Jak nie być dzbanem w górach? Bardzo to proste. Kiedy na świecie pojawia się ciepełko, w człowieku rodzi się ogromna potrzeba przeżycia czegoś totalnie szalonego, nowego i świeżego! Można wtedy zacząć dietę, naukę języków obcych, można zmienić partnera (bo w cieplejszych miesiącach jakoś tak łatwiej powiedzieć bajo) albo można zmienić otoczenie. I wybrać się na ten przykład w góry. Bo przecież każdy wie, że w górach jest naprawdę fajnie.
I skoro gadamy dziś o górach, to przychodzę z moim mini poradnikiem jak należy się w tych górach zachowywać żeby nie wyjść na ignoranckiego dzbana i pełnowymiarowego ćwoka najgorszego sortu. Tekst opiera się na latach obserwacji przeróżnych dziwacznych zachowań w górach, które niejednokrotnie wprawiły mnie w głęboką zadumę nad kondycją ludzkości.
Wszyscy wiemy, że bycie dzbanem nie jest fajne, jest wręcz obciachowe. Nikt nie jest doskonały, ja także nie, niemniej to co się czasem wyprawia na szlakach w Tatrach i innych górskich pasmach, przechodzi moje ogólne pojęcie życia i świata.
Pozwólcie zatem, że przekażę kilka wskazówek, które pomogą nam wszystkim być świadomym turystą na szlaku. Dzięki temu, nie tylko będziemy mogli cieszyć się górskim popasem z czystym sumieniem, ale sprawimy, że ratownicy górscy i strażnicy parków w końcu ściągną nasze zdjęcia z tablicy do rzucania lotkami. Czyż nie jest to piękna perspektywa?
Jak nie być dzbanem w górach? Wskazówki i porady prosto od serca!
Po pierwsze – nie będziemy śmiecić
Jak Boga kocham, prędzej nauczę się dodawać ułamki, niż pojmę sens zostawiania śmieci w górach. Ustalmy tu raz na zawsze rzecz najważniejszą! Jeśli podczas wędrówki pojemy i popijemy, to po prostu zgniatamy tę cholerną butelkę, puszkę, woreczek po kanapkach czy torebkę papierową i wkładamy z powrotem do plecaka!
Skoro z sukcesem udało się wnieść te rzeczy na szlak, to nie widzę powodu, dla którego nie miałoby się znieść tego z powrotem. Puste butelki i puszki nie gryzą, serio! Skórki od banana i obsmarkane chusteczki również! Możesz to potem wyrzucić do kosza w schronisku, albo w domu. Zostawianie śmieci na szlaku jest tak słabe, jak moje oceny z matematyki. A trzeba Wam wiedzieć, że na świadectwie maturalnym ledwo miałam mierny.
Góry to nie wysypisko śmieci! Pomyślcie, że taka mikro rzecz, jak sprzątanie po sobie robi gigantyczną robotę dla przyrody. Czy naprawdę nasz pizgnięty w krzaki pampers, zużyta prezerwatywa, albo walające się w kosodrzewinie plastiki są ok? No jakby nie sądzę!
Żyjemy w tak brudnym świecie, że niedługo prawdziwe góry zostaną zakryte górami śmieci. Jeśli nie chcemy być dzbanem w górach, to zacznijmy kurde sprzątać po sobie! I to od najbliższej wycieczki.
Po drugie – nie będziemy szarpać dzikich zwierząt jak Reksio szynkę
Nie wiem jak to jest, ale my, ludzie jak widzimy dzikie zwierzę to dostajemy natychmiastowego zgąbczenia mózgu. Wydaje nam się, że niedźwiedź to taki trochę większy pies, a lisy czy świstaki są wprost stworzone do miąchania za uszkiem. Jeśli zatem widzimy na szlaku zwierzę to nie próbujmy się z nim zaprzyjaźnić, pogłaskać ani karmić! Nie bez powodu uznano je za dzikie!
W górach jesteśmy tylko przelotem. Znikniemy ze szlaku za kilka godzin, a zwierzęta tam zostaną. Jak pozbawimy je naturalnego instynktu polowania na jedzenie, to zwyczajnie zdechną z głodu. Będą czekały, aż wkrótce wrócimy i je nakarmimy. To jest mniej więcej tak, jakbyśmy byli na dobrym melanżu, na którym mamy niezłą fazę i nagle ktoś zabiera nam całą wódkę ze stołu. Miło? No właśnie. Nie róbmy zwierzakom, co nam niemiłe. Obserwujmy je i podziwiajmy z daleka.
Po trzecie – nie będziemy traktować gór jak wybiegu dla Top Model
W góry idziemy ubrani odpowiednio. I kiedy mówię odpowiednio nie mam na myśli butów na obcasie i obcisłej sukienki w zwierzęcy print #truestory. Ja wiem i rozumiem, że każdy chce zadać szyku i wyglądać oszałamiająco bez względu na wysokość nad poziomem morza. Polecam jednak zostawić wszelkie klapki, sandały, kurtki z cielęcej skórki, spódnice i lamparcie kombinezony na inną okazję.
Podstawą w górach są buty z dobrą podeszwą, plecak (nie siatka albo torba na ramię), sportowa kurtka, wygodne spodnie i ciepła bluza. Góry to nie plaża w Chałupach ani dyskoteka pod Białymstokiem. Na wysokości powyżej 1000 m n.p.m bywa naprawdę zimo, ślisko i wietrznie. Ubierając się jak człowiek nie dość, że nie zmarznie nam tyłek, to jeszcze unikniemy oglądania swojej twarzy na memach oraz nie zasilimy galerii zdjęć na stronie foczki na górskich szlakach.. Jak dla mnie to sytuacja win-win.
Po czwarte – nie będziemy włazić tam, gdzie napisano, że nie wolno
Jest coś fascynującego w ludzkim mózgu. Zawsze podpowiada nam, że najciekawiej jest wtedy, kiedy wszystko robimy na przekór. O ile w pewnych aspektach życia bywa to fajne i pożądane, tak w górach z miejsca nadaje nam tytuł turbodzbana.
Jeśli więc widzimy na szlaku tablicę z napisem NIE WCHODZIĆ, a nam automatycznie zapala się lampka w głowie pt: Coo? Ja nie wejdę? To patrzcie frajerzy z parku narodowego!, nader gorąco zachęcam do wzięcia dwóch głębokich oddechów i powstrzymania się od ułańskich szarży.
Skoro ktoś pofatygował się aby taki napis umieścić to znaczy, że to ważne, aby nie pchać tam swojego wścibskiego nosa. Być może w tym rejonie jest ścisły rezerwat przyrody, albo gniazdo wymierającego gatunku ptaków? Uszanujmy tę niesłychanie ważną pracę przyrodników. Oni nie spiskują przeciwko ludzkości i nie dybią na naszą naturę odkrywcy. Dbają o to, żeby ginącą i kurczącą się na potęgę przyrodę doszczętnie szlag jasny nie trafił. W dzisiejszym świecie, w który zasoby naturalne znikają szybciej, niż żelki z paczki Harribo – to mega ważna i potrzebna praca!
Po piąte – nie będziemy dokładać bezsensowej pracy ratownikom górskim
Ratownicy GOPR i TOPR to ludzie, którzy czuwają nad naszym bezpieczeństwem w górach. Jeśli zdarzy się nam nieszczęśliwy wypadek i nie damy rady wrócić ze szlaku o własnych siłach, to właśnie te chłopaki przyjdą nam z pomocą. Natomiast nie mają żadnego obowiązku interweniować w momencie kiedy zmachaliśmy się długą trasą i czujemy się zmęczeni. Lub kiedy jest nam trochę smutno, że już się ściemnia, a my nie mamy latarki. Albo kiedy odkryjemy, że jednak wędrowanie po górach to nie nasza bajka i obrażeni chcemy natychmiast wracać do domu. Nie mają tego w obowiązku, a mimo to przyjeżdżają albo przylatują i narażają swoje życie dla nas. Ratują wszystkich bez wyjątków.
Zatem, zanim po swojemu zinterpretujemy słowa ich przysięgi „na każde wezwanie naczelnika” to pomyślmy, że w domach czekają na nich bliscy: rodzice, żona, dzieci, dziewczyna. Każdy huk śmigła, który wznosi helikopter w powietrze zasiewa w tych rodzinach ziarnko niepokoju. Wielu z ratowników nigdy nie powróciło z dyżurów do domu. Dlatego zanim wyjdziemy w góry, pomyślmy jak możemy zminimalizować ryzyko aby nie dokładać im pracy. Nieszczęśliwych wypadków nigdy nie przewidzimy, ale z lekkomyślności, brawury i zwyczajnej głupoty zawsze możemy się wyleczyć.
Po szóste – nie będziemy wychodzić w góry bez odpowiedniego ekwipunku
W góry należy iść przygotowanym. Niby proste to jak tabliczka mnożenia, ale często na szlakach widać, że niektórzy nie odrobili z tego pracy domowej. Należy ZAWSZE mieć przy sobie mapę, jedzenie, ciepłe ubranie, picie, latarkę, folię NRC, apteczkę i zapisane wszelkie numery alarmowe.
Wędrówka po górskich szlakach to nie jest spacer po deptaku tylko dość wymagająca aktywność fizyczna. Poza schroniskami nie ma sklepów, więc ważne abyśmy nie wypuszczali się w góry z siatką pełną piwa oraz jednym batonikiem. To, że widzimy góry jak na wyciągnięcie ręki wcale nie znaczy, że wystarczy pstryknąć palcami i już będziemy na szczycie. Aby dojść na najmniejszy pagórek trzeba się porządnie namachać nogami. Bądźmy na to przygotowani i porządnie spakujmy plecak! A potem dla pewności wróćmy do punktu pierwszego, jakby nagle naszła nas ochota „uszczuplić” ten ekwipunek w trakcie wycieczki.
Po siódme – nie będziemy kozaczyć
To żaden wstyd zawrócić ze szlaku. Jeśli nie będziemy czuł się pewnie albo zacznie brakować nam na trasie sił – po prostu odpuszczamy. Zanim wyruszymy w góry, zadajmy sobie pytanie, czy aby na pewno mamy dostateczne doświadczenie? Czy stan naszego zdrowia pozwoli nam na kilkugodzinne pocenie się w słońcu, przebywanie na dużych wysokościach, albo marznięcie w śniegu? Czy się odpowiednio zaaklimatyzowaliśmy? Jeśli nasze życie ogranicza się do siedzenia w biurze, to nie rzucajmy się od razu na najwyższe szczyty tylko zacznijmy od spacerów w dolinach. Góry nie uciekną, a nasze zdrowie i bezpieczeństwo chyba są ważniejsze, niż +1000 do zajebistości i fajna fotka na Instagramie, prawda?
Po ósme – nie będziemy lekceważyć prognozy pogody
Pogoda w górach zmienia się jak w kalejdoskopie i NIGDY nie należy jej lekceważyć. Ulewny deszcz i burza w górach to rzecz naprawdę straszna, a my jeśli nie jesteśmy poskramiającym pioruny Thorem, powinniśmy czym prędzej uciekać. Jeśli burza zastanie nas na szczycie, to nie sprawdzajmy poziomu swojej nieśmiertelności za pomocą parasolki z metalowym szpikulcem, tylko zawracajmy szybko ze szlaku. Jeśli gołym okiem widzimy, że w chmurach coś się kroi to nie zakładajmy, że przejdzie bokiem. I nie pchajmy się w górę z myślą, że „jakoś to będzie”. Burza zazwyczaj nie przechodzi bokiem, a wali równo w najbardziej odsłonięte elementy krajobrazu czyli na przykład w nas. Zanim ruszymy na podbój gór – sprawdzajmy sto razy pogodę! Bo nikt nie lubi bawić się w chowanego z napierdzielającą z każdej strony burzą – nawet ratownicy.
Po dziewiąte – nie będziemy chamami na szlaku
Ten punkt kieruję do wszystkich, którzy uważają, że skoro są w górach to tylko Sky is the limit. Czyli do tych, co specjalnie strącają kamienie ze szlaku, popychają innych ludzi na wąskich ścieżkach, świadomie nie pomagają, chociaż widzą, że ktoś tej pomocy potrzebuje. Do tych, co rzucają pety w trawę, wydzierają się w niebogłosy i puszczają na cały regulator muzykę. O! Jeszcze do tych, co na na tradycyjne, górskie pozdrowienie wysyłają wrogie spojrzenie mówiące „pierd…się!”.
Góry to miejsce, które w jakiś magiczny sposób łączą ludzi o tej samej pasji. Nie psujmy tego i po prostu nie bądźmy chamami. Niby takie proste, ale jak widać na górskich szlakach – nie do końca zrozumiałe przez wszystkich.
Po dziesiąte – już więcej nie będziemy ignoranckimi dzbanami w górach
Marzy mi się, żeby ten tekst przeczytała osoba, która dwa tygodnie temu wywaliła dwie puszki po piwie w Dolinie Kościeliskiej, zaledwie 500 metrów od kosza na śmieci. Albo ten gość, który kiedyś zrzucał kamienie z Czerwonych Wierchów patrząc jak daleko polecą. Chcę aby przeczytali go wszyscy, którzy w celu zrobienia zdjęć z krokusami, zadeptują je na potęgę. Ale jeszcze bardziej ci, których co roku trzeba ściągać po ciemku z drogi do Morskiego Oka, bo zapominają, że w zimie dzień trwa trochę krócej niż w lecie.
Marzą mi się góry pełne rozważnych ludzi pojmujących sens wędrówek po świecie przyrody. Jesteśmy na Ziemi tylko na chwilę. Wszelkie stworzenie było tu na długo przed nami. Dlaczego więc tak trudno jest pojąć, że idąc w góry przychodzimy tylko w gości? Zabierzmy więc ze sobą ciastko i kawę, a nie śmieci, chaos i zniszczenie. Wszyscy bądźmy tą zmianą, którą góry chcą w nas widzieć #delkogórskacoelho
12 komentarzy
Super tekst, gdyby tak każdy dostosowywał się do powyższych zasad góry byłyby przygodą znacznie przyjemniejszą 🙂
Bardzo dziękuję za miłe słowa:):) Góry zawsze są przyjemną przygodą, a po niektórych ludziach trzeba po prostu posprzątać 🙂
Świetnie napisane, chętnie udostępnię u siebie! A część przykazań można w ogóle w życiu i podróżach zastosować. W sumie prawie wszystkie 😀
Dzięki Kinia:**** Ważne, żeby cieszyć się tym światem tak, żeby inni też mogli z tego korzystać:)
Trudno mi to zrozumieć, jak można nie rozumieć, że ludzie przekraczający wrota do gór nie przepoczwarczają się czarodziejsko w jakieś inne postacie niż są na co dzień… Generalny problem jest inny, ukryty w celu w jakim ludzie w góry. A ten jest często barowo-hotelowy, asfaltowo-wyciągowy oraz krzyżowo-krokusowy nie mający zazwyczaj nic wspólnego z górami. Góry są tłem, modnym miejscem, często niepotrzebnym i męczącym. Dodatkowo z wieloma punktami nie zgadzam się. W ostatnim czasie widzę jakąś tendencję do nadawania naszym lokalnym górom jakieś takiej sztucznej powagi i grozy. Że zimno, że straszno, że groźnie, że bez kasku, zestawu lawinowego, butów nad łydkę i zestawu trzydziestu kursów to lepiej nie próbować wychodzić dalej niż na Krupówki. Śmieszy mnie to bardzo. Pamietam jak w 1999r pojechaliśmy ekipą w Bieszczady, które w moim wyobrażeniu miały tonąć w błocie a jedna z koleżanek miała tylko niskie vansy i patrzyliśmy na nią z politowaniem. Dziś, to ja na siebie wstecz patrzę z politowaniem, jak bardzo męczyłem się w ciężkich buciorach, po naszych pagórach. BTW dziś na Świnicę wlatuję się w sandałach albo butach biegowych, mając za pasem dwa batoniki i lekką wiatrówkę.
Kozaczenie, kiepska pogoda, tabliczka zakaz wejścia – cóż, gdzie jak gdzie ale góry to ostania ostoja jako takiej wolności i swobody a także puszczania na wodzę fantazji. A zła pogoda? – ta jest tylko, gdy się człowiek kisi w domu i patrzy przez okno. Generalnie na chamów i głupotę nic nie poradzimy – musimy wspierać protesty nauczycieli, bo tylko nadzieja w odpowiednim kształceniu. A na dziś można sobie z tym poradzić tylko w trójnasób – wybierać regiony o małej chodliwości, wychodzić o odmiennych godzinach lub porach roku niż cała reszta, no i nie gardzić dżdżystą pogodą – w niej jest często lepszy klimat niż podczas bezchmurnej pogody.
Bardzo dziękuję za fajny i mądry komentarz. Oczywiście wobec chamstwa i głupoty jesteśmy bezradni, jednak ja naiwnie wierzę, że cham i prostak również ma momenty refleksji:) I najbardziej chodzi mi o tych chamów, którzy wyrzucają śmieci w krzaki i myślą, że nie ma w tym nic niestosownego. A co do ubioru? Nie chodzi mi o obwieszenie się sprzętem za miliony moment i odbycia 30-stu kursów, potwierdzonych pieczątką z ziemniaka. Chodzi mi o rozsądek i mierzenie sił na zamiary. Można iść na wycieczkę w butach z lumpeksu, nie ma to znaczenia. Z tabliczkami” nie wchodzić” będę się upierać i nie przekona mnie żadna ostoja wolności. Jak wszędzie będziemy się pchać z butami, to w końcu rzeczonej ostoi nie będzie, bo ją zadeptamy. Niedawno wróciłam z Tasmanii i powiem Ci, że zachwyciłam się tym, jak bardzo przyroda potrafi odwdzięczyć się człowiekowi, jeśli żyje z nią w zgodzie. Nie wszędzie świat nas chce, więc jestem za tym aby to uszanować. Pozdrawiam:***
Super napisałaś Magdo. Bardzo dobrze, że poruszyłaś ten temat przed masowym najazdem turystów na nasze piękne Tatry i inne góry. Ale problem ten dotyczy nie tylko gór. Gdybyś zobaczyła lasy w okolicach Oleśnicy. Myślę, że podobnie wyglądają i inne. Nie tylko wynosi się do nich różne śmieci, ale również wywozi traktorami. Trudno mi zrozumieć takich tępych „dzbanów”, powtórzę za tobą.
Dlatego będę chodziła z workami i zbierała śmieci nadal, aż któregoś dnia ktoś się może dołączy, bo zrozumie, że przyroda też ma swoje granice tolerancji:)
Madzialena, ja nigdy dzbanem nie byłam, ale po Twoim wpisie nie będę jeszcze bardziej! Mnie zawsze uczono respektu do gór, ostrożności, mierzenia sił na zamiary. Do dziś pamiętam jak znajomi wyszli w góry mimo, że zapowiadano nawałnicę. Oni zakozaczyli i mieli w tym kozaczeniu mega dużo szczęścia. Burza zaczęłą się, gdy byli już w Murzasihlu. Burza to zresztą mało powiedziane – zerwało dachy, połamało drzewa, trakcje i słupy „prądowe”. Zastanawiam się z czego to wynikało. Bo przecież ostrzegaliśmy, prosiliśmy… Niestety na tamten moment to myśmy byli uznani za słabeuszy.
To taka górska odmiana „Ze mną się nie napijesz?”:) Wiem, znam temat. Kiedyś jedna Pani prychnęła jak zwróciłam jej uwagę, że idzie burza i czas brać się na dół, a ona „Pfff, wczoraj też tak było i jakoś burza nie przyszła”:}
Przepraszam , że będę się zwracał po imieniu , Magdo popieram ten Twój wpis całym sercem . Mnie się wydaje że dbanie o przyrodę powinno być wpajane od małego do glowy, jak katechizm .Moje lasy koło Pabianic wyglądają podobnie i jest mi przykro , że w ukochanych GÓRACH jest podobnie.
ożna zwracać się po imieniu, nie ma problemu:) Bardzo bym chciała aby dbanie o przyrodę było wpajane od dzieciaka i żebyśmy się cieszyli jej magią przez długie lata. Dlatego warto robić małe kroki ku temu już na swoim podwórku:) Pozdrawiam i całuję!