Strój regionalny to jeden z najważniejszych elementów tożsamości kulturowej górali. Bogaty w formie i kolorach folklor podhalański, odrysowuje piękno i magię tego regionu w hafcie. Strój góralski nie jest jednolity dla całego Podhala, gdyż praktycznie każda miejscowość ma swój własny styl noszenia, ale wszystkie jego elementy mają jeden wspólny mianownik – obfitość motywów, detali, wzorów i kompozycji. Chyba nie ma w Polsce drugiego tak rozwiniętego zdobnictwa jak tu, pod Tatrami.
Hafciarstwo to piekielnie żmudne i czasochłonne rękodzieło. Kiedyś praktykowane niemal we wszystkich domach, dziś wykonywane już przez nieliczne osoby. Malowanie igłą i nitką to rodzaj pięknej, lecz niebywale trudnej sztuki. Góralskie hafciarki to artystki, których ręce z precyzją ślizgają się po materiałach, tworząc unikatowe dziedzictwo.
Bohaterką dzisiejszej rozmowy jest Anna Nędza-Kubiniec, jedna z najsłynniejszych hafciarek na Podhalu. Anna to energiczna góralka z dziada pradziada, mieszkanka Kościeliska i etnolog, która jak nikt inny dba o to, aby tradycja góralska była wciąż żywa.
Hafciarstwo na Podhalu – góralska tradycja igłą i nitką malowana
Wszyscy mówią na nią Hanka. Kiedy zapytasz na Podhalu o to, kto jest najlepszy w haftowaniu, niemal zawsze pada jej nazwisko. Swoją przygodę z hafciarstwem zaczęła w wieku 6 lat. Pierwszy tamborek zrobił dla niej stolarz z Budzówki w Kościelisku. Haftowały jej babcia i mama, więc kiedy cały dzień siedzisz w izbie, w której wszyscy haftują, to co innego ci pozostaje? Najprostsze wzory rysowała jej mama i uczyła ją jak ma prowadzić igłę z nitką. Po szkole Hanka wracała do domu, rzucała w kąt tornister i zamiast do lekcji, siadała do haftowania.
Dawniej w Kościelisku haftowały prawie wszystkie baby. Często spotykały się w domach na wspólne wyszywanie. Zamówień miały tyle, że uczyły córki jak operować przy tamborku, coby praca szła szybciej. Raz Hanka uciekła z koleżanką na wagary i kiedy się błąkały po łące zobaczyły jak ojciec koleżanki leci z psami przez pola. Zaczęły uciekać, a ten się zatrzymał i woła, że jak koleżanka ma chodzić po potokach, to niech lepiej wraca do domu pomóc mamie szyć, bo ma pilne zamówienia.
Pierwszy wzór jaki wyhaftowała? To były proste szyszki. Potem sama rysowała sobie wzory i przenosiła na materiał. Rzadko korzystała z gotowych szablonów. Szybko się nauczyła tej sztuki, bo ma fotograficzną pamięć i potrafi zapamiętać najmniejsze detale. Haftowała wzory na rękawach bluzek, które mama woziła na handel do Krakowa.
Po jakimś czasie umiała wyhaftować już praktycznie każdy wzór z góralskiego zdobnictwa – bratki, maki, róże, szarotki i dziewięciorniki. Od koszul i bluzek przeszła do haftowania góralskich cuch, gorsetów i kożuchów. Kożuchy były dość upierdliwe w nauce, bo przy haftowaniu skóry nie ma miejsca na pomyłki. Jeden nieuważny ruch igłą i cały kożuch nadaje się do wyrzucenia. Potem przyszedł czas na trudny haft monastyczny.
Haft monastyczny, księżna Daisy i Nowa Gwinea – jak hafty Hanki podbijają świat
Hanka jest jedną z najbardziej rozchwytywanych hafciarek, które potrafią wyszywać sztandary i oblicza świętych. W hafcie monastycznym trzeba pracować jak przy malowaniu obrazu. Raz, podczas haftowania oblicza świętego patrona, aż trzy razy pruła mu dłonie zanim wyszły takie, jak powinny. Jednym z pierwszych świętych, którego wyszyła była postać św. Rocha. Wyhaftowała go dla parafii w niemieckim Dusseldorfie. Św. Roch jest patronem zarazy, a wtedy na świecie zaczęła się rozwijać epidemia AIDS.
Jej prace można znaleźć w wielu zakątkach globu. Najdalej, bo aż do Nowej Gwinei pojechały jej dwa gorsety. Stroje wyhaftowane przez Hankę noszone są w Anglii, Kanadzie, Stanach i Francji. Stuły kościelne i sztandary z wizerunkami świętych są rozsiane po wielu polskich parafiach w świecie. Była również w Chinach na Światowej Wystawie Twórczości Regionalnej, gdzie rozsławiała Podhale i była jedną z dwóch Polek, które reprezentowały Polskę. Za swoje umiejętności zdobyła również prestiżowy certyfikat Marka Tatrzańska, oraz została odznaczona Złotym Krzyżem Zasługi przez Prezydenta RP.
Najbardziej jednak dumna jest z pracy, którą zrobiła dla Muzeum Zamkowego w Pszczynie. Na różowym jedwabiu, jedwabnymi nićmi wyszywała motywy roślinne do salonu księżnej Daisy w pszczyńskim zamku. Rok haftowała tę pracę. Całość wyhaftowanego przez nią materiału liczy 3 metry wysokości i 1,5 szerokości. Pracowała przy nim całymi dniami. Trzy razy zmieniała okulary, bo elementy były tak drobne, że zaczął się jej psuć wzrok. Kursowała trasą Kościelisko – Pszczyna praktycznie cały czas, zapamiętując z wiernej kopii muzealnej wszystkie detale i kolory. Zdjęcia nie oddawały kolorystyki, a Hanka to perfekcjonistka, więc wolała zaufać własnym oczom. Potem wracała do domu i nad tamborkiem odtwarzała wszystko z głowy.
Kiedy nie zajmuje się szyciem, zajmuje się kultywowaniem tradycji regionu. Nieustannie zbiera materiały o kulturze Podhala oraz dawnym życiu pod Tatrami. Jest nieocenioną skarbnicą wiedzy o ziołolecznictwie i kuchni góralskiej. Kolekcjonuje dawne stroje regionalne, stare przedmioty użytku codziennego i figurki koni. Z ogromnym zaangażowaniem ocala od zapomnienia zanikające wraz z najstarszymi mieszkańcami Podhala historie, obrzędy i zwyczaje.
Hafciarstwo to ciężki kawał chleba. Ciągle wykrzywiony kark, psujący się wzrok, spuchnięte nogi od siedzenia i bolący kręgosłup. Aby wyhaftować jedną prostą rzecz trzeba siedzieć nad nią tydzień, czasem dwa tygodnie, a nie raz i dwa miesiące. Hanka nie haftuje maszynowo. Wszystko robi ręcznie, bo w hafciarstwie ważna jest precyzja i szczegółowość. Kiedy spływają zamówienia na stroje, Hanka jest dosłownie zakopana w mulinach i kordonkach. Wyszywa wtedy od rana do wieczora.
Ale kocha to robić. Swoją wiedzę przekazuje młodszym pokoleniom, prowadząc zajęcia w Szkole Ginących Zawodów przy Centrum Kultury w Bukowinie Tatrzańskiej. Hafciarstwo nigdy nie przynosiło ani szybkich efektów, ani ogromnego zarobku. Ale trzeba uczyć młodych tego fachu, bo jak wszyscy starzy górale odejdą z tego świata, to kto będzie kultywował góralskie dziedzictwo, stanowiące o potężnej sile tego regionu?
Spodobał się Wam mój wpis? Będzie mi miło jeśli go skomentujecie, lub puścicie dalej w świat!
W cyklu o życiu w górach poczytacie jeszcze o :
Tradycjach pasterstwa na Podhalu
A jeśli macie ochotę:
3 komentarze
Piękne hafty, podziwiam. Jak dobrze, że tradycja u Was nie ginie ! 🙂
Magdo, podzielisz się gdzie w Zakopanem można nabyć prawdziwe pamiątki z Zakopanego? gdzie warto zajrzeć, żeby nie żałować i nie dać nabić się w butelkę? Lubię Zakopane ze wszystkimi jego zaletami i wadami i dlatego chciałabym mieć coś lokalnego, nieudawanego, na co miło popatrzeć i powspominać 🙂
A zależy jakie pamiątki? Jak ciuchowe lub zdobnicze, to proponuję poszukać pracowni, które szyją stroje i robią dodatki do strojów. Jest to spory wydatek, ale ręczna i solidna robota:)
Ciekawie 🙂