Piwniczna-Zdrój to moje największe zaskoczenie podróżnicze tego roku. Kiedy kilka miesięcy wcześniej hasałam tuż obok w okolicznych krzakach i rzężąc jak w agonii zdobywałam Radziejową – najwyższy szczyt Beskidu Sądeckiego, nie wiedziałam jeszcze, że tam w dole skrywa się taka siurpryza wśród małopolskich miasteczek!
Jeśli ktoś by mnie obudził w środku nocy i kazał zamiast tabliczki mnożenia wymienić sądeckie uzdrowiska, które odwiedziłam, to biję się w pierś już mą niemłodą, że poległabym tak samo jak przy mnożeniu przez 8. Znałam bowiem tylko Krynicę – Zdrój i Muszynę. Piwniczna-Zdrój nigdy nie wpadła do mojego notesu z pomysłami na ekskursje warte rozważenia i jak do tego doszło, nie wiem.
Piwniczna-Zdrój to prawdziwa perełka na sądeckim szlaku górsko-uzdrowiskowych przybytków. Leży na styku Pasma Radziejowej i Jaworzyny, w samym sercu Beskidu Sądeckiego. Jej tereny jak nożem przecina „dziki i dziwaczny Poprad” – rzeka, która według Józefa Piłsudskiego „psoci w bojach”. Do tego dodajcie sobie unikatowy folklor, same czarne owce na pastwiskach, nietypową kuchnię regionalną i nieprawdopodobnie sympatycznych mieszkańców. Wszystko to zmieszane razem w jednym garnku sprawi, że będziecie rwać się do wizyty w Piwnicznej – Zdrój jak rączy jeleń!
Od czego warto zacząć zwiedzanie Piwnicznej-Zdrój? Poniżej znajdziecie kilka rekomendacji, które podsunęli mi sami piwniczanie, także bierzcie i czytajcie z tego wszyscy, bo tu niezły pomysł na kolejny wyjazd się szykuje!
Piwniczna – Zdrój – miejsce utkane z niezwykłości
Górale Nadppopradzcy – nie tacy znowu zwykli górale
Wizytę w Piwnicznej warto zacząć z ludowym przytupem, bo tak się składa, że ten region zamieszkuje mała, ale bardzo ciekawa grupa etnograficzna. Górale Nadpopradzcy, zwani też Czarnymi Góralami, zamieszkują okolice doliny Popradu (głównie Piwniczną-Zdrój i Rytro) i stanowią niezwykły kontrast dla górali podhalańskich. Czarni Górale to ostatnia grupa górali polskich w najbardziej na wschód wysuniętym terenie w Karpatach.
Charakterystycznym elementem odróżniającym Czarnych Górali od innych grup etnograficznych jest strój, w którym prawie w ogóle nie istnieją bogate zdobienia. Strój Górali Nadpopradzkich to strój bardzo skromny, wynikający głównie z dawnej biedy tego regionu. Tylko tutaj możecie zobaczyć chołośnie czyli męskie portki góralskie w niespotykanym nigdzie indziej czarnym kolorze, bez haftowanych parzenic, a jedynie z czerwonym lampasem u boku. Kobiecy strój również jest nietypowy, ale przez to bardzo oryginalny. Nie ma kolorowych haftów tylko proste katanki, białe zapaski i niebieskie spódnice błękiciory, które szyje się z materiału przywożonego ze Słowacji.
Górale Nadpopradzcy kultywują stare tradycje i przywracają do życia te, które gdzieś się w czasie i świecie potraciły. Z takich rzeczy niezwykłych, które mnie totalnie zaintrygowały to to, że Piwniczna-Zdrój jest jedynym miejscem w województwie małopolskim, gdzie w czasie świąt Wielkanocnych można usłyszeć „kłapanie” – tradycję wybijania dźwięków drewnianymi kołatkami, którą przekazuje się tu wśród mężczyzn z pokolenia na pokolenie.
Więcej o zwyczajach Górali Nadpopradzkich dawnym życiu, muzyce i strojach możecie dowiedzieć się z wystaw w Miejsko – Gminnym Ośrodku Kultury, a także w Muzeum Regionalnym (obydwie instytucje znajdują się w tym samym budynku ul.Rynek 11). Bardzo Was zachęcam do buszowania po historii tego regionu, bo jest pełna etno smaczków i ciekawostek, a takie przecież lubimy najbardziej!
Rękawice furmańskie z Piwnicznej-Zdrój. Bernie Sanders lubi to!
Oprócz unikatowych czarnych portek, Górale Nadpopradzcy z Piwnicznej słyną z rzemiosła, którego w takiej formie na próżno szukać w innych częściach Małopolski. Mowa o tkaniu rękawic furmańskich, które w regionie Beskidu Sądeckiego znane są od wieków. Do ich produkcji używało się wełny owczej, a właściwie ścinków pozostałych po przędzeniu.
Na specjalnie wyprofilowanej desce ręcznie wyplatano szerokie rękawice, które służyły furmanom w okresie zimowym do pracy w lesie przy zwózce drewna, a także do prac w gospodarstwie. Rękawica musiała być ubita i solidna. Miało być w niej ciepło, a po włożeniu jej do wody miała pozostać sucha.
Wyrabianiem rękawic furmańskich zajmowali się tu głównie mężczyźni. Ta dość archaiczna forma rękodzieła została potem wyparta przez szybszą i łatwiejszą technikę robienia na drutach, ale piwniczanie bardzo dbają o to, żeby tradycyjna metoda wyrabiania rękawic furmańskich była nadal kultywowana i przekazywana kolejnym pokoleniom. Raz w tygodniu grupa piwniczańskich rękodzielników spotyka się na wspólnym tkaniu, a oprócz klasycznych rękawic tworzą również kolorowe czapki.
Posiadaczem rękawic furmańskich z Piwnicznej stał się amerykański senator Bernie Sanders, którego wszyscy pamiętamy z zaprzysiężenia Joe Bidena na prezydenta Stanów Zjednoczonych. Bernie całkowicie skradł całe show, pojawiając się w wełnianych rękawiczkach, uruchamiając tym samym falę memów. Senator z Vermont ma polskie korzenie, więc kilka tkaczek z Piwnicznej-Zdrój wpadło na pomysł, aby zrobić mu nową parę rękawic, biorąc na wzór starą rękawicę furmańską ze zbiorów muzealnych.
Proces tworzenia rękawic dla Berniego, a także etapy tworzenia rękawicy furmańskiej mającej trafić do Księgi Rekordów Guinnessa możecie zobaczyć we wspomnianym już Muzeum Regionalnym. A gdybyście chcieli kupić takie piwniczańskie rękodzieło, pytajcie w Ośrodku Kultury o namiary na tkaczy.
Czarne owce na pastwiskach w Beskidzie Sądeckim
Polska owca górska odmiany barwnej to rzadki gatunek, który możecie spotkać na pastwiskach w rejonie Piwnicznej-Zdrój. Występowanie czarnych owiec na tym terenie jest nierozerwalnie związane z życiem Górali Nadpopradzkich. Czarne owce dawały wełnę na chołośnie, zapewniały dostęp do mleka i mięsa. Czarne owce uważało się za dużo cenniejszą odmianę niż owce białe, a wełna – mimo, że strasznie gryząca, była pożądanym surowcem.
Niestety po II wojnie światowej czarne owce niemal całkowicie zniknęły z sądeckich pastwisk, ale dzięki grupie lokalnych hodowców, stada wracają na hale i kultura pasterstwa odradza się tu na nowo. W ogóle słuchajcie tego! W roku 2014 powstał parabank owczy, w którym każdy piwniczanin mógł sobie wykupić czarną owcę albo całe stado. Pierwsze 35 owiec przyjechało z Podhala ze stada zachowawczego, a potem to już machina ruszyła. Jeśli o mnie chodzi – brałabym pożyczki w takim owieczkowym banku jak zła!
Obecnie możecie pomiąchać czarną owce za uszkiem w 4 różnych odrodzonych stadach, z czego największe (ok 120 sztuk owiec) posiada rodzina Maślanków. Jestem przekonana, że Pan Tadek, absolutnie przeuroczy człowiek i właściciel stada pozwoli Wam podejść na pastwisko i zobaczyć te śmieszne owce z bliska.
Ja obecnie przymierzam się do przysposobienia do tej rodziny, gdyż po wspólnej przejażdżce ciągnikiem z Panem Tadkiem pokochałam go całym sercem i pragnę zostać jego przyszywanym dzieckiem oraz wypasać z nim owce. Także kto wie, może za czas jakiś będziemy sobie wszyscy razem tulić te puchate stworzonka do serca?:) Będę informować!
Piwniczna-Zdrój sercem Beskidu Sądeckiego
No dobra, ale jeśli nie jesteście fanami kultury regionalnej, ogólnie gardzicie rękodziełem i nie dostajecie umysłowego podziczenia na widok stada owiec, to co możecie robić w Piwnicznej-Zdrój? A no proszę ja Was ruszyć dziarskim krokiem na górskie przechadzki!
Tutaj właśnie znajduje się główny węzeł szlaków turystycznych Beskidu Sądeckiego, czyniąc Piwniczną najlepsiejszą w świecie bazą wypadową na okoliczne pagóry! Stąd dojdziecie na najpiękniejsze szczyty Beskidu Sądeckiego, a jak Wam będzie mało to i nawet w Pieniny możecie podreptać, a do tego będziecie mogli przetestować szarlotki i inne zupy pomidorowe w klimatycznych schroniskach.
Z ankiety, którą przeprowadziłam na szybko, z pytaniem: „gdzie jest najpiękniej”? polecono mi Eliaszówkę, Piwowarówkę, Halę Łabowską, Bucznik i Kicarz. Wszystko będzie testowane za kilka tygodni, bo moje umęczone wirusem jestestwo pozwoliło mi jedynie na relaksujący spacer Leśnym Parkiem Zdrojowym (polecam – przesuper miejscówa!), ale jak wjadę w grudniu w te wszystkie szarlotki i schroniska i szlaki….to tyle mnie widzieli!
Chata Magóry – magiczne miejsce prawie na końcu świata
A jeśli marzy się Wam totalnie romantyczna, klimatyczna i niezwykła podróż na sądecki koniec świata, to po prostu MUSICIE odwiedzić Chatę Magóry. Od centrum Piwnicznej trzeba się fest namachać nogami, żeby tu dotrzeć, ale to miejsce warte jest każdej zadyszki.
Chata Magóry prowadzona jest przez Olkę i Jędrka, którzy wybrali to miejsce na swój dom, otwierając jego drzwi dla turystów. Możecie tu zostać na noc, spróbować domowych nalewek, zjeść najpyszniejsze pierogi oraz chleb prosto z pieca. Jędrek wszystko gotuje sam, z tego co zbierze w lesie, więc imaginujcie – taki pierożek z borowikami i czosnkiem niedźwiedzim, albo ze świeżymi jagodami #oesu. Razem z Olką i Jędrkiem oraz ich dwójką uroczych dzieci mieszkają tu też konie, sztuk osiem. Nie mają stajni, skubią sobie trawę na wolności, a Olka trenuje je metodą behawioralną pozytywnego wzmocnienia. Jeśli chcielibyście spróbować jazdy konnej w górskiej okoliczności przyrody – to jest idealne do tego miejsce!
Życie w Chacie Magóry toczy się za ogromnym, drewnianym stołem, bez żadnego nadęcia i pośpiechu. Takie miejsca posypują moje górsko-schroniskowe serduszko podwójną kruszonką, więc zaprawdę powiadam – idźcie tam i zatopcie się po uszy w zachwycie!
Aktywności nad rzeką Poprad
Czymże byłby pobyt w Piwnicznej-Zdrój bez wspomnienia o Popradzie? Meandrująca zawijasami i wypływająca ze stoków Tatr rzeka Poprad, od wieków była świadkiem licznych wędrówek człowieka, który w transporcie rzecznym upatrywał nadziei na pokonanie niedostępnych terenów górskich. Przez rzekę Poprad szły karawany kupców, wyprawy wojenne i krzyżowały się szlaki handlowe.
Dziś Poprad oferuje zupełnie inny, ale również szeroki wachlarz aktywności, do których serdecznie Was zachęcam! Możecie na przykład przespacerować się relaksacyjnie wzdłuż jej brzegu, albo skorzystać z terenu rekreacyjnego na Nakle z licznymi alejkami rowerowo-pieszymi. Sportowiec ze mnie żaden, ale Bóg mi świadkiem, że jakbym miała biegać w z takimi widokami jak na załączonym obrazku, to bez wahania wskakuję w obcisły trykot i daję w długą!
Rzekę Poprad można też eksplorować podczas spływu kajakami i tratwami. Biorąc pod uwagę, że Poprad wije się niezwykle malowniczo i przeciska się między górami i lasami, taka przygoda brzmi jak fantastyczny plan! Tylko uważajcie na wodne licho i topielców, bo według legend one wciąż żyją w wodach Popradu…..
Piwniczna-Zdrój – pij wodę na zdrowie!
Umówmy się, że tylko koneserzy wód leczniczych i uzdrowisk darzą niezdrową fascynacją specyficzny zapach płynącej z kranu cieczy. Kiedyś zupełnie nie mogłam pojąć jak coś, co śmierdzi zgniłym jajem ma mi pomóc na problemy żołądkowe, kiedy już sam zapach powodował u mnie całkowity jego rozstrój, a widok ludzi z namaszczeniem siorbiących owe coś z porcelanowych „pijałek” jeszcze pogarszał ten stan!? Ale im dalej we własny pesel, tym większa akceptacja, bo w końcu czego się nie robi dla zdrowia, co nie?
Piwniczna-Zdrój obfituje w wody mineralne, które określa się jako „kwaśne wody o cudownej mocy”. Spacerując po części uzdrowiskowej miasta możecie wstąpić do Parku Zdrojowego i Pijalni Artystycznej na kubek tejże kwaśnej mocy, albo podejść do Małej Pijalni, skąd zaczerpniecie wysokozmineralizowanego, wodoro – węglowo – wapniowo – magnezowo -sodowego dobra. Z początku może być ciężko, ale jak zatkacie nos, to nawet gładko idzie, a potem to już pijecie jakby jutra miało nie być! Wasze jelita i żołądek będą Wam wdzięczne!
Kuchnia regionalna w Piwnicznej-Zdrój – co warto spróbować?
A co można dobrego i typowo regionalnego zjeść w Piwnicznej-Zdrój? Co prawda oferta gastronomiczna w mieście nie jest zbyt bogata, bo tak po prawdzie działają tu tylko trzy restauracje, natomiast w każdej z nich możecie spróbować dań typowych dla regionu. Jakież to smaczki, zapytacie? Specjalnością są pierogi łomnicańskie, które przygotowuje się z tartych surowych ziemniaków i mąki, a faszeruje białym serem i posypuje skwarkami. Jako człowiek – ziemniak pierwsze co zrobiłam to popędziłam do knajpy krzycząc od progu: dawać mnie te kluski!
Z innych dań zapisałam sobie do spróbowania na zaś : „Dziadki” czyli kluski z gotowanych ziemniaków obficie omaszczone słoniną, „Karpielankę” tj: zupę robioną z karpieli i ziemniaków, a także „Cyr” – rodzaj budyniu przygotowywanego z mąki razowej, którego je się z mlekiem lub śmietaną, a w bogatszej wersji ze skwarkami.
Piwniczna-Zdrój – tu chce się wracać jeszcze zanim się wyjechało!
Dwa dni potrzebowała Piwniczna-Zdrój na to żeby mnie zbałamucić i sprawić, że ledwo rozpakowałam plecak w krakowskim mieszkaniu, a już chciałam wracać. Są takie miejsca na świecie, z którymi od pierwszej sekundy łączy mnie większa chemia, niż związki w laboratorium. Dzieje się to głównie za sprawą spotkanych ludzi, przeczytanych historii i pewnej melancholii klimatu, który sprawia, że stawiając pierwszy krok i łapiąc pierwszy oddech na nieznanym mi lądzie, od razu czuję się jak w domu. Tak właśnie było w Piwnicznej-Zdrój. I jestem przekonana, że Wy poczujecie to samo!
A jeśli już pakujecie walizki, to ponownie przypominam, że posiadacze nieletnich małych ludzi, które wyjadają czekoladę z szuflady, o 22.00 w niedzielę przypominają sobie, że muszą na jutro mieć strój Batmana na szkolne przedstawienie i ZAWSZE chce im się sikać jak już je ubierzecie do wyjścia, mogą wykorzystać #bonturystyczny! Osobiście polecam Wam spożytkować go na nocleg w willi Świetlana. Powiedzieć, że to super dom, to jak nic nie powiedzieć. Właściciele tego pensjonatu – Pani Beata i Pan Józef stworzyli fantastyczne miejsce do wypoczynku i ja już nie mogę się doczekać na kolejne posiady przy herbacie i szarlotce!
A tymczasem – miłej podróży do Piwnicznej! Koniecznie dajcie znać, czy zaklikało!
Spodobał się Wam mój wpis? Będzie mi miło jak go skomentujecie, lub puścicie dalej w świat!
A jeśli macie ochotę:
a) pośmiać się, podyskutować i zainspirować się do podróży – zapraszam Was jakże pięknie na mój fanpage na FACEBOOKU
b) pooglądać zdjęcia z drogi i zupełnie niepoważne stories – znajdziecie mnie na INSTAGRAMIE
Wpis powstał w ramach konkursu IV Turystyczne Mistrzostwa Blogerów organizowanego przez Polską Organizację Turystyczną. Reprezentuję w nim województwo małopolskie i razem z Małopolską Organizacją Turystyczną będzie nam przemiło jak podacie ten wpis dalej i pomożecie wygrać Małopolsce! Kłaniam się uniżenie i mam nadzieję, że zrobicie hałas i będzie o nas głośno nawet na stacji kosmicznej!
#visitpoland #mistrzostwablogerow
14 komentarzy
Super inspirujący wpis, na pewno będę jeszcze tu wracać. 🙂
Bardzo dziękuję za te uskrzydlające komentarze!:)
Dzięki za inspirację do odwiedzenia Piwnicznej-Zdroju, wkrótce jedziemy więc będziemy wypatrywać tych czarnych owiec, może jakaś podpowiedź? 🙂
A pasą się mój drogi prawie wszędzie 😀
Do Piwnicznej rzucił mnie „ślepy los” (czyt. NFZ) na kurację do sanatorium Limba. Pierwsze dni – ło, matko – nudno, byle jak, a do domu daleko… Dzięki Tobie, Magdo zupełnie inaczej spojrzałam na tę miejscowość, jej historię i ludzi. Na pewno nie zobaczę wszystkiego, bo kondycja już nie taka i czasu niewiele ( w końcu po zdrowie przyjechałam), ale DZIĘKUJĘ: za opisy, wskazówki, ciekawostki. To jest to „coś”, czego nie ma w tradycyjnych przewodnikach. Pozdrawiam, życzę spełnionych podróży i … pisz Dziewczyno, bo masz talent!
Takie słowa dodają mi skrzydeł!!:)) Ogromnie dziękuję!!!:))
Byłem tam z 10 .. no może 15 lat temu. Pamiętam, że mi się podobało. Klusek jednak nie pamiętam. Aż żałuję 🙂 Jak mamuśka dostanie się tam do sanatorium to ją chyba zawiozę 😉
To koniecznie trzeba nadrobić !:) Będzie Pan zadowolony!:)
Każda gospodyni inaczej robi piyrogi łomnicońskie, tak jak i restauracje inaczej serwują 😁 kolejnym razem zapraszamy na Placki Pasterskie wpisane na listę produktów tradycyjnych (w 2016 roku) – najlepsze z cebulką i grubym plastrem pieczonego boczku, przez niektórych żartobliwie nazywane „kebabem po góralsku” 😁
Przyjadę na pewno, bo ten boczek mnie bardzo ujął 😂😂
Zgadzam się z Magdą. Piwniczna to dla mnie najpiękniejszy zakątek na Ziemi. Przyjechałam tutaj 40 lat temu i się zakochałam. Kilka razy próbowałam się odkochać, ale nie wyszło. Zawsze wracam.
Bo to miejsce ma coś w sobie❤️❤️
Jak zwykle super napisany post. Już mi ślinka cieknie na myśl o kluskach pierogach łomnicanskich popijanych piwniczanką. Pod wpływem tej lektury niebawem wyruszam w Beskid Sądecki Twoim śladem 🍄🌳🌿🍂🍁
To kiedy jedziemy ???:))