Home AUSTRALIA Melbourne – miasto, które wszystkim robi dobrze!

Melbourne – miasto, które wszystkim robi dobrze!

by Delko Magda Delkowska

Kiedy w 1838 roku John Batman stanął nad brzegiem rzeki Yarra i zakrzyknął do towarzyszy rejsu „Wyborne to miejsce na wieś!”, nie wiedział jeszcze, że miał cholerną rację! Bo Melbourne jest wyborne w każdym calu. Wiedzą to wszyscy, którzy co roku głosują na niego w rankingu najlepszych na świecie miejsc do życia. Melbourne to zdecydowanie najbardziej europejska i kosmopolityczna miejscówka w Australii. Miasto zamieszkane przez imigrantów z całego świata, tworzy barwną mozaikę kultury, sztuki, kuchni oraz architektury. Melbourne jest swojskie i bardzo grzeczne. Takie dziecko z dobrej rodziny, którego nikt nie będzie podejrzewał o zjedzenie ostatniego kawałka ciastka z lodówki. Ale Melbourne ma też swoje za uszami. Od czasu do czasu podrzuca świnię do ogródka Sydney, bo trochu mu jednak przykro, że nie jest tak wyluzowane i ikoniczne jak kolega z Nowej Południowej Walii. 

Melbourne skradło moje serduszko w mgnieniu oka. Wystarczyło mi zrzucić plecak w parterowym domu w dzielnicy Brunswick, wypić kawę z kawiarni obok i zjeść orzechy makadamia z widokiem na jadowitego pająka. No straszliwie mnie to Melbourne ujęło! Absolutnie wszystkim! Niską zabudową na przedmieściach, pingwinami dreptającymi po plaży, odjechanym street artem, kolorami, atmosferą, rzeką Yarra i antykwariatami. Słowo daję, wielbię to miasto równie mocno, jak ziemniaczki i kabanosy!

Jeśli planujecie jechać do Melbourne to przygotowałam dla Was krótką ściągawkę, co warto zobaczyć w Melbourne i gdzie zawędrować, aby było d-o-s-k-o-n-a-l-e! Poniższy subiektywny przewodnik po Melbourne pomoże Wam odkryć to miasto szałowo i z przytupem!

Ja na przykład zaczęłam zwiedzanie Melbourne całkiem klawo, bo od pogryzienia mojego palca przez małego possuma australijskiego. I tak właśnie trzeba żyć! Z raną kłutą lub szarpaną, ale zawsze do przodu! A teraz cho! Idziemy zobaczyć największe atrakcje Melbourne!

 

Melbourne – 10 atrakcji i miejsc, które warto, a nawet trzeba!

 

Dzielnica Fitzory w Melbourne

Ta najstarsza dzielnica Melbourne jest rajem dla wielbicieli miejsc z pazurem. Artystyczny klimat bucha tu z każdego pora miejskiej skóry. Obdrapane, kolonialne budynki skrywają w sobie awangardowe butki, antykwariaty, mega przytulne kawiarnie i całkiem mroczne bary. Do tego mnóstwo kolorowych murali, jeszcze bardziej kolorowych mieszkańców i oto macie przepis na jedno z ciekawszych miejsc na mapie Melbourne. Warto zapuścić się tu bez żadnego planu i brać to, co przyniesie Fitzroy.

Jak się dostać do dzielnicy Fitzroy z centrum Melbourne? Ze ścisłego centrum najlepiej na nogach, bo sporo fajnych detali można znaleźć po drodze. Jeśli nie lubicie spacerować, to wskakujcie w każdy tramwaj, który jedzie do CBD. To jakieś 3-4 przystanki jazdy. Gdyby nie kolejna dzielnica, do której Was właśnie zabieram, to Fitzroy uznałabym za najfajniejsze miejsce w Melbourne.

Dzielnica Brunswick w Melbourne

Ale niestety nie uznam, gdyż ma konkurencję w postaci dzielnicy Brunswick, która wygrała w moim prywatnym wyścigu o miano najmojszego miejsca w Melbourne. O ile w Fitzory kolorowe murale zdobiły ściany niemal wszystkich budynków, tak w Brunswick mieszkają artyści, którzy te murale stworzyli:)

Brunswick to taka bardzo artystyczna i wielokulturowa dzielnica miasta. Jak na dość wrzący tygiel z całego świata, było tu zaskakująco spokojnie i pusto. Okoliczne murale ukryte w bardzo ciasnych zakamarkach odkrywałam zupełnie sama. Brunswick było moją bazą w Melbourne i miałam czas aby na spokojnie poszwendać się po okolicy. I właśnie podczas tej szwendaczki dzielnica kupiła mnie swoją różnorodnością i kolorami. Warzą tutaj lokalne piwo i palą lokalną kawę. Do tego mnóstwo sklepów z odjechanymi rzeczami vintage i grająca w każdego lokalu muzyka, często na żywo. Jeśli nie wiecie co zwiedzać w Melbourne najsampierw – to już wiecie!

Jak dojechać do dzielnicy Brunswick? Z centrum miasta można się tu dostać tramwajem nr. 19 z Elisabeth Street (CBD) lub wsiąść w pociąg linii Upfield Line z Flinders Street (CBD) i wysiąść na którejś ze stacji: Jewell, Brunswick, Anstey lub Moreland.

St.Kilda w Melbourne – dość tak dziwnie, ale są pingwiny!

Muszę przyznać, że w tej części miasta czułam się trochę nieswojo. St. Kilda położona tuż przy plaży i molo skrywa w sobie knajpy z dobrym i tanim jedzeniem, niezwykle przerażającą bramę do najstarszego luna parku w Australii i super widoki na miasto (idealny spot na romantiko zachód słońca). Do tego jest miejscem, które z lubością upodobały sobie pingwiny! Ich tupot małych stópek możecie posłuchać codziennie po zachodzie słońca.

A dlaczego czułam się tu nieswojo? Na dzień dobry po wyjściu z tramwaju natknęłam się na przystanku na pana, który zajęty był wstrzykiwaniem w żyłę substancji wszelakich. Ledwo go minęłam, a zaraz wpadłam na trzy dziewczyny, które siedząc na knajpianych schodach wdychały klej z plastikowych woreczków. Niechcący byłam też świadkiem narkomańskich uniesień na tyłach jednego z budynków.

Nie wiem, czy St. Kilda jest dzielnicą dużej swobody, czy akurat ja trafiłam na takie sceny z życia, ale skoro Paweł, u którego mieszkałam powiedział, żebym się nie zapuszczała tam po zmroku i nie łaziła daleko od głównego deptaka, to ja mu wierzę. St. Kilda to chyba taka mała ryska na nieskazitelnej powierzchni Melbourne.

Queen Victoria Market w Melbourne – OMG!

Jesteście entuzjastami kompulsywnego jedzenia i bezrefleksyjnego kupowania popierdółek ze sklepów „Wszystko po 5 PLN”? Lubicie dotykać owoce i warzywa na straganach jak jakiś zboczeniec i uśmiechać się na widok surowego mięsa na ladzie? Jeśli chociaż na jedno pytanie odpowiedzieliście: TAK, to Queen Victoria Market w Melbourne jest miejscem totalnie dla Was!

Ponad 600 sprzedawców wprowadzi Was tutaj w prawdziwą ekstazę zakupową! No czego tu nie ma! Polskie kiełbasy, australijskie wina, mięso z kangura i badziewne kapelusze a la Krokodyl Dundee #pozdrodlakojarzącychtypa. Do tego pamiątki udające aborygeńskie rękodzieło, na maxa szajskie magnesy na lodówkę i wieśniackie portmonetki z napisem I LOVE AUSTRALIA.

Tak, wszystko powyższe wylądowało w moim bagażu i nie wstydzę się tego! Na Queen Victoria Market należy przeznaczyć sobie cały dzień, lub rozłożyć wizytę na dwa dni po pół, bo ogromem szczęścia jaki Was tu spotka należy się nacierać! 

Brighton Beach w Melbourne – tutaj naprawdę szlachta nie pracuje

Plaża Brighton Beach na przedmieściach Melbourne pachnie nie tylko słoną wodą z oceanu, ale również luksusem. Luksus ten nosi nazwę „82 super kolorowe domki plażowe”. Koszt takiego domku zaczyna się od 150 tysięcy dolarów australijskich i wszystkie są już wykupione. Posiadanie kolorowej chatki w Brighton to takie melbournowe złapanie pana Boga za nogi. Wszystkie domki tłumnie oblegane są przez spragnionych hasztagów i lajków instagramerów, którzy stoją w długich kolejkach do zdjęcia. Trzeba zatem przeczekać pozowanie tyłem, w kapeluszu, w podskoku i bokiem, aby przyjrzeć się chatkom z bliska. Sama zrobiłam sobie zdjęcie w moim gustownym kapelutku, bo psychologia tłumu to nie tylko puste pojęcie w podręcznikach do socjologii 🙂

Jak już się napatrzycie na kolorowe domki, to proponuję Wam długi spacer z Brighton do Melbourne wzdłuż plaży. Jest to wprawdzie 11 kilometrów, ale widoczki całkiem zacne i warto!

Eureka Skydeck Melbourne – Shrek, ja w dół patrzę!

Każde miasto z góry wygląda imponująco i wspaniale. Melbourne oglądane z 88 piętra wieżowca Eureka Skydeck także robi dobrą robotę! Z perspektywy 297 m n.p.m i najwyższego budynku na półkuli południowej żodyn miejski detal w Melbourne Wam nie umknie, żodyn! Jeśli jesteście turbo odważni i lubicie adrenalinę, to możecie dokupić sobie do już i tak nie taniego biletu możliwość wejścia na przeszkloną platformę, na której Melbourne pod nogami. Dosłownie.

Eureka Skydeck otwarta jest od 10.00 do 22.00, a koszt biletu to 23 AUD. Wejście na platformę The Edge to dodatkowo 12 AUD. Jeśli lubisz wysyłać kartki pocztowe do bliskich to zabierzcie je ze sobą i wrzućcie do najwyżej położnej skrzynki pocztowej w Australii:)

Promem z Melbourne do Williamstown na fish and chips

Jak najlepiej spożytkować 25 dolarów w Melbourne? Można sobie wskoczyć do wodnego tramwaju i przepłynąć się rzeką Yarra aż do Williamstown. Ta pierwsza osada portowa leży niecałe 10 km od Melbourne i wchodzi w skład miejskiej aglomeracji. Podróż drogą wodną trwa jakieś 40 minut i dostarcza wielu niezapomnianych wrażeń. Śpiewającego kapitana, przepływanie pod mostami, które zdają się zahaczać o dach łodzi, a także widoki na zróżnicowanie architektoniczne Melbourne.

W Williamstown zobaczycie replikę żaglowca Enterprize, który był pierwszym statkiem przewożącym europejskich osadników w górę rzeki Yarra. Ponadto znajdziecie tu sklepy z wyrobami rzemieślniczymi, mnóstwo ezoterycznych butików, fajne kawiarnie na popołudniową kawę i całkiem pyszne oraz tanie fish and chips. Do wpisania na listę koniecznie!

Mornington Peninsula – wycieczka, która rozłoży Was na łopatki!

Jeśli trafi się Wam sposobność do krótkiego wyjazdu za miasto – zróbcie to koniecznie! Bo okolice Melbourne są po prostu obłędne! Można się zaszyć w jednej z licznych winiarni, pojechać na marsz pingwinów na Philip Island albo ruszyć w kierunku Mornington Peninsula. O Matkobosko! Ten półwysep jest cudowny!

Zaraz po Tasmaniinajpiękniejsze według mnie miejsce w Australii! Miałam okazję chillować na ukrytej z dala od cywilizacji plaży, do której trzeba było przedzierać się 40 minut przez naprawdę dziki busz, jednocześnie uważając na przebiegające ścieżkę kangury. Zachód słońca na półwyspie wbił mi szczękę głęboko w ziemię, a smażone kalmary w miejscowości Sorrento niemal orgazmotwórczo oblepiły tłuszczem palce.

Był to zdecydowanie najfajniejszy dzień w całej australijskiej eskapadzie i liczę, że wkrótce zrobię powtórkę z tej rozrywki:) Zobaczcie poniższe zdjęcia i wrzućcie Mornington Peninsula do listy miejsc, które warto zobaczyć w okolicach Melbourne!

Kawa w Melbourne – czy naprawdę najlepsza na świecie?

Czy kawa w Melbourne jest tą najlepszą na świecie? Tak mówią na mieście, ale śmiem twierdzić, że mój kolega z pracy robi mi czasem lepsze:) Natomiast to, co jest fascynujące w piciu kawy w Melbourne to okoliczności przyrody. Wszystkie te kawiarnie są tak piękne, tak niesamowicie przytulne i zaprojektowane, że nim się człowiek spostrzeże, dzierży w dłoni czwartą lub piątą kawę, a serce dziwnie szybko i nierówno pompuje krew. Nie wiadomo, czy to z nadmiaru kofeiny w żyłach, czy dlatego, że kawa w Melbourne to takie legalne i pożądane #guiltypleasure.

Najlepszą kawę piłam w dzielnicy Fitzroy, natomiast do którejkolwiek kafejki nie wejdziecie, tam otworzą się drzwi do kawowego raju! Pijcie na zdrowie!

Melbourne co warto zobaczyć Melbourne co warto zobaczyć

Dzielnica CBD w Melbourne – szukaj detali, ciasnych ulic i zachwytów!

CBD czyli Central Business District to miejsce, gdzie w Melbourne stare spotyka się z nowym, a architektoniczny ład i porządek z awangardą. Nowoczesne wieżowce przyklejają się do wybudowanej w 1854 stacji kolejowej – Flinders Street Station, a eleganckie sklepy do gotyckiej katedry. Nowe tramwaje dzielą tory ze starymi, które toczą się po tutejszych drogach już od 1920 roku.

Główne ulice miasta dygają z gracją, ale wystarczy skręcić w w ciasne przejścia tzw: Hosier Lane. Znajdziesz tam kolorowe bohomazy i sztukę uliczną, która ma znacznie więcej brudu za paznokciami, niż koleżanki z ulic obok.Są też ogrody botaniczne Royal Botanic Gardens, w których wszystko żyje i się rusza. Jest i zabiegane Chinatown oraz przepływająca przez środek rzeka Yarra, która studzi buzujące emocje jednej i drugiej strony miasta. I wszystko to ze sobą perfekcyjnie współgra. Każdy detal i każdy kąt w mieście jest jak klocek, który po złożeniu w całość daje konstrukcję idealną. Ale przecież każdy wie, że Melbourne jest idealnym miejscem do życia, więc co miałoby nie pasować?:)

Spodobał się Wam mój wpis? Będzie mi miło jeśli go skomentujecie albo udostępnicie dalej w świat!
A jeśli macie ochotę:
a) pośmiać się, podyskutować i zainspirować się do podróży – zapraszam jakże pięknie na mój fanpage na FACEBOOKU 
b) pooglądać zdjęcia z drogi i sprawdzić, jak nie powinny wyglądać instastories – znajdziecie mnie na  INSTAGRAMIE  

Ejże! Te posty też się fajnie czyta!

8 komentarzy

Barbara 12 grudnia 2021 - 19:04

Hej Magda,
bardzo ciekawe informacje. Dziękuję.
Ja właśnie stoję przed dylematem czy zdecydować się na kurs językowy w Melbourne czy może Perth. Byłaś może w Perth? Możesz coś podpowiedzieć?

Reply
Magda Delkowska 13 grudnia 2021 - 10:37

w Perth nie byłam, ale Melbourne myślę, że totalnie Cię zauroczy!:)

Reply
Rafał 17 sierpnia 2019 - 14:33

Słucham właśnie w #radiokraków :)mega! czym robisz fory?

Reply
Magda Delkowska 17 sierpnia 2019 - 22:31

Dziękuję:)) Mam nadzieję, że się podobała audycja?:) A zdjęcia robię Sony Alpha6000:)))

Reply
Rafał 19 sierpnia 2019 - 14:52

Pewnie, że tak! Dlatego piszę : )
Damn, nawet nie zauważyłem, że nie umiem napisać poprawnie słowa „foty”. I super słyszeć, że z tego Soniaka można wyciągnąć i taki vibe : ) Szczęśliwy posiadacz a6300 here 🙂

Reply
Magda Delkowska 20 sierpnia 2019 - 19:25

To bardzo się cieszę, że moje wypowiedziane sto milionów razy słowo GENERALNIE Cię nie zraziło 😀
A zdjęć się wciąż uczę i tym sprzętem również raczkuję, gdyż profeszyl fotografem nie jestem 🙂

Reply
Zygmunt 23 lipca 2019 - 09:23

Zarąbisty wpis w Twoim stylu, jaki najbardziej lubię 🙂 Byliśmy w kilku tych samych miejscach, a o innych nie mieliśmy pojęcia, ale nadrobimy, bo szukujemy się znów na Australię + Tanzania i w miejscach, w których byłaś, na 2021, mieliśmy jechać w przyszłym roku, ale Marek nalega na Malezje. Cóż, wolę AU, no ale trudno, może być i Malezja.

Reply
Magda Delkowska 23 lipca 2019 - 19:05

Dziękuję Ci bardzo za te miłe słowa:) A co do Waszego wyjazdu, to na pewno nadrobicie, a Marek ma rację – sama bym z Wami jechała do Malezji 🙂

Reply

Wypowiedz się!

Close