na wszystkie święta duchy odstępują od skarbów, ale koniecznym jest, aby wyruszyć gdy księżyc jest w pełni. Wtedy srebrne dukaty i złote talary święcą najjaśniejszym blaskiem. Duchy strzegące do nich dostępu występowały często pod postacią barana z czerwonymi oczami. Jeśli jakiś śmiałek nie znał zaklęcia, a natrafił na takiego ducha, ginął nabijany na ostre rogi. W spiskach zaznaczano także, w których miejscach duchy przybierają ludzką postać.

I tak na przykład w górze zwanej Ornak skarbu pilnuje człowiek w czerni, który trzyma w ręku pikę. Oczy świecą mu się na zielono, a małe rogi połyskują w mroku. Ten kto nie wypowie odpowiedniego zaklęcia jest nabijany na pikę i zrzucany prosto do ognia. Przy ogniu starzec oddziela duszę od ciała nieszczęśnika i zabiera ją ze sobą do piekła.

Z kolei pod Kościelcem, u stóp Czarnego Stawu mieszka przykuty do dna jeziora złotym łańcuchem starzec. Pilnuje on pawi, gęsi i kaczek ze szczerego złota. Raz na miesiąc w czasie pełni księżyca wszystkie one znoszą złote jajka. Starzec je zbiera i liczy. Czasem jajka porywa mu pstrąg – potwór, który rozrzuca je po dnie stawu. Śmiałkowie, którzy chcieli je wyłowić zostali pożerani przez tego rybiego potwora, a z ich kości powstała góra Kościelec.

Tatry i Podhale śladami legend

Legenda o srebrnym młynie w Dolinie Kościeliskiej

W Dolinie Kościeliskiej pracował kiedyś młynarz, który w kościeliskim potoku wypłukiwał złoto i pozyskiwał srebro dla króla Zygmunta Starego. Pracował dzień i noc bez wytchnienia. Pewnego razu, podczas konwoju srebra dla króla, młynarz został zabity przez bandę zbójników. Na upamiętnienie jego życia i pracy przygotowano mu symboliczne miejsce spoczynku. W koło młyńskie wbito krzyż, a bacowie i juhasi idący wiosną na wypas rzucali nań symboliczną gałązkę. Powracając jesienią z hal zapalali ognisko z tych gałęzi i w ten sposób oddawali hołd temu prawemu człowiekowi.

Podobno raz w roku w księżycową noc, w Dolinie Kościeliskiej pojawia się „Srebrny Młyn”, który miele srebro napędzając pracę srebrnym potokiem. O północy w młynie otwierają się drzwi i na progu staje młynarz. Bierze kilka grudek srebra i rzuca w las. Na niebie momentalnie zapalają się nowe gwiazdy, a nad całą Doliną Kościeliską rozpościera się jarząca łuna. Po chwili wszystko znika i Dolina zostaje spowita mrokiem. Świecą tylko młynarzowe gwiazdy.

Tatry i Podhale śladami legend

Złota Kaczka w Dolinie Kościeliskiej

Kontynuując wędrówkę przez Dolinę Kościeliską zatrzymajcie się koniecznie przy Jaskini Wodnej pod Pisaną. Znana legenda góralska głosi, że we wnętrzu tej jaskini mieszka złota kaczka, która raz do roku znosi złote jajko. Nikt nie może się do niej zbliżyć, bo wejścia do groty strzegą boginki – leśne czarownice, które mamią młodych mężczyzn magią, tańcem i śpiewem. Kilku śmiałków próbowało przechytrzyć boginki i znaleźć kaczkę, ale wszelki słuch po tych chłopach zaginął.

A co do legend góralskich o boginkach, to warto wiedzieć, że to właśnie dzięki tym czarownicom słynny Janosik był najlepszym i niepokonanym zbójnikiem. Dostał od nich koszulę, której nie imały się kule i noże, pas który dodawał mu nadludzkiej siły i ciupagę, co sama walczyła. A zginął dlatego, że się po prostu niepotrzebnie chłopina rozebrał podczas tanecznych wygibasków w karczmie 😀

Tatry i Podhale śladami legend

Legenda o śpiących rycerzach w masywie Giewontu

Pojawiają się na drzeworytach, opowiadali o nich górale, a niektórzy nawet ich poszukiwali. Legenda o rycerzach śpiących we wnętrzu Giewontu, to obok legendy o Janosiku chyba najsłynniejsza bajka góralska. Kim jest armia zakutych w zbroje rycerzy? Nie do końca wiadomo.

Jedni mówią, że to wojsko Bolesława Chrobrego, inni, że to wojacy Bolesława Śmiałego, a jeszcze inni, że to husaria króla Jana III Sobieskiego. Wiadomo jedynie tyle, że są to rycerze piękni i młodzi, którzy nigdy się nie starzeją i nie umierają. Czekają na znak od wartownika, który u wyjścia jaskini nasłuchuje wieści ze świata. Jeśli wartownik usłyszy, że Polska jest w potrzebie, konie czekające na rycerzy w kamiennych żłobach, rżeniem dadzą znak do boju i rycerze ruszą armią, by bronić ziemi przed wrogiem. Nikt rycerzy nigdy nie widział, a także nikt nie wie gdzie jest wejście do komnaty.

Dawno temu, żył pod Tatrami kowal, którego kiedyś odwiedził wartownik z jaskini i poprosił o złote podkowy dla rycerskich koni. Kowal dwa razy został zabrany do jaskini, aby podkuwać konie, ale za każdym razem wartownik zakrywał mu oczy i nie pozwalał się odzywać. Pewnego razu podczas podkuwania, kowal zaklął siarczyście i rycerze jęli się wybudzać. Wartownik wystraszony, że kowal pozna tajemnicę śpiącego wojska, wysłał go czym prędzej do domu.

Po kilku dniach na kowala zaczęły spadać różne nieszczęścia, aż w końcu umarł schorowany i w niedostatku. Od tamtej pory nikt nie podejmował się ani kucia, ani tym bardziej szukania rycerzy, bo wierzono, że kowal został przeklęty przez wartownika za naruszenie spokoju rycerskiej armii.

Tatry i Podhale śladami legend

Legenda o Morskim Oku

Morskie Oko to dość magiczne miejsce w Tatrach. Krążą legendy, że jezioro łączy się przez ukrytą żyłę z morzem i na dnie znajdują się wraki statków, a do tego wszystkiego jego ciemnych wodach żyje ryba z baranią głową, której rogi wysadzane są diamentami. Według dawnych bajek, nazwa Morskie Oko wzięła się od panny nazwiskiem Morska, która siedzi skamieniała i płacze po swoim ukochanym rycerzu, zasilając swoimi łzami jezioro. Czeka na niego gotowa odejść z nim do domu. Od czasu do czasu przybiera ludzką postać, błąkając się między Mięguszowieckimi Szczytami.

Starzy górale powiadają, że ktoś podobno ją kiedyś widział, ale żeby ją uwolnić trzeba najsprawiedliwszego i najodważniejszego chłopa. Taki się jednak jeszcze nie znalazł, więc wszyscy możemy odetchnąć z ulgą – Morskie Oko tak szybko nie wyschnie:)

Tatry i Podhale śladami legend Tatry i Podhale śladami legend

Wszystkie przedstawione powyżej legendy zaczerpnęłam ze źródeł pisanych i trochę z opowieści Babci Hani:) Źródła pisane to: 'Podania i bajki góralskie” Andrzej Jazowski oraz  „Podtatrzańskie legendy” Urszula Janicka -Krzywda. 

Spodobał się Wam mój wpis? Będzie mi miło jak go skomentujecie, lub puścicie dalej w świat!

A jeśli macie ochotę:

a) pośmiać się, podyskutować i zainspirować się do podróży – zapraszam Was jakże pięknie na mój fanpage na FACEBOOKU 
b) pooglądać zdjęcia z drogi i zobaczyć niepoważne stories – znajdziecie mnie na  INSTAGRAMIE

Ejże! Te posty też się fajnie czyta!

1 skomentuj

zakopane atrakcje 2 maja 2022 - 23:44

Legendy o Podhalu i Tatrach zyskują swoją niesamowitą „magię” zwłaszcza przebywając pod Tatrami z góralami. Opowieści snute przez górali podczas wieczornej biesiady przy ognisku w cieniu wielkich gór to gwarancja „gęsiej skórki” u każdego 🙂 Cudowne wrażenia, które zostaną w pamięci na długo 🙂 A jeżeli chodzi o naszą ulubioną legendę to oczywiście ta o śpiących rycerzach w masywie Giewontu 🙂

Reply

Wypowiedz się!

Close