Dunajec to zdecydowanie największy ancymon wśród polskich rzek. Niby niepozorny, zawsze schludnie ubrany i uczesany, ale kiedy przyjrzycie się mu bliżej to zobaczycie, co tak naprawdę potrafi! Najpierw wije się jak wąż, skręcając raz w lewo, raz prawo, a potem z impetem przechodzi przez kręte jary i wąwozy, nad którymi pysznią się pionowe zerwy i majestatyczne masywy górskie. Dunajec wdziera się w ten skalny świat z taką werwą, że aż momentami budzi to w naszym środeczku grozę pomieszaną z podziwem.
Dunajec to żywioł. Jego malowniczość, tajemniczość i atrakcyjność – wszystkie w jednym kole się kręcą. Czy zatem da się okiełznać nieokiełznane? Odpowiedzi należy szukać u flisaków pienińskich, którzy od przeszło 190 lat ujarzmiają te burzliwe wody Dunajca.
Spływ Dunajcem – wszystko, co powinniście wiedzieć i jeszcze więcej!
Spływ Dunajcem – duża historia w małej pigułce
Flisactwo w Pieninach to tradycja, która zrodziła się z życia i trudów codzienności. Jej początki to spław drewna z górskich terenów Gorców, Beskidu Sądeckiego, Pienin i Kotliny Orawsko – Nowotarskiej. Początkowo spław odbywał się prymitywnymi tratwami i do tego w dość niesprzyjających warunkach pracy, gdyż brzeg Dunajca był zupełnie dziki i niezagospodarowany. Ten rodzaj transportu drzewa istniał na Dunajcu od XVI wieku aż do połowy lat 70. XX stulecia.
Turystyczne spływy na flisackich łodziach zaczęły się wraz z rozwojem Szczawnicy, kiedy to Józef Szalay – właściciel uzdrowiska, wykorzystał umiejętności miejscowej ludności do stworzenia nowej atrakcji dla kuracjuszy.
Jak pienińska wieść niesie, szalayowe spływy to były spływy wprost epickie! Potrafiło w nich uczestniczyć nieraz 100 osób na raz! Na łodziach dłubanych w topolowych pniach goście oglądali pienińskie cuda natury przy akompaniamencie muzyki góralskiej oraz huków wystrzeliwanych z moździerzy, w miejscach, gdzie najlepiej odbijało się echo.
Podczas spływu zatrzymywano się na popasy i eleganckie poczęstunki w Niedzicy oraz w Czerwonym Klasztorze, a wieczorne powroty do Szczawnicy oświetlane były lampionami i bengalskimi ogniami. Niezwykłą popularnością cieszyły się także „żywe obrazy”, czyli rodzaj pantominy prezentowanej turystom płynącym przez Dunajec. Tematem przewodnim przedstawień były legendy pienińskie, sceny biblijne i mitologia grecka. Dziewczęta na brzegu polan przebierały się w stroje z epoki i wystawiały spektakl dla gości, którzy siedząc w łodziach tzw: „dłubankach” podziwiali sztukę z oddali.
Dziś co prawda Spływ Dunajcem nie ma w sobie już takich wystrzałowych atrakcji i na szczęście nikt nie oddaje salwy do skał, ale to wcale nie oznacza, że będziecie się nudzić! Ta jedna z największych atrakcji Pienin wytrwała w swoim niezmienionym pięknie i zachwyca każdego, kto zdecyduje się na podróż przez wapienny świat pienińskiej przyrody, a element rozrywkowy zapewniają teraz nie panny w fikuśnych strojach, a czarowni panowie flisacy. Kimże oni? Sprawdźmy.
Kim są flisacy na Dunajcu?
Cóż to za chłopcy piękni i młodzi w tych niebieskich kamizelkach lub kurtkach, zapytacie? A no to są proszę ja Was flisacy pienińscy, czyli nikt inny jak Pienińscy Górale, pochodzący z okolicznych wiosek, przez które przepływa rzeka. Panów tych jest w tym zawodzie niemało, albowiem Dunajec wije się aż przez 5 wiosek: Sromowce Wyżne, Sromowce Niżne, Krościenko, Szczawnicę i Czorsztyn. Od razu dodam, że to jest informacja – klucz, gdyż nie każdy może od tak wejść cały na biało i zakrzyknąć: „dej mnie tę kamizelkę i powiedz światu, że będę flisakiem”. W tym regionie flisakiem może zostać tylko i wyłącznie Pieniński Góral.
Tradycja pływania po Dunajcu przekazywana jest tu mężczyznom z pokolenia na pokolenie. W tym męskim środowisku się wyrasta, podpatruje dziadków i ojców, a potem samemu zakłada niebieską, haftowaną kamizelkę i bierze w dłoń „spryskę”, czyli specjalny drąg do sterowania łodzią.
Warto dodać, że drewniane łodzie flisackie, którymi odbywa się spływ wykonywali i wciąż wykonują sami flisacy. Do budowy takiej łodzi potrzeba dobrego drzewa jodłowego, świerkowego lub topolowego, umiejętności stolarskich i dużo cierpliwości. Ta ostatnia przydaje się również do zdobywania flisackich umiejętności samych w sobie, bo jak się okazuje – to wcale nie taka prosta sprawa!
Zanim pieniński flisak ruszy w swój pierwszy spływ trzeba mu aż trzech lat, żeby nauczyć się kaprysów Dunajca i zgłębić dzieje Ziemi Pienińskiej. Ale kiedy miną już te trzy lata, dunajeckim, wartkim nurtem płyną fascynujące opowieści i gawędy, a Pieniński Góral zabiera nas na 2,5 – godzinną podróż przez niezwykły świat fauny, flory, górskich legend i prawdziwych zachwytów.
Spływ Dunajcem to przewspaniała przygoda, na którą każdy powinien się chociaż raz w życiu zdecydować. Bo oczywiście można sobie jeździć po Australiach, Azjach i innych Grecjach, ale takich sztosów jakie zobaczycie na Dunajcu to nie znajdziecie nigdzie indziej i jest to potwierdzone info!
Jeśli jeszcze nie byliście na spływie – jest robota do wykonania! Sezon rusza od 1 kwietnia i trwa do końca października. Wszelkie informacje o biletach, trasie i praktyczne wskazówki odnośnie dojazdu znajdziecie na oficjalnej stronie Spływu Dunajcem, o tutaj właśnie.
To jak? Kto chętny na wycieczkę z tymi czarującymi panami?
4 komentarze
Miał okazję spływać Dunajcem już chyba 7 razy i za każdym razem jest to niezapomniane przeżycie. I to nie tylko za sprawą samych Pienin, które uwielbiam, ale także za sprawą flisaków,którzy w zabawny sposób nam, turystom je opisują.Super. Tak trzymać.
Pozdrawiam serdecznie panów flisaków o numerze 526 oraz wszystkich pasażerów z dnia 17.06.22 r
Rewelacyjny wpis, gratuluję. Miałam przyjemność spłynąć tratwą flisacką Dunajcem dwa razy w życiu. Niezapomniane przeżycie. Pięknie tam, flisacy zabawni a sama wartka rzeka budzi respekt. Jeden szczegół spływu utkwił mi w pamięci na dobre. To miejsce, gdzie flisacy pokazują najwyższy poziom jaki osiągnął kiedyś Dunajec. Na szczęście dzięki zaporze na Dunajcu dziś do takich groźnych wylewów rzeki nie dochodzi. Pozdrawiam
Dziękuję za te miła słowa i bardzo się cieszę, że się podoba:)